odchudzicsie
Lynyrd Skynyrd
Lynyrd Skynyrd (wymowa: "Leh-Nerd Skin-Nerd") to amerykański zespół southern-rockowy, którego początki sięgają 1964. Utworzony w 1965 w Jacksonville na Florydzie. Początkowo znany jako The Wild Thing, The Noble Five i One Per Cent. W 1972 przyjął nazwę Lynyrd Skynyrd (zniekształcając imię i nazwisko znienawidzonego nauczyciela - Leonarda Skinnera). Największe sukcesy grupa odnosiła w latach 70. pod przewodnictwem wokalisty i twórcy tekstów Ronniego van Zanta. 20 października 1977 w katastrofie lotniczej zginęli Ronnie van Zant, gitarzysta Steve Gaines i wokalistka Cassie Gaines, a pozostali członkowie zespołu odnieśli poważne obrażenia. Grupa została reaktywowana w innym składzie w 1987.
Kilka piosenek:
"Free Bird"
pl.youtube.com/watch?v=O1mCQKuvzCM
"Sweet Home Alabama"
pl.youtube.com/watch?v=huLklsj_5HI
"Simple Man"
pl.youtube.com/watch?v=sHQ_aTjXObs
Katastrofa z 1972 r. Zdementowano wersję o cudo..
A dajcie spokój stewardessie - ona i tak miała dużo szczęścia - zdrowia i
długiego życia jej życzę - bez żadnych wariografów i badań na prawdę.
Za to należałoby zbadać wszystkich członków komisji badań wypadków lotniczych,
którzy brali udział w wykryciu przyczyn katastrofy - chyba, że już nie żyją -
wtedy tylko ponowne badania złomu i analiza dotychczasowych ustaleń.
Pamiętajcie, że takie cuda zdarzają się rzadko, więc i nasz Miller wyszedł z
katastrofy śmigłowca, a wszyscy naczelni od bezpieczeństwa lotnictwa wojskowego
zginęli w następnej katastrofie - TO JEST CUD!!!
Miller widocznie nie nabruździł w polityce tak jak ci wojskowi eksperci w
bezpieczeństwie Polski - sprawiedliwości stało się zadość.
> Oj Marku Marku jesteś ...niepoprawny!:) Na tym jak Ty to piszesz Ruskim
złomie
> od końca wojny były TRZY katastrofy lotnicze!:)
Ale liczymy katastrofy w Polsce czy na świecie? Bo na świecie to byłoby bardzo
dużo szukania. I trzeba by porównać raczej liczbę wylatanych godzin. A w
Polsce, zakładając mniej wiecej podobne warunki można chyba o pewne porównanie
się pokusić.
Jeśli chodzi o Iły-62 pierwsze egzemplaze zakupiono w 1972. Łącznie zakupiono
ich 7 (potem była wymiana na nowsze Ił62M). W ciągu 17 lat eksploatacji rozbiŁy
się 2. Dwa z siedmiu to raczej kiepska statystyka?
Pierwsze Boeingi 767 weszły do eksloatacji w 1989. Obecnie LOT ekspoatuje ich
6. W ciągu 17 lat było zero katastrof.
Pierwsze An-24 zakupiono w 1966 (łącznie 20), eksploatowano do okolo 1990. W
tym czasie, około 24 lat, rozbiło się 5. W 1991 weszły pierwsze ATR-42 (obecnie
jest ich 13). Liczba katastrof - zero.
Debiutowała jako 19-latka na początku lat 70-ych w zespole "Waganci".Od 1972
r.śpiewała solo aż do 1980 r.,kiedy zginęła tragicznie w katastrofie lotniczej
wracając z występów w USA.Jej córką jest Natalia Kukulska,jej mężem i
jednocześnie kompozytorem większości Jej piosenek był Jarosław
Kukulski.Największe przeboje Anny Jantar to: "Najtrudniejszy pierwszy
krok";"Tyle słońca w całym mieście";"Staruszek świat";"Nic nie może wiecznie
trwać"/ kompozycja Romualda Lipki z "Budki"/ i cała gama innych,których nie
sposób wymienić.
Kiedyś oglądałam film katastroficzny, rónież o katastrofie samolotu
(i o kanibaliźmie zarazem).
Zacytuję Wikipedię:
"Kanibalizm współcześnie zdarza się wśród ocalałych ofiar
katastrof, np lotniczych lub morskich. Jednym z najbardziej znanych
takich przypadków jest los ocalałych w katastrofie urugwajskiego
samolotu (lot 571) 13 października 1972 w Andach. Katastrofę
przeżyło 32 z 45 pasażerów. W obliczu śmierci głodowej część
ocalałych zdecydowała się na jedzenie ciał zmarłych towarzyszy, ci
którzy nie zdecydowali się na ten drastyczny wybór zmarli z głodu.
Ekspedycja ratunkowa uratowała 16 osób".
Ci ocaleni przez radio usłyszeli, że już nikt ich nie szuka. Potem
chyba jeden z ocalałych wyruszył po ratunek.
Z pierwszego posta nie wynikało, że msza odbyła się kilka dni po.
Zrozumiałam, że niemal od razu po katastrofie samolotu.
Jeżeli rzeczywiście Msza była dość odległa od daty tragedii - szłowa
księdza można uznać za nietrafione.
Jeżeli natomiast jeszcze mówiło się o zaginięciu samolotu ksiądz
zachował się ok.
Jak przeżyć katastrofę lotniczą?
Trzeba się dużo modlić. I tyle. To jedyna rozsądna rada. Bo żadne miejsce bezpieczne nie istnieje - kto siedział z tyłu w czasie katastrofy w Andach w 1972 ten zginął, bo ogon odleciał dużo wcześniej. A dwa miesiące w śniegu w górach przeżyli tylko młodzi, najsilniejsi mężczyźni.
A ja powiem od siebie pewien argument, którego tu jeszcze nikt nie użył. Tak
się strasznie zwolennicy latania zawsze powołują na statystyke, ale ta
statystyka jest tylko ilosciowa. Kiedy jadę pociągiem/samochodem tez moge
zginąć, ale mam teoretycznie przynajmniej minimalny wpływ i minimalne szanse.
Nie chcę wdawać się w szczegóły, ale jak widze wariata, to wolę odpuścić, niech
sobie jedzie. Zawsze jest też jakaś poduszka powietrzna i szczęsliwy traf.
Kiedy samolot np. ulega dekompresji i rozerwaniu na 10000 m, to nie ma juz
żadnych szans. A przepraszam - był _1_ taki przypadek, chyba w 1972 r. - jako
jedyna przeżyła stewardessa chyba jugosłowiańskiego samolotu, który rozbił się
(znowu chyba) gdzieś w Austrii. Samolot spadł z 8-10 km. To był cud. A takie
rzeczy działy się na przełomie lat '60/70 z bodajże DC-10(?). Jeśli już bawić
się w statystyki, to nalezy postawić inne pytanie. Ile katastrof lotniczych
zakończyło się szcześliwie (wszyscy przeżyli) w stosunku do katastrof w ogóle i
porównać to z wypadkami na ziemi?
Co do załóg, to ufam, że wiedzą, co robią.
I jeszcze pytanie z innej beczki - chciałbym pojechać do USA, ale nie polecieć.
Podobno są jakieś czarterowane kabiny na ekspresowych statkach towarowych do
Montrealu bodaj. Czy coś ktoś wie dokładnie? Ostatecznie mamy czasy lepsze niż
za Titanica ;-).
Gość portalu: michal napisał(a):
> To moze powiesz cos o sukcesach oreza francuskiego (poza
republikami
> bananowymi), gdy dzialali bez pomocy sojusznikow. Chyba
niewiele sie znajdzie
> od czasow Napoleona.
> >
Oczywiście - służę i proszę o coś w zamian (o tym na końcu:)
1 żaden kraj po II w.św. nie działał zupełnie bez sojuszników
(to byłaby dyplomatyczna katastrofa) więc wybacz ale ten
argument odrzucam
2 wielkie militarne akcje Francuzów zakończone wg mnie sukcesem,
bądź takie, których Francuzi nie muszą się wstydzić (wymienię
tylko te po II w.św, bowiem z wcześniejszymi byłoby ich zbyt
wiele - i tylko te wielkie):
I Plan i opracowanie akcji przeciwko Egiptowi w 1956 r.
(najlepsze ówczesne w Europie myśliwce francuskie Mystere
otrzymał Izrael, plan operacji wymyślili Francuzi) - Francuzi
udaremniają atak floty egipskiej na wybrzeże Izraela, dobrze
przeprowadzony i udany desant sił francusko-angielskich - ale
polityczne powikłania i koniec operacji (głównie przez
opieszałość i lęki Brytyjczyków). Mimo wszystko militarny sukces
operacji - ale dyplomatyczna klęska.
II Wietnam - wojna trwała 8 lat (1946-1954) - przegrana - ale
kto tam nie przegrał? i co najistotniejsze kto tyle tam
wytrzymał (USA - 1964 - 1972 - dokładnie tyle samo, a o ile
większy miały od Francji potencjał?)
III Algieria - wojna 1954-1962 – pod względem stricte militarnym
nie mają się czego Francuzi wstydzić - rokowali z pozycji siły,
uznali niepodległość Algierii, ale: zatrzymali ważną bazę w Mers-
el-Kebir, zachowali na lat pięć swe lotniska w Algierii, mogli
prowadzić na Saharze doświadczenia z bronią A i wydobywać nadal
ropę (czego chcieć więcej?)
o pomniejszych bardzo udanych akcjach sił francuskich zgodnie z
twą prośbą nie wspominam:)
Francja jest OBOK USA krajem mającym po II w. św. w prowadzeniu
dużych operacji wojskowych największe doświadczenie. (w małych
też)
Aha i moja prośba - wymień mi wojny USA - prowadzone bez żadnych
sojuszników, o dużej skali w których ich wojska odniosły
sukcesy, pozwalające na zrealizowanie politycznych celów?
pozdr.
Hugues de Terlon
Inne haniebne wyroki
Wiadomość z Rzepy z 22.07.04 r.
Maria Turlejska (1918 - 2004)
Demaskatorka stalinizmu w Polsce
W 1984 roku w Bibliotece "Krytyki" podziemnej Niezależnej Oficyny Wydawniczej
ukazała się książka "Te pokolenia żałobami czarne... Skazani na śmierć i ich
sędziowie 1944 - 1954". Opowiadała o zbrodniach stalinowskich w Polsce na
podstawie źródeł niewątpliwie pochodzących z tajnych archiwów PRL. Jej autorką
(zakonspirowaną pod pseudonimem Łukasz Socha) była Maria Turlejska,
kierowniczka Wydziału Historii Partii KC PPR w latach 1947 - 1948, a następnie
wykładowczyni historii m.in. w Instytucie Nauk Społecznych przy KC PZPR i w
Wojskowej Akademii Politycznej. W drugim wydaniu książki, w 1989 roku w
londyńskim Aneksie, już pod własnym nazwiskiem, Turlejska przyznała, że
niektóre wykorzystane dokumenty dał jej w 1980 roku Władysław Gomułka.
Maria Turlejska pochodziła z rodziny o socjalistycznych tradycjach, była
siostrą cioteczną Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Studiowała socjologię u
Stanisława Ossowskiego. Należała do Związku Niezależnej Młodzieży
Socjalistycznej, bywała na spotkaniach nielegalnego "Spartakusa". Tam poznała
późniejszego męża, Jana Turlejskiego, działacza KPP, w 1941 roku członka
utworzonej w ZSRR "Grupy Inicjatywnej" PPR. Zginął w katastrofie lotniczej przy
próbie przerzutu do kraju.
Turlejska była zecerem w tajnej drukarni PPR, należała do GL i AL, w powstaniu
warszawskim walczyła na Starym Mieście. Do 1948 roku pracowała w ekipie Gomułki
w KC PPR. W 1955 roku została usunięta z PZPR. Zrehabilitowana po październiku
1956 roku, wykładała historię, m.in. na uniwersytetach Warszawskim i
Wrocławskim. Znów wpadła w niełaskę po upadku Gomułki. W 1972 roku jej "Zapis
pierwszej dekady" wycofano z księgarń i oddano na przemiał, a autorkę wyrzucono
z WAP. Wtedy to Adam Michnik zaproponował jej udział w niezależnym seminarium
historycznym. Po 1976 roku publikowała w drugim obiegu. W 1987 roku za "Te
pokolenia żałobami czarne..." dostała Nagrodę Kulturalną "Solidarności".
Zmarła w wieku 86 lat. AKA