odchudzicsie
Żona Zenona i spółka podajcie łapkę
Od wielu lat wśród moich najważniejszych "tekstów o życiowym znaczeniu" znajduje się wiersz Piotra Maura, poety z Krakowa, którego miałam przyjemność swego czasu poznać osobiście. Przeczytajcie; wasze posty tak mnie poruszyły, że aż chce mi się wklepać cały utwór:
***
tych ludzi z naprzeciwka nie znam
i chciałbym aby tak pozostało na zawsze
na wieki wieków
nie chcę ich znać
nie chcę mieć z nimi nic wspólnego
żadnych rozmów ukłonów usmieszków uścisków dłoni
nie chcę poznawać przepisów na placek ze śliwkami
ani pokrętnych poglądów dotyczących istotnych rzeczy
nie chcę przeglądać pożółkłych fotografii
i kiwać głową nad urodą ich w pył i proch obróconych prababek
nie chce ich znać bo potrafią wypić tysiące herbat zanim umrą
wsypywać do szklanek tony cukru i godzinami mieszać bezgłośnie
mętny płyn posrebrzanymi łyżeczkami
nie chcę ich znać bo z godną pogardy niedbałością
opowiadaja wciąż te same historie
ni chcę ich znać bo zbyt blisko mieszkają
i tak naprawdę nigdy nie wiadomo ilu ich jest
nie chcę ich znać
na wypadek awarii instalacji elektrycznej
na wypadek nadmiernej ciekawości facetów w prochowcach
z wysoko postawionymi kołnierzami
i nisko spuszczonymi na oczy kapeluszami
poza tym chciałbym mieć możliwość manewru
gdybym któregoś dnia udusił swą żonę
To tyle Piotr Maur.
Z Żoną Zenona pogadam chętnie o tych klimatach na privie jeśli masz ochotę.
Co za tekst :lol:
udusil.zone.patrz.pl
Ojojoj. Po fajnym zaczęciu twojej kariety eryniowskiej myślałam sobie, że na pewno przyszedł jakiś geniusz pisarski, który wszystkich zachwyci swoim stylem, warsztatem i pomysłowością. Niestety, w tym tekście tego nie widać. Jest do bólu niepodobający się.
Dwa największe zarzuty - naiwny jest i zbyt szybko leci z akcją. Dialogi są proste jak drut; zero w nich smaczków, czego, co by zrobiło z nich mniej zwykłą rozmowę. Bohaterzy zachowują się momentami jak uspokojone smarkacze, które jednak mogą w każdej chwili wybuchnąć. Najgorsze jest ona, wkurzająca strasznie. Choć pewnie tak miało być, więc gratuluję, ale na drugi raz błagam, byś więcej nie przesadzał - gdybym dalej musiała czytać jej wypowiedzi, to bym osobiście ją udusiła. Bohater zaś... No tak, przeciwieństwo. Ale mu nie wierzę. Nie wierzę, że dla niego ona była piękna. Piszesz o tym i tylko piszesz, ale nie dajesz tego poczuć ani trochę. Każdy może sobie napisać: "Była cudna jak nikt inny na świecie", nie każdy jednak umie to przekazać. Ty nie umiesz.
Tekst jest do bólu prosty. Styl nie wyróżniający się. Z jednej strony dobrze, że nie eksperymentujesz, jak to ostatnio ludzie lubią robić, z drugiej przez takie pisanie tekst wygląda na nędzny. Taki gniocik, co ledwo trzyma się na nogach. W ogóle już ogólny wygląda tak mówi. Nie rozumiem tych wielkich przerw między kolejnymi wypowiedziami bohaterów. Po jednym Enterze by wystarczyło w zupełności.
Akcja też jest za szybko prowadzona. Chodzi przede wszystkim o końcówkę. Nagle mówisz, że skończona gra, gościu chce iść, ale tamta chce grać, i on się zgadza, grają, później odzywa się żona i okazuje się, że bohaterka to tylko wymysł mężczyzny. A lecisz z tym jakby ktoś cię gonił. Nic z tego nie pozostaje, miesza się, plącze. Poczekaj, opisz co i jak, nie mówię, że z wielką dokładnością, ale żeby to nie było na zasadze: kilka zdań na pięć zmian akcji.
W pomyśle widzę jednak potencjał pewien. Konkretnie w tym, co on ma przedstawiać - że człowiek gra z przeciwnościami. No i przecież tak jest, u wszystkich niemal ludzi na świecie: są przeciwności i trzeba sobie z nimi radzić. Więc to na plus, że coś mówi twój tekst.
Pozdrawiam
Patka
rozmowa pomiędzy historykiem a chemiczką na temat uczciwości
historyk: (z udawanym oburzeniem) ja jestem przecież szczytem uczciwości!
chemiczka: Tomuś, idź szczytować gdzie indziej... ja mam lekcje.
warsztaty dziennikarskie: 'Nie mogę się z tym zgodzić, gdyż to było genialne!'
historyk: "Taaa rolnictwo zmusilo ludzi do wynalezienia chłopa"
lekcja wf:
nauczyciel: uprawia tu ktoś jakieś sporty?
uczennica: Ja gram w szachy.
nauczyciel: No cóż, nie wszyscy są idealni.
historyk: (przy temacie o niewoli babilońskiej) "Żydzi mają tendencję żeby ich wywozić"
warsztaty dziennikarskie: (nauczyciel o swoim kocie)
'Bo ja na przykład uczę Stefana, żeby nie wchodził do wanny, jak jest w niej woda albo żeby nie szedł nad palnik, który jest zapalony.'
lekcja wf. nauczyciel do kolegi z długimi włosami
'kolego na następny raz proszę przynieść gumkę i się zabezpieczyć!'
religia, ksiądz do klasy: "No, koniec! Idźcie w cholerę"
nauczyciel wf'u: "piłka musi być wykonana, bo jak nie to nie ma tego... nie ma dżemu" (cokolwiek miało to znaczyć )
historia, rozmowa o greckich filozofach
uczeń: o tym, że Platon był homoseksualistą może świadczyć to, że nie miał żony'
nauczyciel: 'naczy... ja też nie mam żony'
dyrektorka: "w zeszłym roku warsztaty teatralne prowadził Bolesław Prus"
chemiczka, a propos pogody: "Ciepła zima tej jesieni."
matematyka, wyjątkowo trudny temat, 8 godzina lekcyjna, pare dni do przerwy świątecznej, uczniowie mają dość.
nauczyciel: "Możecie wyobrazić sobie, że ten karp to ja i możecie go zabić, udusić lub mniej humanitarnie torturować. Albo torturować i wystawić raz na mróz raz do wrzątku ;P"
nauczyciel wf'u: "Step by step jak mawiają chińczcy"
j.polski, za oknem jakiś remont, polonistka z prawie rozmarzonym wzrokiem wpatruje się w okno:
"Jak ja lubię mężczyzn z dużymi wiertarkami!"
liczy sie kontekst więc nie dla wszystkich wszystkie teksty mogą być śmieszne, ale widzę, że temat nie cieszy się popularnością, więc postanowiłam go ruszyć
Skoro twierdzisz, że oryginalne teksty NT zostały spalone na stosie, to przedstaw materiały, które to potwierdzają.
Ze Wszystkich 27 uznawanych za kanoniczne ksiąg Nowego Testamentu nie jest dostępny ani jeden oryginał - pozostały jedynie odpisy oryginałów oraz kopie tych odpisów, tworzące całe rodziny kopii, razem - ogromny zbiór manuskryptów.
Najstarsze rękopisy
Z oryginałów ksiąg Pisma Świętego robiono odpisy, czyli rękopisy, pisane na papirusie lub pergaminie. Są to tzw. Kodeksy (codices- zwoje). Najstarsze i najpoważniejsze z nich to:
• Kodeks Watykański- IV w.
• Kodeks Synajski- IV w.
• Kodeks Aleksandryjski- IV lub V w.
• Kodeks św. Efrema – IV w.
Teraz widzisz co zostało z tego, poniżej czasów Konstantyna niema nic.
Wymagania jednak soboru trydenckiego (1545-63) pozwalały tłumaczyć Pismo Święte wyłącznie z łacińskiej Vulgaty, a przy uwzględnieniu wszystkich wad Vulgaty odsunięcie tłumacza od tekstów oryginalnych stanowiło ewidentnie dalsze źródło niewierności przyszłego przekładu.
A oto założyciel kościoła:
Konstantyn tylko w jednym 310 roku rozkazał: powiesić swego teścia, cesarza rzymskiego Maksymiliana II, udusić swych szwagrów, Licyniusza, cesarza rzymskiego i Bassiana - mężów swych sióstr, Konstancji i Anastazji. W roku 336 natomiast kazał: zamordować Licynianusa, syna cesarza Licyniusza, poderżnąć gardło własnemu synowi, cezarowi Kryspusowi (zrodzonemu ze związku z inną konkubiną, Minerwiną) udusić parą w łaźni Faustę, swą drugą żonę, matkę jego trzech synów i dwóch córek.
Samo ogłoszenie Konstantyna cesarzem było aktem bezprawnym i uzurpacją, bowiem Konstantyn sfałszował historię swej rodziny, religię ojca i pochodzenie. Wkrótce, jako cesarz, zapałał miłością do chrześcijaństwa i zapragnął przywrócić wyznawanie zakazanej religii na obszarze swego panowania.
Pod wodzą Konstantyna Kościół prześladowanych pacyfistów zmienił się w Kościół okrutnych prześladowców, głoszących „dobrą, radosną nowinę" ogniem i mieczem! "We wszystkich wojnach, które podjął i prowadził, odniósł błyskotliwe zwycięstwa..." — pisał o nim Ojciec Kościoła, św. Augustyn. Tak oto „wiara miłości" uprawomocniała się dzięki bitewnym rzeziom! Tak oto chrześcijaństwo rosło w siłę!
Czy nie przypomina wam to Stalina?