odchudzicsie
Mariusz Górnicz
PS. Czy trzeci pomysł, tzn. zlot w małym miasteczku, do którego
nietrudno trafić, np. Kazimierzu Dolnym, znajdzie zwolenników? Osobna
lista?
Ja dołożę starań, żeby się z wami wreszcie spotkać gdziekolwiek, ale nie
ukrywam, że najłatwiej mi dojechać do Warszawy.
Hania
Doradźcie proszę,
Chcę odwiedzającej mnie Rosjance pokazać Malbork. Jak doradzicie tam jutro
rano dojechać z Warszawy i co ew. poza zamczyskiem zobaczyć? O której
wyjechać żeby wycieczka zajęła jeden dzień?
Miałem na jutro jeszcze typ w postaci Kazimierza Dolnego... ale jakoś po
zasięgnięciu języka mi nie leży.
Po sylwestrze wchodzi w grę Kraków :)
Pozdrawiam,
Robert
Robert.I napisał(a):
Doradźcie proszę,
Chcę odwiedzającej mnie Rosjance pokazać Malbork. Jak doradzicie tam jutro
rano dojechać z Warszawy i co ew. poza zamczyskiem zobaczyć? O której
wyjechać żeby wycieczka zajęła jeden dzień?
Miałem na jutro jeszcze typ w postaci Kazimierza Dolnego... ale jakoś po
zasięgnięciu języka mi nie leży.
Malbork to najlepszy jest w lecie- ladne zielone dziedzince, cieplo.
Ciekaw jestem jak to bedzie w zimie bo wlasnie neidawno komus
odradzalem... A na zwiedzanie zamku to 3h trzeba przeznaczyc...
Cześć,
no i znów mam problem.
Potrzebuję pojechać z kobitką za jakieś 3 tygodnie na weekend.
Ważne aby nie było strasznie daleko od Warszawy (100 - 150 km), żeby mozna
tam było dojechać PKSem albo pociągiem.
Zaś najważniejsze aby nocleg znaleźć w porządnym pensjonacie, hoteliku.
Czyli powinno być czysto, kulturalnie i z łazienką w pokoju a nie na
korytarzu :)
Aha! Możliwość wyżywienia też nie jest bez znaczenia :)
Jakiś las by się przydał w pobliżu.
Czy podzielicie się swoimi doswiadczeniami w tym zakresie ? :)
Ever coś kiedyś pisał (czy się dowiadywał) na temat Kazimierza Dolnego ale
jego relacja nie była zbyt ciekawa więc założmy, że to odpada :)
TIA
"Maciej Muran" <tyt@faq.net.PL.spam-jest-fewrote in message
: Cześć,
: no i znów mam problem.
: Potrzebuję pojechać z kobitką za jakieś 3 tygodnie na weekend.
: Ważne aby nie było strasznie daleko od Warszawy (100 - 150 km), żeby
mozna
: tam było dojechać PKSem albo pociągiem.
: Zaś najważniejsze aby nocleg znaleźć w porządnym pensjonacie, hoteliku.
: Czyli powinno być czysto, kulturalnie i z łazienką w pokoju a nie na
: korytarzu :)
: Aha! Możliwość wyżywienia też nie jest bez znaczenia :)
: Jakiś las by się przydał w pobliżu.
: Czy podzielicie się swoimi doswiadczeniami w tym zakresie ? :)
: Ever coś kiedyś pisał (czy się dowiadywał) na temat Kazimierza Dolnego
ale
: jego relacja nie była zbyt ciekawa więc założmy, że to odpada :)
Te wszystkie warunki akurat dobrze Kazimierz spelnia. Nie wiem dlaczego juz
go odrzuciles.
Kazimierz jest przepelniony w wakacje. Teraz, na jesieni powinno byc pusto
i milo.
Użytkownik "lilli" <li@poczta.onet.plnapisał
Prosze powiedzcie mi gdzie warto wybrac sie w weekend za warszawe?
Stały punkt prgramu to Kazimierz Dolny nad Wisłą.
No i jak tam dojechac nie mahc samochodu
PKS ? Albo PKP i PKS ?
Szuwaks napisał(a):
"komorowa" <komor@interia.net.plnapisał:
| jak najlepiej i najkrocej dojade z warszawy do kazimierza
| dolnego(autobus, pociag, bus)?????
wpław?
:)
Szuwaks - On chciał dojechać ;)
On Tue, 27 Feb 2001 15:53:27 +0100, Witold Romaniak wrote:
Czy mozecie mi podpowiedziec jak najlepiej dojechac do Kazimierza Dolnego z
Warszawy ?
PKS'em, pociagiem ? Skad ?
Jechac zamierzam tak w sobote rano...
Myślę że najlepiej PKP-em z Centralnego do Puław (każdy pociąg jadący w
kierunku Lublina zatrzymuje się w Puławach). Pośpiesznym jakieś 2 godz
z minutami. Z Puław do Kazimierza już transportem drogowym (PKS, jakieś
prywatne busy jest tego sporo) ale dokładne szczegóły to już na miejscu
w Puławach. W sumie nie powinno Ci to zająć więcej niż trzy godziny.
Pozdrowienia
Mort
Kazimierz Dolny, jak dojechać?
Czy można (nie mając samochodu) dojechać do Kazimierza bez dwóch przesiadek? (Warszawa i Puławy) Nie ma jakiegos autobusu? Nie mogłam nic znaleźć w necie alnbo po prostu nie am takiej możliwości :-( Chyba będę musiała jechac do stolicy, stamtąd pociągiem do Puław i jeszcze pksem do Kazimierza bo pociągi tam nie dojeżdżają jak sie zdążyłam zorientować... A wie ktoś ile czasu zajmuje podróz z Puław do Kazimierza? Dzieki za wskazówki.
ogabignac napisał:
> Jeżeli dawno w Polsce nie byłaś weź pod uwagę jazdę po polskich drogach.
> Tu(prawie) nie ma autostrad i jest bardzo niebezpiecznie.
bylismy w sierpniu 2003,kupilam wtedy 5 przewodnikow ,nikt o polskich drogach
nic nie pisal,synowa byla w ciazy ,jechalismy 50 km na godzine, wlasnie chcia
lam cie zapytac jak ominac Warszawe bo w2003roku nasza trasa byla Swiecko,
Poznan,Konin Torun Malbork,Trojmiasto,Gizycko,Mikolajki,Bialystok,Warszawa
Kazimierz Dolny,Sandomierz,Krakow,Opole i Niemcy,te ostatnie km przed granica
niemiecka to tez okropna rzecz,po prostu pytanie ,jak najlepiej i najbezpiecz
niej dojechac do Bialegostoku?z gory dzieki .
Wróciliśmy, było super.
Byliśmy przez 2,5 dnia w Górze Puławskiej.
Pozwiedzaliśmy, grillowaliśmy, spacerowaliśmy i pojedliśmy.
W piątek ruszyliśmy z Warszawy moją ulubioną
trasą, czyli do Sobiekurska DK 801 po praskiej stronie, mostem w
Górze Kalwarii i dalej DK 79,48 przez Magnuszew i Kozienice i DK 738
do Góry Puławskiej.
W Górze P. mamy namiar na super tani nocleg w gospodarstwie
agroturystycznym (do Kazimierza przepływa się promem). Dojechaliśmy
na grilla, pobalowaliśmy, ale budziki były ustawione na 9-tą rano.
Sobotę zaczęliśmy od targu w Puławach, jakby w Warszawie nie było -
galeria handlowa (bo była wyprzedaż i kupiłem bluzę za 70% ceny).
Pojechaliśmy też i dlatego, że padał deszcz.
W południe rozpogodziło się i ruszyliśmy do Kazimierza Dolnego.
Nastał upał, wymyśliliśmy rejs statkiem. Ponad godzinę pływaliśmy po
Wiśle, coś fantastycznego.
Po zejściu na ląd powłóczyliśmy się uliczkami Kazimierza, ale bez
wspinania się na zamek i trzykrzyską górę. Sanktuarium, spacer do
kirkutu na Czerniawach, a potem obiad Pod Wietrzną Górą. Kelnerka
chyba zostanie świętą
Z Kazimierza powrót do Puław, zakupy na grill i na kwaterę.
Wieczór nad grillem, ale dotlenieni szybko padliśmy.
W niedzielę zrobiliśmy sobie fest śniadanie, spakowaliśmy się i
poszliśmy na truskawki (gospodyni pozwala rwać ile się chce, a rosną
tuż za domem). Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy zwiedzać zespół
pałacowy w Puławach (od maja tego roku można go zwiedzać - pierwszy
raz w historii). Pałac zachwyca, a park powala na kolana.
Mogliśmy tam zostać do wieczora, ale w planach jeszcze był Czarnolas.
Poopalaliśmy się na skarpie, wypiliśmy kawkę i ruszyliśmy na
północny zachód.
Czarnolas położony na końcu świata, dojazd szokujący, bo jedzie się
jakimiś pozaklasowymi drogami. Na okrągło, bo inaczej się nie da.
Muzeum ciekawe, nawet bardzo. To nie jest proste zrobić muzeum
pisarza, którzy zszedł 400 lat temu.
Piękny park i pałac (pałac stoi w miejscu dworu Kochanowskich).
Pospacerowaliśmy, pobyczyliśmy się i czas nam było do Warszawy.
Na postój i miejsce późnego obiadu wybraliśmy Wiklinowy Zajazd w
Magnuszewie, wybór był przedni. Ogromne porcje pysznego jadła za
śmieszne pieniądze. Wystrój wilkinowo-mosiężny.
A z Magnuszewa 70 km i byliśmy na powrót w stolicy.
Byliśmy tam gdzie flisacy Wisłę pokonują
Byliśmy przez 2,5 dnia w Górze Puławskiej.
Pozwiedzaliśmy, grillowaliśmy, spacerowaliśmy i pojedliśmy.
W piątek ruszyliśmy z Warszawy moją ulubioną
trasą, czyli do Sobiekurska DK 801 po praskiej stronie, mostem w
Górze Kalwarii i dalej DK 79,48 przez Magnuszew i Kozienice i DK 738
do Góry Puławskiej.
W Górze P. mamy namiar na super tani nocleg w gospodarstwie
agroturystycznym (do Kazimierza przepływa się promem). Dojechaliśmy
na grilla, pobalowaliśmy, ale budziki były ustawione na 9-tą rano.
Sobotę zaczęliśmy od targu w Puławach, jakby w Warszawie nie było -
galeria handlowa (bo była wyprzedaż i kupiłem bluzę za 70% ceny).
Pojechaliśmy też i dlatego, że padał deszcz.
W południe rozpogodziło się i ruszyliśmy do Kazimierza Dolnego.
Nastał upał, wymyśliliśmy rejs statkiem. Ponad godzinę pływaliśmy po
Wiśle, coś fantastycznego.
Po zejściu na ląd powłóczyliśmy się uliczkami Kazimierza, ale bez
wspinania się na zamek i trzykrzyską górę. Sanktuarium, spacer do
kirkutu na Czerniawach, a potem obiad Pod Wietrzną Górą. Kelnerka
chyba zostanie świętą :)
Z Kazimierza powrót do Puław, zakupy na grill i na kwaterę.
Wieczór nad grillem, ale dotlenieni szybko padliśmy.
W niedzielę zrobiliśmy sobie fest śniadanie, spakowaliśmy się i
poszliśmy na truskawki (gospodyni pozwala rwać ile się chce, a rosną
tuż za domem). Pożegnaliśmy się i pojechaliśmy zwiedzać zespół
pałacowy w Puławach (od maja tego roku można go zwiedzać - pierwszy
raz w historii). Pałac zachwyca, a park powala na kolana.
Mogliśmy tam zostać do wieczora, ale w planach jeszcze był Czarnolas.
Poopalaliśmy się na skarpie, wypiliśmy kawkę i ruszyliśmy na
północny zachód.
Czarnolas położony na końcu świata, dojazd szokujący, bo jedzie się
jakimiś pozaklasowymi drogami. Na okrągło, bo inaczej się nie da.
Muzeum ciekawe, nawet bardzo. To nie jest proste zrobić muzeum
pisarza, którzy zszedł 400 lat temu.
Piękny park i pałac (pałac stoi w miejscu dworu Kochanowskich).
Pospacerowaliśmy, pobyczyliśmy się i czas nam było do Warszawy.
Na postój i miejsce późnego obiadu wybraliśmy Wiklinowy Zajazd w
Magnuszewie, wybór był przedni. Ogromne porcje pysznego jadła za
śmieszne pieniądze. Wystrój wilkinowo-mosiężny.
A z Magnuszewa 70 km i byliśmy na powrót w stolicy.