odchudzicsie
Witam, mam mały dylemat wybieram się na kilka dni na narty, jeżdze średnio dobrze ale jadę z osobą uczącą się, licze na Wasze sugestie. Szukam niebieskiego stoku-długiego, z krzesełkiem, dobrą ceną, oraz brakiem tłumów przy wyciągu. Jeździłem ostatnio na Kotelnicy, mieszkam w Częstochowie, chciałem coś w Beskidach zastanawiałem się nad Wisłą ale mam duże wątpliwości, ale równierz mogą być Tatry. Szukam kompromisu między ceną a komfortem...z góry dziękuje
W Tatrach Polskich nie pojeździsz, za mało śniegu. Zresztą jak chcesz jazdę z wyciągiem to poza trasami na Kasprowym W. i fragmentem stoku na Nosalu (oba miejsca z trasami zdecydowanie nie niebieskimi) pozostaje fragment Suchego Żlebu nad Polaną Kalatówki.
Białka z Kotelnicą Białczańską, Małe Ciche i parę innych miejsc w okolicy to nie Tatry, a Podhale.:) Zresztą teraz są ferie i wszystkie łączki na Podhalu z wyciągami dłuższe od 200m są pełne ludzi. Tak się jakoś dziwnie składa, że w takim okresie jak ferie szkolne łagodny stok z kolejką krzesełkową przyciąga tłumy.:) Ludzie chyba przyzwyczajeni są do ścisku i to lubią. Istny jarmark.:D
Nie rozumiem ludzi jeżdżących w Zakopanem weźmy np Kasprowy Wierch
wyjazd 28 zł plus karnet na Goryczkową i Gąsienicową 90 zł / ceny tegoroczne ze strony internetowej pkl/ to razem 118 zł.
Gubałówka 10 zł za wjazd bez problemu 15- 20 wjazdów zależy od kolejek
Szymoszkowa 10 zł wjazd bez problemu 25- 30 wjazdów.
Tydzień na Kasprowym 6 dni razy 118 zł daje 708 zł
Tydzień na Gubałówce 900-1200 zł
Tydzień na Szymoszkowej 1500-1800 zł
Dla porównania Dolomiti Superski 169-185 euro -600-700 zł z jedzeniem i spaniem 1800zł tyle co sam wyciąg na Szymoszkowej, podobne ceny w innych
ośrodkach Austrii i Włoch. Nie wiem po co ta dyskusja o Zakopanem, tam nie ma gdzie jeździć i strasznie drogo. Od jakiegoś czasu wolę pojechać 2 razy
w Alpy niż tłuc się na krótkie i drogie wypady u nas. A Nosal powinnien być zamknięty bo nie spełnia norm szerokosci tras, poczytajcie ile tam jest zderzeń.
Skrzyczne to po Kasprowym, Pilsku i Szrenicy najlepsza góra do uprawiania narciarstwa w Polsce. Rewelacyjna jest zwłaszcza trasa FIS (w całości a nie tylko do Dolin). Fis to trasa bardzo urozmaicona i miejscami wymagająca, o wspaniałych możliwościach terenowych i pięknych widokach. Trasa urywa się jednak bezwyciągowo i narciarze zmuszeni są podchodzić, a następnie długo trawersować do dolnej stacji krzesełek. Podstawowe wady Skrzycznego i całego Szczyrku to: problem z dojazdem do Szczyrku, brak bezpłatnego parkingu, monstrualne kolejki do kolejki, brak skutecznego transportu na szczyt Skrzycznego (archaiczne, wlokące się krzesło musiałoby być zastąpione 8 - osobową szybszą gondolką), brak możliwości jazdy w górę od końca trasy FIS (oczywiste jest, że powinno z tamtąd startować nowoczesne krzesło do Dolin i dalej na szczyt Skrzycznego), brak połączenia wyciągiem, z trasami ośrodka Czyrna - Solisko, no i jak zwykle kosmiczne ceny. Wiadomo co zrobić ale jak to zwykle w Polsce realizacja jest zbyt trudna...najprawdopodobniej niemożliwa. Pewnie więc dalej będziemy jeżdić w tym skansenie PRLu, bo Skrzyczne to wspaniała góra.
Taaakkk osławiony Kasprowy Wierch...coż, różnie to z nim jest. Jak sie ma szczęscie to sie trafi na ładna pogode i wtedy jest naprawde super (pod warunkim ze trasy sa przygotowane - teraz jest z tym lepiej ale jeszcze 5 lat tamu wcale mnie nie dziwiło ze w obydwu kotłach - oblodzone muldy do kolan. Bywały takie okresy ze w ogóle tam nie ratrakowali i wogóle nie dało sie jeździć....ale wtedy trzeba było zacisnąć zęby, zamknąć oczy :D i dało sie jakos zjechać w dół). Kolejki do kolejki i do wyciągów byly okropne...Na dole w Kuźnicach stanie na 3h a potem w goryczkowej czekanie w długim węzu. Pamiętam kiedys jak byłem mały kolejka do krzesełek była aż do tego lasku gdzie przejezdza sie pod wyciągiem (to był podobno wtedy rekord). Teraz jest juz tam o wiele lepiej. Ludzi nie ma juz tak dużo, chodz kolejka do kolejki dalej taka potworna (byłem w tamtym tyg. - stałem 3h czekając na wyjazd na gore. Czasem szybciej jest iśc na nogach - na prawde).
Jeszcze cos o trasach. Teraz jest o niebo lepiej...tak jak pisałem wcześniej, kiedyś z tym była tragedia. Lód i muldy takie ze nie dało sie jeździć.
Ceny?
Jedno słowo: Drożyzna! Z reszta jak w całym Zakopanym.
Dziękuje i pozdrawiam
simon
Zakopane i okolice - info dla zainteresowanych
Jeździłem w Oravicach, Szymoszkowej, Harendzie i Kasprowym.
Nigdzie nie było kolejek do wyciągu ( oczywiście oprócz Kuźnic ), lekka odwilż. W Oravicach mają coś porąbane z system "karnetowym". Na 2 godzinnym, który sprezentował mi przy kasach nieznany mi Polak ( nie chciał za to żadnej kasy !!! ) jeździłem cały dzień. Wcześniej też ktoś opowiadał, że jeździ się cały dzień na godzinnym karnecie.
Szymoszkowa koszmarnie droga ( stosunek ceny do oferty ).
Harenda bardzo ok ale niestety nieprzygotowana - jeździłem ok 20 po lodowych muldach. Reklama skionline widoczna :-).
Kasprowy - skansen. Żeby pojechać na górę bez kolejki trzeba zameldować się w Kuźnicach ok 7 rano. Przy kasie po godzinnym staniu w kolejce dowiedziałem się, że nie można płacić kartą !!! Cud że miałem 100 zł bo karnet na Kasprowy i Gąsienicową/Goryczkową kosztuje 99 zł - mega przegięcie. Na szczęście trasy były ratrakowane i jazda bajkowa. Podobno w weekend chłopaki od ratraków nie zawracali sobie głowy robotą i warunki były dramatyczne. Na stoku ludzi bardzo mało i w przeciwieństwie do np Szymoszkowej miło było popatrzeć na startujących zawodników ( pięknie się dzieciaki w gigancie składały ) i amatorów, którzy mieli pojęcie o jeździe na nartach.
pozdr z Zakopca,
Cytat:
To tylko jeden z obiektów noclegowych, w dodatku pod samym wyciągiem. Same karnety w Wierchomli są jednymi z najtańszych w Polsce (60 zł/dzień) - dla porównania: pobliska Jaworzyna 95 zł, Czantoria w Ustroniu 100 zł, Kasprowy: 65/80 zł + wjazd kolejką, Świeradów 85 zł, Karpacz, Szrenica, Szczyrk, Korbielów po ok. 70 zł przy znacznie gorszej infrastrukturze.
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA Koliber a ty co ?:D pracujesz tam ?:D nie no smieje ale mimo wszystko chociaż nie można sie z toba nie zgodzić to popatrz na to na przykład - 7 dniowy wyjazd :D z dojazdem + jedzenie i szkolenie w cenie dla 4 os dorosłe do madonny di C. na feriach 4x 1900 zł :D to jest 7,600 :D a nie prawie 1200 o infrastrukturze nie bedziemy chyba dyskutować :D:D:D
Temat upadania lepiej by mnie nie dotyczył. Jeżdżę już tak, że każdy upadek mógłby być bardzo niebezpieczny, bo za szybko to się dzieje. Miałem sezony(po ok.30 dni) bez upadku, albo zdarzył się upadek, bo zachciało mi się jechać po jakichś tyczkach. Jest faktem, że po latach obijania stoków, wyrobiły mi się odruchy, że w ostatniej chwili podpieram sie kijkiem, czy zmieniam krawędzie nart itp. Ja już lecę to nie mam przypadków siadania, czy krzyżowania się nart. Bardzo w unikaniu upadków pomagają dzisiejsze narty i lepiej przygotowane stoki. Jeździ się szerzej, na krawędziach, narty się tak nie obślizgują.
Bywało inaczej, szczególnie na Kasprowym. Nie chodzi tu o opowieści o spadaniu do Cichej(Doliny). Ale o upadki na górze Kotłów Gąsienicowego i Goryczkowego. Bywały upadki, że rozpędzony narciarz upadał i sunął w dół ze dwieście metrów, szczególnie po szreni. Samemu mi się zdarzyły takie zsuwania, może nie tak długo. Do tzw. bajek można wtedy włożyc rady typu "uchwyć kijki na tależykami i ryj nimi śnieg, aż się zatrzymasz". Jedynie co można było zrobić to przyciskanie ciała do śniegu, aby nie koziołkować i modlitwa, aby na trasie zsuwania nie było jakiegoś kamienia(a były). Do dziś pamiętam sytuację, gdy jadąc dość szybko coś mi podbiło jedną nartę. Narty się skrzyżowały i wywinąłem błyskawicznie kozła do przodu. Nawet nie wiem, kiedy przeleciałem kilkadziesiąt metrów. Leżąc zszokowany, zacząłem delikatnie ruszać nogami, czy coś nie boli. Naszczęście skończyło się na lekkim naciągnięciu czegoś w rejonie kolana.
Przypadki upadków mogą być najdziwniejsze. Będąc w czasach studenckich na obozie narciarsko- filmowym w Przesiecie koło Jeleniej Góry(wieczorami wyświetlano nam filmy i były dyskusje, a w dzień jeździliśmy na narty), jeździliśmy na Kopę do Karpacza. Raz jadąc do góry wyciągiem zauważyłem na dole trasy(tu jest płasko) jak jakiś gość w pewnym momencie usiadł na narty i tak jechał w kierunku drzewa. Wolno to się odbywało, ale mimo to wjechał swoją męskością w ten pień. Leżał dłuższą chwilę bez ruchu.
Jak upadać? Instruktorzy może jeszcze uczą(dawniej uczyli). Na bok, pupą na śnieg. Nogi wyprostowane, przyciśnięte do śniegu. Niech obraca ciałem, niech ciało się zsuwa, byle nie koziołkować, bo jak się nieodpięta narta wbije w śnieg( a wiązanie nie puści, co się zdarza) to powstaje taka dźwignia, że można sobie załatwić kolano. Częsty przypadkiem, szczególnie u początkujących narciarzy jest siadanie na tyły nart. Czasami się można wyratować i wstać, ale jak się nie da za wszelką cenę należy dążyć do przewrócenia się na bok. Jadąc na pupie narty przyspieszają i traci się wszelką na nimi kontrolę. Skrzyżowanie nart może się zdarzyć niezłemu narciarzowi, szczególnie gdy chce zmienić bardzo szybko krawędzie. Można się znaleść w sytuacji, że przez moment jedzie się na wewnętrznych krawędziach obu nart. Czasem uda sie z tego wyjść. Alternatywą jest piękny kozioł do przodu. Dalej pozostaje modlitwa o szczęśliwe zakończenie.