odchudzicsie
Przyznam, że ten post mnie zmroził.
Juraj po prostu zapomniał dopisać, iż Karol Świerczewski w 1920 r., jeszcze jako młody krasnyj komandir (tzw. kraskom) bronił również młodych republik sowieckich przed najazdem polskich jaśnie panów - obszarników, a ci go w boju poranili.
Jak mogli tak bezczelnie się zachować ? To naprawdę skandal.
:-D
Jako słuszne zadośćuczynienie :-D towarzysz Stalin mianował gen. Świerczewskiego polskim wicemnistrem obrony narodowej. Gdyby nie zginął w 1947 r. w Jabłonkach, zostałby ministrem bezpieczeństwa publicznego (otrzymał już był taką propozycję i ją przyjął).
Może właśnie dlatego zginął ?
I może dobrze, że zginął ? Gdyby nie zginął, mógłby np. wykończyć Gomułkę i nie doszłoby do Polskiego Października 1956 r. ? Bylibyśmy aż do lat 80. w takiej sytuacji, jak nasi sąsiedzi z tzw. demoludów.
A wtedy i Solidarności by nie było (albo zostałaby utopiona we krwi).
Karol Świerczewski, zginął 28 marca 1947 w zasadzce zorganizowanej przez sotnię "Bira".
Zgadza sie?..
Na zdjęciu, które zamieścił tadter widać pięknie inną przeróbkową osobliwość - obrotowy most kolejowy nad Martwa Wisłą.Znalazłem właśnie zrobione parę lat temu zdjęcie tego,czego już tam nie ma tzn.kabiny sterowniczej tego mostu - fakt, że już mocno zdezelowanej.Dzwignia z kołem służyła do odblokowywania dwóch zasuw umieszczonych między torami,które unieruchamiały most w pozycji zamknietej.Resztę - tj silniki uruchamiano włącznikami elektrycznymi.W latach sześćdziesiatych byłem wraz z kolegami szkolnymi świadkiem jednego z ostatnich otwarć tego mostu.Nie dałbym głowy czy nie było to w związku z przypływaniem w lecie do Gdańska warszawskich bocznokołowców - jeden to był chyba "Karol Świerczewski".W każdym razie most został obrócony.Wczesniej w maju 1922 roku most był bohaterem sensacji opisanej w kwartalniku "Był sobie Gdańsk" nr 2/1997.Polski maszynista E.Barbulla, jek sugerowano w ówczesnej prasie, "po kielichu" wsiadł na parowóz i "heja" w drogę, nie patrząc na semafory i sygnalizację otwarcia mostu wykonał skok parowozem w wiślane wody,niestety zginął zakleszczony w lokomotywie /zdjęcie tamże/.Dokumentu,kiedy zbudowano most chwilowo nie mogę znaleźć, ale połączenie do Danzig-Hauptwerkstatt a potem do Kaiserhafen i do promu kolejowego na Holm a także do Weichselmunde uruchomiono wg moich dokumentów 15 grudnia 1911 roku. Konstrukcja mostu, po zelektryfikowaniu linii świadczy,że nie przekreślono definitywnie, tak jak to się stało w wielu innych gdańskich mostach,możliwości ich otwierania.Pozdrawiam wszystkich pozytywnie "przerobionych".Na jakiś czas wstrzymuję się od głosów, bo moderator może mi dać żółtą kartkę za monopolizowanie tematu.
Generał Karol Świerczewski to postać historyczna, raczej wszystkim znana. Zginął, jak wiemy, w Bieszczadach, lustrując stan przygotowań do akcji "Wisła". Wcześniej walczył i "kulom się nie kłaniał". Na wielu polach bitew, m.in. jako "Walter" w Hiszpanii. W niektórych ostatnich publikacjach pojawiają się "patriotyczne" wątki dot. jego osoby - jakoby nie akceptował pełnego uzależnienia Polski od ZSRR, w rezultacie czego zginął w sprytnie zorganizowanym przez NKWD, a wykonanym przez UPA, zamachu, etc. Bardzo wątpię. Takie hipotezy wymagają solidnego udokumentowania.
W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na jak najbardziej żołnierski (!!!) epizod życiorysu późniejszego generała - z okresu, gdy miał 23 lata, czyli w pamiętnym 1920 r. Pozwolę sobie zacytować prof. Normana Daviesa - "Orzeł biały, czerwona gwiazda", Wyd. Znak, Kraków 1997, str.156,157:
"6 sierpnia (1920 r. - przyp. SB) Dzierżyński poinformował telegraficznie Lenina, że "naszym zdaniem najważniejszym problemem jest organizacja polskiej armii czerwonej; mamy nadzieję utworzyć w najbliższym czasie jednostkę proletariacką". (...) Własne kroki zmierzające do utworzenia większej i regularnej polskiej armii czerwonej podjął Tuchaczewski. Językiem dowodzenia miał być polski, a żołnierze mieli nosić swojskie rogatywki - z czerwoną gwiazdą. Poza tym wszystko miało wyglądać tak samo jak w sowieckiej Armii Czerwonej. Jednostka miała składać się z Polaków rozrzuconych obecnie po dywizjach sowieckich oraz z dużej liczby jeńców, których oczekiwano niebawem. Sztab tej 1 (polskiej) armii czerwonej - pod dowództwem Romana Łągwy i komisarza Stanisława Budkiewicza - stacjonował w Mińsku (białoruskim - przyp. SB). Pod koniec wojny ewakuowano go za Ural, a najlepsi żołnierze, jak KAROL ŚWIERCZEWSKI, musieli poczekać na późniejsze okazje, aby się wyróżnić." Koniec cytatu.
Bez emocji. To po prostu historia. Warto jednak wiedzieć - stając pod pomnikiem w Jabłonkach - jakim i czyim żołnierzem był gen. Karol Świerczewski.
Pozdrawiam
Wiadomość została zmieniona (06-04-03 18:29)
To ze kuroń był komunistą jest dla nie wystarczającym argumentem.
Powtarzam: nie oceniam człowieka na podstawie jego poglądów, a czynów.
To nie ma sensu. Poglądy stanowią o czynach człowieka. Jeśli mam poglądy to według nich żyje. Nie robiąc tego przeczę swoim poglądom.
To jakie czynu kuronia, uważasz za takie wielkie
1) nie odpowiedzialność, przez którą zginął chłopak
2) Palowania harcerstwa bo było inne
3) Chęć wprowadzenia w Polsce totalitaryzmu
4) Usługiwania się komunistycznemu ustrojowi
5) Rozdawani świadczeń socjalnych, przez co upośledzenie społeczne wielu ludzi
6) Anty polskie wypowiedzi
Zerknąłem i nie znalazłem listu, tylko opracowanie, z krórego wynika, że Kuroń z Modzelewskim napisali list krytykujący polskie władze ( te odpowiedzialne za prześladowania AK i Kościoła) i pochwalające "czysty" marksistowski komunizm.
Za ten list zostali aresztowani.
Ja tu widzę jedną winę Kuronia - naiwność - że da się zrealizować w praktyce sprawiedliwy socjalistyczny system społeczny.
Z tego listu wynika że kuroń, chciał opozycją pozamykać albo po wywieszać. To nie jest naiwność, tylko czyta głupota. Albo wiedział jak to wygląda tylko mu to pasowało
. Pół życia był fanatycznym komunistą i w tym czasie m.in. odegrał główną rolę w niszczeniu tradycyjnego harcerstwa. Walczył z podjętymi przez Aleksandra Kamińskiego próbami przywrócenia narodowej tradycji w harcerstwie i tradycyjnej symboliki (krzyża i lilijki). Doprowadził do usunięcia z funkcji kierownika Gdańskiej Chorągwi ZHP Józefa Grzesiaka - Czarnego Harcmistrza, przedwojennego drużynowego Czarnej Trzynastki, później oficera AK, komendanta Szarych Szeregów w Wilnie i więźnia Workuty. Stworzył za to Walterowców - "czerwone harcerstwo" - na cześć starego aganta NKWD Karola Świerczewskiego "Waltera" - sprawcy egzekucji wielu polskich oficerów. Jak Kuroń sam pisał w "Wierze i winie" na s. 54, swojej dziewczynie powiedział "Kocham cię prawie tak bardzo jak partię". W tejże książce wyznaje (s. 144), że czekając na wizytę u ministra Bieńkowskiego pozwolił sobie "z nudów" przeszukać biuro sekretarki. No i znalazł dokument świadczący o umowie Bieńkowskiego z przedstawicielami tradycyjnego harcerstwa - ukradł wymieniony maszynopis, a później na jego podstawie groził.
I tu mamy sedno sprawy. Jakie czyny mam uznać za chwalebne. Rozdawanie socjali to zbrodnia. A okrągły stół to była umowa z Komuną, kto i kiedy się do władzy dochrapie.
Nie nazwał bym tego odzyskaniem wolności, bo jak dla mnie zmieniła się tylko forma ucisku.
PiS miał to zmienić, jeżeli by to zrobił to chwała mu za to, ale nigdy nie wierzyłem że tak się stanie.