odchudzicsie
Użytkownik szpon napisał:
Sam znam podobną sytuację. Byłem jakiś rok temu w kościele w Sokółce
(uroczystość rodzinna). Też były potrzebne pieniądze na remont i też podczas
kazania była lista nazwisk i miejscowości, w których mieszkają, ludzi którzy
nie dali na wspomniany remont.
W choroszczy w kosciele ksiądz czyta co niedziele kto ile dał ostanio
Znow wakacje. I brak mszy dla dzieci...
Nie wiem,czy tak jest w calej Polsce,ale w Gdansku wraz z nadejsciem
wakacji nie ma mszy specjlnie dla dzieci. A jak msza jest dla
dzieci, to kazanie na takiej mszy jest adresowane do rodzicow
dzieci, a nie do nich samych...
co roku mam ten sam problem. Widze,ze ksieza chyba wybieraja urlop
od mszy dla dzieci. Czy to za trudne na wakacje,zeby przygotowac cos
dla nichc? A jak mam wytlumaczyc dziecku,ze mszy na ktora chodzimy
caly rok, nie ma ,bo sa wakacje...Czuje zal i ogarnia mnie
watpliwosci,gdy slysze na kazaniu,zeby nie pozwolic dzieciom
zapomniec o Bogu i niedzielnej mszy...Bo ksieza o dzieciach
zapominaja...
a moze ktos jest z moich okolic i napisze,gdzie w gdańsku sa msze
adresowane do dzieci w wakacje...
Reklama wdarła się wszędzie. Niedawno zszokowały mnie reklamy będące
przerywnikiem mszy św. w kościele na os. Tysiąclecia w Krakowie.
Mianowicie panuje tam zwyczaj, że w niedzielę na mszy o 20:00 w środku mszy
zamiast kazania są reklamy, wygląda to mniej więcej tak (wszystko wypowiadane
bez chwili przerwy):
(ewangelia)
P: Oto Słowo Pańskie.
W: Chwała Tobie Chryste.
P: Przedszkole nr x przy ul. y informuje, że rozpoczęły się zapisy na przyszły
rok szkolny. Prosimy o zgłaszanie dzieci w sekretariacie przedszkola codziennie
od 8 do 15. Zapisy na pielgrzymkę do z po mszach w zakrystii. Przy wyjściu z
kościoła można nabyć prasę katolicką oraz najnowszy numer gazetki parafialnej -
za ofiary na pokrycie kosztów druku składamy Bóg zapłać. Wierzę w Boga Ojca.
W: Wszechmogącego, który stworzył...
jest sms: serce na nr 7547
co do atrakcji, stary-no bydgoszcz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! bydgoszcz bydgoszcz
jeszcze raz bydgoszcz.. niewazne czy atrakcje letnie, czy sywester, czy WOŚP
czy protestacje antygiertychowe-zawsze w bydgoszczy skala tych wydarzen jest
kompromitująca.. tak jak i zbiórka kasy w WOŚP-ale to juz takze konsekwencja
tego,ze nie ma starego miasta,nie ma spacerow, nie ma zycia w centrum, tym
bardziej w niedziele.. i bieda
ale mozna wyslac smsa, niejednego najlepiej jakżem uczynił i ja i w swoim
sumieniu wesprzeć tę pozytywną ideę
pzdr
btw: szkoda ze koscioła,nawet tego nierydzykowego,nie stać na wsparcie tej
akcji.. rok w rok tyle dobra w niedziele, dzien święty podobno i nic,na maszach
kazania o dobrym wychowaniu i panoszącym się w przestrzeni publicznej
szkodliwym stylem bycia: robta co chceta
A ja chyba wlasnie jestem na pewnym zakrecie jesli chodzi o wiare. Czytam wasze
wypowiedzi i czuje ze sie nie myle w swoich przemysleniach. Mianowicie: bylam
chrzczona, przyjelam komunie, bierzmowanie. Co niedziele chodzilam grzecznie z
rodzicami do kosciola. Do pewnego momentu to byla taka rutyna, jak mycie zebow
itp. bo tak bylo od zawsze. I przyszedl pewien moment, kiedy zaczelam sie
zastanawiac po co ja wlasciwie tam co niedziele chodze.Bo przeciez przez te 50
min stoje, wychodze i juz, raz na rok trafi sie ciekawe kazanie.Zaczelam unikac
chodzenia do Kosciola- jesli czulam jakas potrzebe to po prostu szlam i nie
czekalam do niedzieli.Nadal unikam, moi rodzice nie rozumieja moich argumentow-
a ja ich pytam co to znaczy katolik??? Tzn ze pojdzie do kosciola, wroci i od
nowa grzeszy? Po co ta cala szopka,skoro polowa jest tylko z nazwy katolikami.
Moja wiara a kosciol jako instytucja to chyba dwie odrebne rzeczy.Jesli mam
potrzebe pomodlenia sie, porozmawiania z Bogiem(bo nadal w niego wierze) to to
robie .Czuje czesto taka potrzebe,natomiast gdy potrzebuje to ide do Kosciola
kiedy jest pusto a nie na msze.To dziwne bo wierze ale nie widze sensu w
Kosciele.
Tak gwoli sprostowania to normalnie komunia jest w II klasie
podstawówki.Nie wiem z jakiego regionu Polski czy świata pisze
autorka.
Niemniej jeśli chodzi o meritum sprawy czyli zachowanie księdza,o
ile to nie podpucha,to uważąm za delikatnie mówiąc dziwne.
Przecież dziecko może pójść na msze niedzielną do innego
kościoła,niż ten do którego należy szkoła,na zupełnie inną godzinę
itd.bo tak pasowało akurat rodzicom,albo nie iśc wcale,i nic tu
ksiądz do kazania nie ma.
Moja córka,idąca w tym roku szkolnym do komunii,w szkole katolickiej
zaznaczam,chodzi z nami na niedzielne msze,do różnych kościołów o
różnych porach.Wszystko zależy jak nam się niedziela
ułoży.Nikt,zwłaszcza ksiądz nie każę być w kościele
przyszkolnym.Owszem rozdaje dzieciom karteczki,aby ksiądz
odprawiający mszę w niedziele się podpisał na nich i tym samym
potwierdził obecnośc dziecka w kościele,ale nie robi się z tego
niewiadomo czego,jeśli nawet dziecko nie pójdzie do kościoła w
niedzielę.Nikt tu z niczym nie szaleje.Tak było w I klasie i tak
jest w II klasie,choć to rok komunii świętej i ksiądz z tego powodu
jak również z tego,że jest to szkoła katolicka mógłby
urządzać,dzieciom i rodzicom maratony kościelne.
12 sierpnia 2006 - nasz Wielki Dzień ;))
Witam!!
Od ślubu minęły już ponad 2 tyg. a ja albo nie miałam czasu albo dostępu do
netu. Zgodnie z tradycją tego forum opiszę jednak swój Wielki Dzień )
Wszystko wyszło lepiej niż się spodziewaliśmy. I całkowicie bezstresowo,
przynajmniej jeżeli chodzi o nas, bo rodzice na początku trochę się
denerwowali.
Ślub cudowny: śpiewające dzieci i skrzypaczka (niespodzianka dla nas)
stworzyli niesamowitą atmosferę.
Do ołtarza odprowadził mnie tato. Ksiądz wygłosił piękne kazanie.
Całe szczęście, że nie widziałam jak większość ciotek płacze ze wzruszenia,
bo może mi też by się udzieliło, a tak przez całą ceremonię mieliśmy
uśmiechnięte buźki )
Wesele - według opinii gości - po prostu super. Wielu mówiło, że jedno z
najlepszych na jakich byli. Z tzw. atrakcji mieliśmy strzelający balon
zakupiony na allegro - muszę przyznać, że to był strzał w dziesiątkę. Zrobił
furorę ) Szefowa restauracji ma zamiar wprowadzić go tam na stałe.
Pierwszy taniec - przytulaniec do "Bo jesteś Ty" Krawczyka.
A później jeszcze cała noc zabawy - wesele skończyło się o 6tej )
Goście dopisali, pogoda dopisała, jedzenie było super, a obsługa bardzo miła
i fachowa. Żadnych zastrzeżeń.
Wpadek właściwie nie było, mój tato podobno w nerwach nadepnął mi na tren w
kościele - ale ja nawet tego nie poczułam i śladów na sukience też nie było
W niedzielę mieliśmy poprawiny, a w poniedziałek - poprawiny poprawin.
W końcu to był dłuugi weekend ))
W środę wylecieliśmy w tygodniową podróż poślubną na Majorkę - było cudownie,
aż słów brak by to wszystko opisać.
Przygotowania trwały prawie rok, a czas podczas ślubu i wesela leci
niesamowicie szybko. Całe szczęście, że zostają takie piękne wspomnienia ))
też mam takie myśli. Mam kochana coreczkę, nie mniej jednak nie będę ukrywać, że
bywa trudna i ma tzw. charakterek. W tej chwili ma 21 miesięcy. Gdy była
maluszkiem nie sposób, aby uleżała spokojnie przez godzine w wózku bez jechania.
Wybudzala się od razu, nawet jak czasem przyjechalismy z męzem w niedziele do
kościoła z dzieckiem słodko spiacym w wózku, budził ja pierwszy dźwiek organów i
zaczynala swoje brewerie (płacz, histerie itd). Zrezygnowalismy ze wspólnych wyjść.
Rok temu jednak chcieliśmy wspólnie pójść podczas Bożego Narodzenia do kościoła,
mała miała niespełna roczek, jeszcze nie chodziła. Całą mszę spędził mąż chodząc
z nią po kościele i pokazując obrazy, kwiaty doniczkowe, konfesjonalu itp.
Niestety... Zmuszając ją do siedzenia w wózku dostawała histerii...
Latem równiez pragnęłiśmy często razem pójść do kościoła, czasem podczas jakis
wypadów turystycznych. Zawsze uczestniczyło we mszy tylko jedno z nas, drugie
ten czas spędzało na okrążaniu kościoła (żałuję, że nie ma, jak dawniej,
nagłośnienia na dworze, możne coś bym skorzystała ze mszy). Czasem, aby chwile
posiedziała w spokoju, dawaliśmy jej książeczki do oglądania i "czytania",
karmiliśmy tez chrupkami, a jakże... Na chwile był spokój. A ja odliczałam w
duchu czas - oby wytrwała do ewangelii, a może uda się chociaż do kazania... Ale
i tak kończyło się na wyjściu, bo nie chcieliśmy przeszkadzać innym. Jak był już
ciut starsza i zaczęła chodzić, to sobie maszerowała wzdłuż ławek zaczepiając
ludzi, uśmiechając się, zagadując... Tez przecież nie chodzi o to...
W sezonie jesiennym z kolei obawiam się o liczne kichnięcia, katarki itd i
dlatego mała nie chodzi do kościoła.
Jak tak dalej pójdzie, pewnie trafi tam dopiero, jak pójdzie do komunii, czyli
za lat 6-7.
Minus taki, że często plan dnia nie pozwala na dwie msze w ndz, więc jedno z nas
nie uczestniczy wcale (a w założeniu dziecko nie miało nam odwrocic świata do
góry nogami:))
Skrzek o Karliku
O Papieżu mówi Józef Skrzek, muzyk
not. mao 03-04-2005 , ostatnia aktualizacja 03-04-2005 19:07
Prawykonanie mojej "Kantaty Maryjnej" odbyło się w deszczu, podczas wizyty Ojca
Świętego na lotnisku w Muchowcu w 1983 r. Było już po mszy, którą odprawił.
Wtedy moją kantatę odtworzono z taśmy. Miałem zgodę władz kościelnych, by zagrać
ją na żywo, ale SB się nie zgodziła. Byłem blisko Papieża, w pierwszym rzędzie.
W tym samym roku zagrałem też po raz pierwszy na Jasnej Górze. Wciąż było tam
wszystko zachowane po Jego wizycie. Czułem Jego bliskość.
Potem jeszcze kilka razy dedykowałem Mu swoją muzykę. Zawsze był dla mnie
fenomenem, w każdym wymiarze. Zresztą cała moja rodzina powstała w czasie, gdy
On zasiadał w Watykanie. Wszyscy byliśmy zawsze natchnieni Jego osobą.
Grałem jeszcze dla Niego w 2002 r. na Jasnej Górze. Było tam wtedy mnóstwo
artystów. Wreszcie półtora roku temu dotarłem do Watykanu. Razem z Haliną
Frąckowiak zagrałem fragmenty Jego poezji. Potem dotknąłem Jego dłoni i
wymieniliśmy kilka zdań. Od razu zareagował, gdy powiedziałem: "Piekary
Śląskie". On, w czasach gdy był jeszcze metropolitą krakowskim, zawsze w
ostatnią niedzielę maja głosił kazanie w Piekarach na dorocznej pielgrzymce
mężczyzn. Teraz ja gram tam co rok. Z tej wizyty najbardziej pamiętam Jego oczy:
wyraziste, przenikliwe i nieprawdopodobnie młode. Cała postać jak skała, a oczy
jak u bajtla. Tę bystrość oczu zapamiętam na całe życie.
Jeszcze tydzień temu grałem w bazylice jasnogórskiej w intencji Jego zdrowia
Teraz On jest na drugim brzegu tęczy.
JAKIS ROK TEMU CHODZILAM TAM PRAWIE CO NIEDZIELE-SUPER MSZE, ATMOSFERA,MADRE
KAZANIA. SERIO
Hermogen - patriarcha Moskwy - do Indrisa
Na temat pochodzenia różnie żródła rosyjskie podają – jedne, że pochodził z
naddońskiej kozackiej stanicy, inne – że pochodził z książąt Golicynów. Rok
urodzenia nieznany. Przebywał w młodości w Kazaniu, w klasztorze Spaso-
Preobrażeńskim, w 1595 został archimandrytą, poźniej patriarchą Kazania. 3
czerwca 1606 wybrano go patriarchą Moskwy. Przeciwnik Szujskich, zwolennik
Romanowów, orędownik osadzenia na tronie młodszego syna patriarchy Filareta –
Michała Fiodorowicza..
Wysłał poselstwo ( patriarcha Filaret Romanow, książeta Golicyn i Miezieckoj)
do Zygm.III pod Smoleńsk, akceptując Wład. IV na cara Rosji, pod warunkiem jego
przejścia na prawosławie, rozdziału z Rzymem i ożenku z panną z bojarskiego
rodu. Król odrzuca warunki, chcąc samemu objąć tron w Moskwie. Przeciwnik
współpracy z Żółkiewskim a później Gosiewskim ( podczas okupacji Moskwy).
Organizator powstania przeciwko załodze polskiej „apostolski przewodnik
świętej cerkwi , Hermogen, dusze swoją oddaje za wiarę, a za nim idą wszyscy
prawosławni chrześcijanie” – takie pisma krążyły po Moskwie. Osadzony w
więzieniu ( w klasztorze Czudowskim) zaraz po wejściu Polaków do Moskwy.
Wypuszczono go na krótko z więzienia w Niedzielę Palmową w kwietniu 1611
licząc na opanowanie antypolskich nastrojów, szczególnie wobec groźby odsieczy
rosyjskiej z Niznego Nowogrodu.
Osadzony ponownie, 5 sierpnia 1611 potajemnie przekazał do Niżnego Nowgorodu
( przez niejakiego Rodiona Mojsiejewa) gramotę nakazującą powstanie.
Zagłodzony przez Polaków, zmarł 17lutego 1612 roku. 40 lat później ciało
przeniesiono do Soboru Uspienskiego.
Z tym zagłodzeniem to różnie może być, bo i nasi nie mieli czego do gęby
włożyć - skądinąd na skutek gramoty Hermogena, zakazującej pod klątwą
jakiegokolwiek handlu z Polakami.