odchudzicsie
On Thu, 05 Sep 2002 14:51:19 +0200, Jacek <golfmas@poczta.onet.pl
wrote in article <16781-1031230@pd57.katowice.sdi.tpnet.pl:
Michal Biek wrote:
[...hmm... widzę, że trafiaja do nas na pnn-g odpryski jakiejś dyskusji
z pl.comp.mail...]
| Jacek wrote:
| [...]
| Usenet to nic wiecej niz ulica, a na niej nieznajomi.
[...]
Czemu akurat ulica? Proponuję bardziej opisową metaforyke:
Usenet to nic więcej, niż kawiarnia, w której siedzisz sam przy
stoliku, a nieznajomi przy sąsiednich stolikach dobrze się bawią.
Usenet to nic więcej, niż zabawa taneczna na której podpierasz
ściany, a nieznajomi dobrze się bawią na parkiecie i przy barze.
Usenet to nic więcej, niż prywatne przyjęcie, które podglądasz przez
okno. Nieznajomi ze środka czasem widzą Twoją twarz rozpłaszczoną na
szybie; wzdragają się wtedy i szybko zasuwają zasłony.
| A moje dane, poza @invalid masz w naglowku msg.
Ale poniewaz te dane sa nieweryfikowalne, to rownie dobrze mozesz tam
wpisac jan kowalski czy przedmiotowy placek,
[...]
Każdy nowy gość, który wchodzi do kawiarni albo na zabawę taneczną
i pragnie samotnie siedzieć przy stoliku tudzież podpierać ściany,
powinien pilnie słuchać wskazówek Experta w tej dziedzinie.
Nina
witam,
czy znacie w Gdansku jakis lokal (kawiarnia, bar, klub, knajpka, itp.)
gdzie sa wydzielone miejsca dla niepalacych
ale takie prawdziwe, nie teoretyczne
coby nie smierdzialo ze stolika obok
ze strefy dla palacych...
dzieki i pozdrawiam,
marcan
wstyd? to co ja mam powiedziec? - Rzecz dziala sie kilka dni temu
we Francji, jakies male turystyczne miasteczko, pelno ludzi wkolo,
stoliki z parasolami wystawione na zewnatrz kawiarenek ... i ja -
probujaca zaparkowac motocykl w miejscu niedozwolonym dla
samochodow, bo wszedzie mnostwo pacholkow (takie wmontowane na stale
w asfalt hihihi), predkosc 3 km/h i ... zawadzilam o jeden z takich
pacholkow moimi torbami bocznymi na motocyklu, torba sie zaczepila o
pacholek na tyle mocno, zeby przewazyc moj motocykl i ... BACH! nie
bylo osoby, ktora by sie nie obejrzala. Straty: poszlo lusterko. I
jaki wstyd byl jak zdjelam kask ... ))
ciekawy wywiad z prof.Gadaczem w najnowszym dodatku
do ''Polityki''.To a propos Sartrea,podobno on jako jedyny
przyznawal się do egzystencjalizmu.Zwlaszcza spodobal mi sie
termin ''filozofia kawiarnianego stolika''.Gdzie te spory i dyskusje
po swit? Nasza kawiarenka to tylko namiastka...
Wracając do tematu kawairenek przystosowanych dla mam rodziców i dzieci to znam
takie fajne miejsce w Podkowie Lesnej.
Kawiarenka nazywa się WERANDA&CAFFE i atmosfera przesympatyczna. Mieści się ona
zaraz przy placu zabaw dla dzieci. Pomysł poprostu super. Dziecko bawi się na
placu zbaw a mamusie mogą siedzieć sobie przy stoliku na dworze i popijać kawkę.
Drugie miejsce to MILI MOI też ma swój klimat. Dla dzieci jest umiejscowiona
specjalna szafa. Jak się ją otwiera to w śroku jest mnóstwo poduszek i lampka
a w szufladach zabawki. Jest też kącik do przeglądania i czytania książeczek a
także komputer dla trochę starszych.
Dzieci zajmuja sie sobą a rodzice moga się trochę zrelaksować.
To dobry pomysł na biznes. W każdym razie przyciąga mnóstwo rodziców z dziećmi.
Musze kończyć, bo moje dziecko już chce oglądać bajkę na kompie.
Ertes.skad wiesz ,ze knajpy prosperuja ? prosperowanie to nie to samo ,ze
egzystuja.knajpy zyja z ludzi wewnatrz a nie na zwnatrz.moge cie zapewnic,ze po
obiedzie lub kolacji,wielu lubi zapalic i wypic koniaczek przy stoliku lub
drinka przy barze.To nieodlacznie zwiazane z kultura gastronomii.To nie kultura
McDonalds.kawiarnia lub bar ,bez moznosci wupicia czegokolwiek i
zapalenia,traci swoj urok i sens.zamieniaja sie te instytucje w zaklady
zbiorowego zywienia." Gosciu zjadles podziekuj zaplac i na ulice idz popalic"
To wole w domu zostac.jesli mam pic w barze i palic na zewnatrz to zadna
przyjemnosc.Wypije piwo ,wyjde zapalic i jak juz jestem na ulicy,to sobie ide
do domu.Nie wypija jeszcze jednrgo i knajpa traci.wiecej traci niz ty myslisz.I
z prosperowaniem ,to juz gorzej.W koncu to wiekowe tradycje i banda oszolomow
nie moze niszczyc lub uniemozliwiac ludziom swobodnego wyboru.Powinny byc
knajpy dla palaczy i inne.To ok.mam wybor.
czasami dochodzi sie do pewnego wieku w ktorym ma sie przyzwyczajenia np.
Ulubiony lokal,swoj stolik i fotelik,towarzystwo.zamawiam koniaczek,mocze
koncowke cygaraw koniaczku,biore to w usta,zapalam ,zaciagam sie z
luboscia,lyczek koniaku i zaczyna sie dyskusja nad zmiana porzadku swiata.to
jest tez zycie
:)))))))))))))))
ach, co to byl za dzien!
Bylysmy w trojke na wycieczce we Freiburgu. Co to za sliczne miasto,
jak ja sie tam dobrze czuje! i jak ce-jot mowi o swoim miescie, tak
ja zawsze zauwazam we Freiburgu: masa irytujaco pieknych ludzi:)))
To zupelnie inni ludzie jak w moim prostackim Mannheim. Moge
godzinami siedziec na laweczce, przy stoliku, w ulicznej kawiarence -
i obserwowac ludzi. Mnostwo tez oryginalow. Ale wszystkich przebila
pani ze stroju i stylu przypominajaca Elota Johna:)))) Nastroj
mialysmy wspanialy, choc zaraz w pierwszym sklepie, w pierwszej
godzinie, ktos rabnal znajomej sony-kamere za 447 eurosow. Zachowala
sie dzielnie, byla oczywiscie zdenerwowana, ale w najmniejszym
stopniu nie zepsula ani nam ani sobie nastroju. Nawet zartowala, ze
mnie przebila na liscie strat - chodzilo jej o moje rachunki z
Alibabom. A ja plaszczyka wprawdzie nie kupilam, ale swietne
sportowe buty i tez jestem zadowolona. No i te zolknace liscie,
blekitne niebo, slonce do oporu i piekny, kolorowy targ a raczej
targowisko wokol MĂźnsteru Freiburskiego. Nieraz mysle jakby sie moje
zycie potoczylo, gdybym byla tam przed 33 laty zostala... A ja po 6
miesiacach wyjechalam do...Mannheim:(((((( Wiem ze sa wsrod Was
ludzie, ktorzy czesciej opuszczali zagrzane miejsca - nie zal Wam
czasem tych opuszczonych miejsc?
Firuzaga i cig borek
Firuzaga (nie mylic z Firuz drzwi obok), kawiarnia kolo meczetu o tej samej nazwie, Cihangir, na Siraselviler. Fantastyczne miejsce na herbate o kazdej porze dnia i nocy, pelne ludzi wszelkiego pokroju i przekroju. Z tymi drzwiami to przesadzilam, bo to miejsce otwarte na powietrzu, przy samej ulicy. Nie serwuja zbyt wiele do jedzenia, ale zawsze mozna przyniesc wlasne i nikt sie nie czepia Przy ladnej pogodzie wszystkie stoliki zajete.
Za kawiarnia w strone meczetu schodkami w dol jest malutkie miejsce cigborek&manti, nazywa sie chyba Deniz lub Akdeniz Cafe, zawsze zapominam sprawdzic dokladna nazwe (cos z morzem). Ceny bardzo przystepne, jedzenie fantastyczne. Prowadzi przesympatyczna para, osobiscie obsluguja gosci. Chodze tam zawsze jak mam ochote zjesc poza domem, nie wydajac przy tym specjalnie pieniedzy
Irena Jarecka
A kiedy już przyjdzie czas, pełne po brzegi są kawiarenki.
Pod okna ich, pełne gwiazd,
gdzieś w zakamarki wielkich miast ciągnie nas.
Kawiarenki, na, na, na, kawiarenki na, na, na
Małe tak, że zaledwieś wszedł, zniżasz głos aż po szept.
Mimochodem, kamien w wodę,
wpadnie coś z bardzo wielkich spraw
w czarną toń małych kaw.
Kawiarenki na, na, na, kawiarenki na, na, na
Z cienia w pół i ze światła w pół ty i ja, i nasz stół
Za witrażem szklanych marzeń ledwo świat
poznajemy już, choć jest tuż.
Miejsc wkoło nas coraz mniej,
już dymi z okien złotym obłokiem
I barman już woła:
"Hej ! Już kawiarenka rusza w rejs, wielki rejs"
Kawiarenki na, na, na kawiarenki na, na, na
Stolik nasz w nieważkości lamp krąży tu, krąży tam.
Filiżanki - białe ptaki -lecą wprost w kolorowy dym,
płyną w nim, giną w nim.
Pan i pani zaszeptani, któż to wie, gdzie naprawdę są,
ona z nim i on z nią.
Kawiarenki, kawiarenki,
porwą gdzieś w siódme niebo aż stolik nasz.
No to uwaga Mili Moi (Miłe Moje?)
Propozycja jest taka: 07.03.(piątek) krakowski Kazimierz, kawiarnia
Alchemia, godzina 19.00.
Jeżeli odpowiada, dajcie koniecznie znać, bo zarezerwuję stolik w
zależności od ilości chętnych :)
Mój telefon: 696 955 705.
Renata :)
Spokojnie w Holandii mozna zyc bez znajomosci flamandzkiego . Byle chlystek z
butki z Hot Dogami ,czy paniusia na poczcie smigaja po angielsku i niemiecku.
Zreszta sa bardzo mili i pomocni nawet jak tlumacza na migi. Jak bylem w
Amsterdamie to bez problemu dogadalem sie (bez znajomosci w/w jezykow) z
gosciem ktory handlowal trawa w jednym z barow sprzedajacych maryche . Na tacy
przyniosl towar do stolika. I jeszcze dal zapalniczke w prezencie. Pelna
kultura. Pamietam jak dzis ze kawiarenka nazywala sie "Under Milki Way". Kiedys
pewna kapela nagrala piosenke o tym samym tytule.
Tak wyszedlem nacpany ze zakochalem sie od razu w prostytuce pracujaca za
szyba. To byla romantyczna noc. Kanaly amsterdamskie w ktorych odbijaly sie
czerwone swiatla nabrzeznych burdeli . Tez sie z nia dogadalem. No moze nie do
konca ale guldeny holenderskie pomogly w tej konwersacji. Ale bylo przyjemnie.
Smieszny jest ten ich jezyk. Fajnie tak charcza.