odchudzicsie
Użytkownik pk <p.k@conat.comw wiadomooci do grup dyskusyjnych
napisał:3A30D417.20D25@conat.com...
PS nie wiem, czemu piszesz o karpatce, ale masz racje,
ze to zuuuuuupelnie cos innego.
hej, ja mysle, ze wiem, skad sie wziela ta "karpatka" tutaj...
po prostu pasuje rowniez mniej wiecej do opisu Ryszarda:
| Jest tylko opisowo BlĤtterteigkuchen mit Krem
| (krem jest w środku, góra posypany cukrem pudrem)
| W Galicji mówią na to po prostu "kremówka".
chociaz znowu ten Blaetterteigkuchen to eindeutig francuskie ciasto (ktore w
karpatce jest zastapione innym), ale budyn jest we wszystkich z tych
rodzajow, w karpatce tez...
(oj, chyba wiecej mieszam niz wyjasniam....:)
pozdrowionka - zrobilam sie glodna :)
Aga
Gość portalu: Ania napisał(a):
> Sorry, klikło mi się za szybko,
> Co do ptysi to w życiu mi nie wyszły .Robiłam ze trzy razy i nieudawały się
już
>
> na etapie ciasta. Może miałam zły przepis? Albo coś żle robiłam? Czy możesz
> podać dokładny opis wykonania?
Zawsze robie tak jak w przepisie na kupnej karpatce , który znajduje sie na
pudełku i zawsze wychodzą- zerknij w sklepie na proporcje i przepis, bo
dokładnie nie pamietam.
Na wrzatek wsypuje sie mąke, miesza, az zrobi sie kula, uwazac by nie przypalic
studzi, wbija sie 3 jajka, miksuje i juz (do tej wody chyba tez masło, oj oj
zapomniałam, bo dawno robiłam), musze odswiezyc pamiec, lece do sklepu po
karpatke!!!
tez kocham:))
zwlaszcza te w domku:)
zrobilam karpatke
(niech se don nie mysli, ze nie umiem! umiem... z pudelka:PP)
zjadla 3/4 karpatki:)
czuje sie ... dobrze... widac brak cukru w organizmie;)))))
kupilam sobie ksiazke... na wyprzedazy... opis ciekawy... o enteligentach z
USA... humanistach... czytam... i wsiakam... i zasmiewam sie jak male
dziecko... taaaaak... tacy pracownicy uniwersyteccy... to dziwolagi... bez
wzgledu na szerokosc i dlugosc geograficzna;))))
jak skoncze... to wrzuce do biblioteki;)))
a teraz papa cmokcmok
a.:))
KARPATKA zadanie bojowe
szukam sprawdzonego przepisu na karpatkę. to będzie mój pierwszy raz z tym ciastem więc byłabym wdzięczna za wszystkie uwagi i szczegółóowe opisy w przepisach. karpatke chcę sprezentować na walentynki mojemu karpatkożercy :)
Polecałabym coś takiego:
- dno formy (co tam masz: tortownica, prostokątna blacha albo cokolwiek)
wykładasz ciastkami:
opcja 1.
układasz obok siebie herbatniki
(ale mogą być krakersy czy jakieś grubsze ciastka, typu kokosanki): co prawda
najlepiej udaje się to z prostokątnymi ciastkami (najszczelniej przykrywają
dno), ale z okrągłymi też wyjdzie (polecam Digestive, z czekoladą: wtedy
warstwa czekolady musi być na górze)
opcja 2: te same herbatniki trzeba zemleć albo drobno rozkruszyć
i mieszać z masłem na jednolitą masę
(proporcje: dla tortownicy o śr. 24 cm:
4-5 op. herbatników, razem ok. 40-50 dag, i 20 dag miękkiego masła),
wylepić tym dno formy
- na to daje się masę (zrób krem na karpatkę, z gotowca dostępnęgo w sklepie -
szybciej ;-))
- wierzch posypujesz siekanymi orzechami ziemnymi/włoskimi (najlepiej obrać i
podrażyć) albo płatkami migdałami
- chłodzisz w lodówce (godzina, dwie i starczy)
Jak masz nieco więcej czasu, to gotujesz mleko słodzone w puszce - zamkniętej -
(3 godz.), studzisz (można - ale niekoniecznie - utrzeć gotowy karmel z kostką
masła, bez oleju, żaden mix, z prawdziwym śmietankowym, 1 kostka).
I wtedy to idzie tak:
- herbatniki
- krem
- warstwa herbatników
- karmel
- orzechy/migdały
- do lodówki (im dłużej się chłodzi, tym lepiej)
Długi opis - ale robi się migiem
(no chyba że wybiera się wersję z karmelem z mleka słodzonego)
Przepis strasznie ograny, ale niezły (ekonomiczny zresztą, bo całość jest
bardzo słodka, więc kawałek wystarczy, aby usatysfakcjonować każdego z gości ;-
D)
Pozdrowienia
Użytkownik Aneta Reluga <a@pregierz.pl.invalidw wiadomości do
grup dyskusyjnych napisał:alnjm8$p9@sunrise.pg.gda.pl...
Jedyna w swoim rodzaju osoba, chcąca być znana jako Kinga
Lorentowicz,
napisała w wiadomości <alkldc$s9@news2.tpi.pl:
| Tak... a potem pojawiają się sążniste artykuły
| o używaniu rz^H^Hżycia w obrębie młodego pokolenia... :)))
| Prorok jakiś ...czy co?;)
Jeszcze żeby mi kto certyfikat stosowny wystawił... ego głaskał...
usłyg proroczych za gratyfikacją pożądał! :)
Certyfikat wystawić mogę, słowem pisanym poświadczę.
Ego mogę poklepać...
Tylko nie wiem jak z tym płaceniem...zaraz na nas jakieś
urzędy wskoczą.
[o tym jak Jagna używała...żywota]
A tak, widziałam, widziałam i refleksja mię ogarnia: producenci
rowerów z dolnej półki to muszą znakomicie oczytani w klasyce być :)
Muszą. Co gorsza na ich usługach jest moja teściowa.
Kazała mi czymś takim się przejechać.
Dobrze, że człowiek jeszcze młode lata pamięta i wie, że
jazda 'na stojaka' może czasem być jedynym ratunkiem.
Dla ... życia ;)
[tutaj pociachałam opowieść fantastyczną o Kobiecie Bez Wagi
I równie fantastyczne opisy Prawdziwego Boczku.
Antenko...i kto w to niby uwierzy?;)]
[tutaj natomiast opłakiwałam swój ekspres...chwilowo R.I.P]
Łączę się w bólu i w ramach nawiązywania przyjacielskich kontaktów
z bratnią stroną zza chlupoczącej kurtyny proponuję podstępnie:
A może by tak... po turecku?
Apage!
Znam różne metody psucia kawy. Zdecydowanie ta jednak
jest z nich najokrutniejszą; kawa pachnie jak trzeba,
wygląda (z daleka) jak trzeba...a wypić jej się nie da.
Zamiast pić zaciska jedynie ofiara takiego sposobu
parzenia kawy zęby...żeby fusy jakoś odcedzić.
Nie, na szczęście mam jeszcze ekspres przelewowy.
[ całkiem dla odmiany znów było o jedzeniu]
Piętnuję Ciebie za wzbudzenie rozważań, jak by tu nastawić mleko na
zsiadłe i która firma jeszcze najmniej do swojego produktu dodaje.
Oczywiście nie można zbytnio liczyć na zainstalowanie (w polskich
warunkach) specyficznego miejsca, tak obrazowo i rozrzutnie
przedstawionego w teledysku grupy "Prodigy" się zwącej...
Z drugiej strony uchate jest wykluczone, jako nie nadające się
nawet do czyszczenia zlewu.
Wot, zagwozdka.
Przyznam się od razu bez bicia, że ja poszłam w tej kwestii
na łatwiznę. Kefir "Robico" nabywany w odpowiednio
dużych ilościach w zupełności mi wystarcza.
Choć czasem tęskno do prawdziwego mleka.
Aby dokonać obligatoryjnego i wyraźnego piętnowania;
piętnuję osobnika, który wymyślił ciasta z paczki.
Popsuł mi ciocię...a takie kiedyś pyszne, domowe, prawdziwe
karpatki robiła.
Serdeczności
Kinga
Jedyna w swoim rodzaju osoba, chcąca być znana jako Kinga Lorentowicz,
napisała w wiadomości <am5os4$j5@news.tpi.pl:
| Prorok jakiś ...czy co?;)
| Jeszcze żeby mi kto certyfikat stosowny wystawił... ego głaskał...
| usług proroczych za gratyfikacją pożądał! :)
Certyfikat wystawić mogę, słowem pisanym poświadczę.
Ego mogę poklepać...
Tylko nie wiem jak z tym płaceniem...zaraz na nas jakieś
urzędy wskoczą.
szara strefa kojarzy się z robieniem na szaro. Nie, to może
będę lepiej prorokować z dobrego serca. Tylko żeby nie było
tak, jak z tym słynnym podatkiem od "teoretycznej wartości
Linuksa i StarOffice'a". Innymi słowy: ile by zarobił meteorolog/
analityk finansowy/polityk, gdyby był na moim miejscu?
Niedobrze. Bardzo.
[o tym jak Jagna używała...żywota]
| A tak, widziałam, widziałam i refleksja mię ogarnia: producenci
| rowerów z dolnej półki to muszą znakomicie oczytani w klasyce być :)
Muszą. Co gorsza na ich usługach jest moja teściowa.
Kazała mi czymś takim się przejechać.
Dobrze, że człowiek jeszcze młode lata pamięta i wie, że
jazda 'na stojaka' może czasem być jedynym ratunkiem.
Dla ... życia ;)
Mam w piwnicy dwa stare rowerki dziecięce "Gil".
Już rok temu, po ciężkich przejściach, rąbnęłam siodełko z jednego
z nich i uroczyście wmontowałam w miejsce inkryminowanego.
Siodełko jest sprężynowe.
Ale już przestaję, nie jestem sadystką. Iskierkę nadziei zaś
zasyłam: może warto sprawdzić własną piwnicę? :)
[tutaj pociachałam opowieść fantastyczną o Kobiecie Bez Wagi
I równie fantastyczne opisy Prawdziwego Boczku.
Antenko...i kto w to niby uwierzy?;)]
Zapewniam Cię własnym przykładem, że przez całe życie można rąbać
Prawdziwy Tłuściutki Boczek, opijać się mlekiem i nie tyć :)
Inna rzecz, że coraz trudniej o ten Prawdziwy, co piętnuję.
A wagi osobowej nie mam. Mam wagę sprężynową do 10 kg, ale
nie planuję wisieć na haku. Nawet sąsiadki poglądają na mnie
z pewną odrazą, jak ja śmiem...!
[no to tniemy po turecku, bo cóż rzec na takie dictum. Będzie mleko]
Przyznam się od razu bez bicia, że ja poszłam w tej kwestii
na łatwiznę. Kefir "Robico" nabywany w odpowiednio
dużych ilościach w zupełności mi wystarcza.
Choć czasem tęskno do prawdziwego mleka.
Właśnie. Kefir przecież ma zupełnie inny smak!
Aby dokonać obligatoryjnego i wyraźnego piętnowania;
piętnuję osobnika, który wymyślił ciasta z paczki.
Popsuł mi ciocię...a takie kiedyś pyszne, domowe, prawdziwe
karpatki robiła.
To ja piętnuję en gros wszystkich, którzy wymyślili sztuczne
jedzenie i na dodatek próbują mi wmówić, że jest dobre. Powiadam
więc publicznie, niedobre jest. Jedzenie ma być prawdziwe i już.
Pozdrawiam zza kawy zbożowej (a co!)
An.