odchudzicsie
panienka - więc majtki bawełniane po parę złotych do wywalenia w najbliższym śmietniku W kontekście "panienki" jeszcze słowo ... Różnie bywa na takim rejsie z możliwością dokonania toalety, a więc moje dziewczyny zawsze biorą dużą pakę nawilżanych chusteczek dla niemowląt. Na upartego można tym "umyć" całe ciało w sytuacji gdyby danego dnia prysznic lub kąpiel w jeziorze były niemożliwe lub utrudnione.
Reszta rad jak najbardziej prawdziwa. Trzeba pamiętać o jednym - na wodzie wszystko jest tak samo, jak na lądzie tylko "bardziej" Tzn. jak wieje, to na wodzie jest zimnej (mimo prażącego słońca, można odczuwać zimno, w samym t-shirt'cie). Jak będzie słoneczna flauta to na środku jeziora czujesz się jak w piekarniku, bo woda odbija promienie słoneczne podwajając odczuwane ciepło ... Jak zmoczysz ciuchy na deszczu i dalej pada, to w kabinie za diabła schnąć to nie chce ...
a dlaczego ma kazdy głaskać psa? :roll:
A wracając do tematu..osobiście uważam, że pies to pies, a nie niemowlę (chociaż patrząc na niektóre rasy i ich włascieli mam ku temu spore watpliwości).
Tak jak napisała Nelek..jak pies widocznie brudny można spłukać, co wielokrotnie robiłam moim seterom latem, gdy podczas suchych dni szalejąc na dworze zwyczajnie się zakurzyły (były szare), czasem one same mnie wyręczały wskakując do jakiegoś jeziorka (bakterie!! :evil_lol: ), nie mówiąc już o urlopie nad morzem gdzie non stop chodziły "po kąpieli".
nie każdy ma głaskac psa, ale zapominasz chyba, że dłonie człowieka (równiez właściciela, chociaz może nie mieści się to w głowie8) ) są siedliskiem bakterii i do najczystszej części ciała nie należą ;-)
Co do niemowląt, to współczuję tym, które sa kąpane raz na dwa tygodnie :roll:
I fajnie masz, że twoje psy kurzą się tylko latem ;-)
ps. nie chciałabym wąchać brudnego psa opłukanego w jeziorze :shake:
Cześć Misiek!Chyba nie do końca zrozumiałeś moją wypowiedź /być może z lekka zagmatwaną/.Nie jestem aż takim konserwatystą,aby potępiać zdobycze techniki,przecież każdy z nas chętnie z nich korzysta.Miałem co innego na myśli i jeśli poczułeś się dotknięty,
serdecznie przepraszam,bo nie to było moją intencją!Pisząc wyżej,miałem na myśli to,że kiedyś nie było pewnych rzeczy i też można było przeżyć,ba - w tej mizerii były jakieś kolorki,
które utkwiły na wiele lat.Burłaczenie?A czemu nie?To jest folklor i ja do tego wracam.Pływając
często z dziećmi /różnymi/ kanały przechodzą z cumą na ramieniu.I nie dzieje im się krzywda,
a ile jest rozrywki,jeśli jest jakaś kąpiel...Silnik przewozi nas między kanałami,nie chce mi się
tak jak kiedyś stawiać masztu i żagli.Kiedyś płynąłem Conradem 600/balastowym/.Mój 9 letni
wtedy syn burłaczył w Giżycku,szliśmy na półnoć.Zimno i deszcz.W pewnym momencie - plum!
Nawet czapeczki nie było widać.Na pokładzie tatuś z mamusią i wujek ważący coś ok.110.
Mamusia przebrała synka stojącego przy koszu dziobowym /wcześniej wyciągnięty z kanału/
w suche ubranko,a tatuś rzekł:"ciągnij Tomek dalej!".Fakt,przechodzące obok nas kobitki jakoś
tak dziwnie popatrzyły -" no,wredni ci rodzice".Ja też nie tęsknię za białymi butelkami z piwem,
ale...lata temu w Rucianem ekipą będąc zachciało nam się piwa.Butelkowego - nigdzie!Lane,
tylko w barze nad jeziorem.No to do sklepu,aby kupić naczynia.Wszędzie niczego,ani wiadra,
ani jakiegoś bukłaka.W ostatnim,w akcie desperacji kupiłem... wanienkę do kąpieli dla niemowlat.Nalaliśmy ją do pełna,ostrożnie na bimbka i na Nidzkie.Zwalczyliśmy ją do dna,choć trunek to był podławy.Teraz...parasol z piwem pod co drugim drzewem w lesie.
Kto będzie to pamiętał?Wejście na mieliznę?Toż,temu co się to nie zdarzyło można w ciemno powiedzieć,że mało tam pływał.Zwykła to rzecz.
Kończąc,pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam,jeśli poczułeś się nieswojo.Nie było to moim
zamiarem,tak jak wspomniałem.
Cześć!