odchudzicsie
Ja również nigdy już nie wezmę neta radiowego! Nawet jak by mi dopłacali - poważnie! Na nim nawet gg mi się zacinało. Lekki deszczyk i już się wszystko pogarszało...
Ale jeśli już jesteśmy przy bezporzewodowym - nie polecam opcji livebox - dziadostwo straszne z zerowym zestawem zabezpieczeń i bardzo ograniczoną mocą. W kawalerce się sprawdza, ale jeśli macie większy lokal to polecam zainwestować w punkt dostępowy jakieś lepszej firmy pokroju linksysa - neostrada nie pociągnie więcej niż w promieniu kilkunastu metrów.
Teraz mam neostrade (właśnie livebox'a) i nie narzekam. Mieszkam w domku jednorodzinnym i mam laptopa. U mnie w pokoju net działa wyśmienicie (przez wi-fi), w pokoju piętro niżej (tym bezpośrednio pod moim) również wyśmienicie, ale już w następnym pokoju albo sygnał jest bardzo słaby albo w ogóle net nie działa. Jeżeli na drodze między livebox'em a laptopem są 3 ściany to już raczej kiepskie szanse na to by internet działał... Teoretycznie nie problem przenieść livebox'a i podłączyć do innego gniazdka, ale ja i tak raczej tylko używam neta w pokoju, więc mi to nie przeszkadza.
Być chorym, leżeć w łóżku, siedzieć w necie - bezcenne :-)
Mój kumpel natomiast bardzo narzeka na blue connect. Mówi, że w życiu mam nie wierzyć w te reklamy co koleś sobie jedzie pociągiem i używa neta, bo to nawet w Poznaniu w niektórych miejscach kiepsko działa. On mieszka na winogradach i tam ten net chodzi średnio, a u niego w pracy (pracuje na ratajach) już działa dobrze. I nie dość, że taki internet jest bardzo drogi, to ma chyba limit 500mb, więc w ogóle bez komentarza... Tzn. można dopłacić, żeby mieć większe limity, ale ponoć trochę to kosztuje...
Mam pytanko-jestem z Warszawy i bardzo chce studiowac etno w Poznaniu. Czy moze mi jakis Poznaniak powiedziec w jakiej cenie sa kawalerki do wynajecia? Moze to nie jest bezposrednio zwiazane ze studiowaniem,ale bez mieszkania nie bedzie studiowania
Brauni, proszę...
Nie pisz mi, że o życiu nie wiem nic, bo wiem więcej niż niektózy...
Fakt, uczę się jeszcze w liceum, moja siostra jest starsza, w dodatku niepełnosprawna i żyjemy obie w domciu mamusi, który tak naprawdę nie jest jej. Moja mama jako pielęgniarka zarabia 1450zł, z czego 1200zł wydaje na same rachunki. Np. spłaty długi ojca, który stwierdził, że mieszkać z nami nie będzie, i chociaż zarabia 4 razy tyle co moja mama, długów włąsnych też płacić nie będzie, nie wspominając o alimentach.
Dziadek jest alkoholikiem i całą emeryturę przepiernicza w ciągu dnia, a potem cały miesiąc głoduje, wiec dochodzi żywienie dziadka...
Jako, że nie mieszkamy w mieście trzeba kupować bilety miesięczne do szkoły, pracy... i mogłabym tak wymieniać w nieskończoność, ale po co ? Ty lepiej ode mnie wiesz jak wygląda życie, bo ja się kuzwa na niczym nie znam...
Ale dobrze dzieciaczki, wyjeźdźcie za granicę i nie wracajcie... potem więcej będą płacić tym którzy zostaną... xD
Hmmm... no coz - ale z tymi problemami i tak boryka sie Twoja mama.
NIe twierdze ze to sie nie tyczy Ciebie.. jednak nie bezposrednio.
I po takich przezyciach dziwie, sie - ze piszesz ze w Polsce jest
super i nie trzeba wiele robic zeby sie dorobic. No jak widac
tak nie jest - na zalaczonym przykladzie.
Ja akurat nie kupuje biletu miesiecznego - bo jezdze samochodem,
na ktory wydaje faktycznie wiecej niz na miesieczny, ale to moj wybor.
Miesieczny w Poznaniu kosztuje (nie wiem ile dokladnie) ponad 60 zl
we Warszawie black rose pisze ze 86. Jednak jak sie mieszka
w malym miescie lub na jego obrzezach to zmniejsza sie koszty swojego
utrzymania. NIe placisz tyle kasy za czynsz, nie chodzi do sklepow z wygorowanymi cenami. Podam zwykly przyklad - od swojego domu mam pod oknami w pawilonach Lewiatan a 8min drogi ode mnie Tesco no i zgadnijcie gdzie codziennie chodze robic zakupy? Znajomi mieszkaja pod Warszawa, we Wołominie. Mimo ze koszt dojazdu do Wawy jest dosc duzy to i tak oplaca sie mieszkac pod nia bo mieszkanie jest tansze i to znacznie!
Faris - nie obrazaj sie, bo i tak nadal uwazam ze doswiadczajac na wlasnej skorze checi dorobienia sie czegokolwiek, checi kupna np mieszkania - samochodu - mozna wiecej powiedziec niz na przykladzie rodzicow czy znajomych, bo kazdy orze jak moze. Ja mimo, ze dwie zdrowe osoby z dwiema prawymi rekami zasowaja to np nie mam gdzie rodziny zalozyc.
A i tak - nie jest zle bo mamy kawalerke na kredyt 30letni wzieta,
bo na nic wiecej nas stac nie bylo i to jeszcze w dodatku wzieta w okresie gdzie mieszkania kosztowaly po 70, 90 tys a nie 270, bo tyle np jest w tej chwili warta moja kawalerka. To jest nada malo... malo... bo ten kraj... powinien umozliwic mi.. mozliwosc pracy... i jesli nie jestem leniem... to powinnam miec mozliwosc godnie zyc.. a nie wegetowac...
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,4881415.html
Łukasz: - Mieszkania w Warszawie wynajmuję od siedmiu lat, ale czegoś takiego nie widziałem. Chcą nawet 2 tys. za niecałe 30 m kw. To chore.
O rosnących cenach wynajmu mieszkań w Warszawie rozmawiają tysiące młodych ludzi, którzy ściągają do stolicy i szukają tanich kwater. Studenci, pracownicy dużych i małych firm, poszukujący pracy. A o nie coraz trudniej. Analitycy rynku nieruchomości potwierdzają, że takiego skoku cen za wynajem mieszkań w stolicy nie było dawno.
Dzwonię pod numer ogłoszenia z portalu gumtree.pl. Tu codziennie pojawiają się setki ogłoszeń szukających mieszkań do wynajęcia w stolicy. Pytam, jak idą poszukiwania. Łukasz, młody pracownik hurtowni, opowiada, że już drugi miesiąc poluje na kawalerkę. Tanią, czyli do 1400 zł plus rachunki. A żądają 2 tys. zł
Pytam kolejnych dziesięć osób. Wszyscy się skarżą na ceny. Tak jak Łukasz szukają mieszkania od 1 tys. do góra 1,4 tys. zł. Więcej nie są w stanie zapłacić. Zwłaszcza że trzeba jeszcze zapłacić kaucję (właściciele mieszkań żądają jej coraz częściej) i comiesięczne rachunki.
Na gumtree.pl są też ogłoszenia tych, którzy mieszkanie chcą wynająć. Ofert dużo, większość przez agencje. Ceny? Kawalerka na Mokotowie - 2 tys. zł, na Ochocie 2,6 tys. dwupokojowe w centrum, przy Franciszkańskiej - 4 tys. zł , 21-metrowe studio przedstawione jako luksusowe - 3,5 tys. zł. Trochę taniej jest bezpośrednio u właściciela, ale mieszkań poniżej 1,4 tys. zł jest niewiele.
Roger Weichert (23 lata) przyjechał do Warszawy w lipcu z Poznania. Chce zostać wokalistą estradowym. W stolicy, jak mówi, łatwiej się wybić. Zaczął też studiować kulturoznawstwo. Utrzymuje się z dorywczej pracy, pomagają też rodzice. Na wynajem może odłożyć 500 zł.
Na początku mieszkał u znajomych. Szukał taniej kwatery, w końcu wynajął stancję za 450 zł u starszej pani. - Brzydki dziewięciometrowy pokój. Zero prywatności. Nie mogłem późno wracać, nie mogłem przyprowadzać kobiet, rozwieszać ubrań na krześle, robić prania, kiedy chciałem - mówi Roger. Znów mieszka kątem u znajomych. - Wiem, że muszę na początku płacić frycowe - mówi - ale wybrałem Warszawę. Nie wszyscy widzą sens w wyjeździe do Londynu.
Czyta kolejne ogłoszenia i mówi: - Ktoś to sztucznie nakręca. Może agencje?
Dorota Kowalewska z Pułtuska, pracuje jako konsultantka ds. urody i jest na ostatnim roku resocjalizacji. Wynajmuje mieszkanie w kilka osób, z których każda płaci 600 zł plus rachunki. Wcześniej oszukało ją biuro nieruchomości, któremu zapłaciła 230 zł za znalezienie "przytulnej kawalerki w centrum". Mieszkania nigdy nie zobaczyła, pieniędzy nie odzyskała. Wielokrotnie - jak mówi - użerała się z właścicielami o "ludzkie" czynsze.
- Kiedyś jeden mi powiedział: Mam trzy mieszkania i pani nie będzie mi cen dyktowała. Znajdą się chętni. Ale jak osoba, która zarabia 1,4 tys. zł może zapłacić 800 zł za pokój, w którym nic nie ma poza materacem na podłodze?
Z raportu przygotowanego przez ekspertów finansowych Expandera i portal z ogłoszeniami o nieruchomościach Szybko.pl wynika, że w Warszawie najbardziej poszukiwane są kawalerki. I właśnie ich ceny najwyżej poszybowały - w ostatnim kwartale 2007 r. w centralnych dzielnicach aż o 26 proc. Na koniec grudnia średnia cena wynajmu to 1420 zł (w ścisłym centrum ponad 1600 zł). Choć jeszcze dwa lata temu średnio za wynajem kawalerki w stolicy płaciło się ok. 1 tys. zł.
Tymczasem w innych dużych miastach od września ceny nawet lekko spadły. W Krakowie za mieszkanie w kawalerce trzeba średnio zapłacić 1,2 tys. zł, podobnie we Wrocławiu. W Poznaniu 1 tys. zł. - Jeszcze w grudniu myśleliśmy, że w nowym roku ceny w Warszawie wyhamują. Tymczasem pod koniec tego roku może być jeszcze drożej, nawet o 25 proc. - przewiduje Paweł Majtkowski z Expandera, współautor raportu.
Janusz Szmidt z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości: - Mieszkań na wynajem jest w Warszawie za mało. A ciągle napływają nowi ludzie. W ogromnej większości na początku drogi zawodowej skazani są na wynajem, bo kredyty mieszkaniowe są dla nich za drogie.
Średnie ceny wynajmu w Warszawie na koniec 2007 r.: • kawalwerka - 1420 zł, • dwupokojowe - 2068 zł, • trzypokojowe - 2862 zł, • czteropokojowe - 3990 zł