odchudzicsie
Lipa - podpisuję się pod podsumką.
Serdeczne dzięki za genialny weekend. Było bardzo kształcąco. Pierwszy raz byłem w AjMaksie na filmie 3D, i to o rybie! Pierwszy raz piłem pod damskim prysznicem, fejmowo. Pierwszy raz nie wpuścili mnie na nocleg, za który zapłaciłem więcej niż w Sobieskim, shame on you Karolkowa!
Generalnie pierwszy dzień to bardzo klasyczne spotkanie w pogodnej atomosferze, BurgerZatwierdzenie w wydaniu CBi. Na szczęście na szybko sporządzony napar z Domestosa uratował naszego kloacznego obieżyświata oraz muszlę z Koła. Potem było już lepiej, spotkanie z bijącym testosteronem Lipą, poznanie Cześki, przełamanie lodów i integracja w Karolkowej. Nie obeszło się bez nocnej Zet. Jak się okazało było to niczym w porównaniu z niespodzianką dnia następnego.
Dzień drugi to krajoznawcza wyprawa po Warszawie. Zaczęliśmy na wysokich obrotach przeglądem Powstańczej Poczty, co dla mnie osobiście było bardzo ważnym przeżyciem. Jak widać LIDL to coś więcej niż picie wódki na drugim krańcu Polski. Potem jednak było jeszcze poważniej. Muzyka miasta wprawiła nas w medyczno-trance'owi klimat. Niestety szybko został zburzony w restauracji 'Prasowy'. Okazało się prawdziwe gooye istenieją. Ale cóż - taka tradycja tego lokalu. Oprócz pysznego żarcia trafisz na antyfanów. Potem po przemierzeniu odpowiedniej odległości zapoznaliśmy się z dzielnią Lubiczów. Punkt główny - odwiedziny Saturna. Przy okazji strzeliliśmy sobie rybkę w 3D [Thx Lipa za uspokojenie Sibsona].
Kulminacją sobotniego wieczoru [jak się okazało właściwie wieczoro-noco-poranku] była droga krzyżowa w Szczęśliwickiej Światyni. Tu nie trzeba się rozpisywać, ławking pierwsza klasa. Rispekt ziomale za kaliber Mimo małego tajfunu "Qwerty" nasz Titanic rozbił się dopiero na Politechnice. Tradycyjnie zresztą. Potem odwiedziny w Studencie, gdzie niestety usterki doznał silnik naszego transatlantyka - nastąpił wyciek chloru. Zwinąwszy żagle udaliśmy się jeszcze na mały posiłek w Fenerbachce, a potem na zasłużony odpoczynek. Jak się okazało Lipa zapomniał o wykupionej wycieczce fakultatywnej "Starówka o wschodzie słońca". Nic się jednak nie stało. Złapawszy pierwszy tramwaj dotarliśmy do celu. Mimo zmęczenia dzielnie przebrnęliśmy przez 1,5 godzinną trasę.
Niedziela to spokojny długi sen do samego południa, zakończony pobudką o 9 rano. Niestety ortaliony i gary nie pozwoliły zupełnie spokojnie zregenerować sił. Na szczęście pomni wczorajszego dnia refleksji zadbaliśmy o religijno-etyczny występ w stolicy. Chyba każdy z niekrytym przejęciem obserwował jak "Haz po raz pierwszy pod Tesco upada". I tak skończył się ten wspaniały weekend. Mam nadizeję, że każdy odnalazł w nim jakąś cząstkę dla siebie. Ja jestem Wam wdzięczny za świetnie spędzony czas, odświeżenie naszych wakacyjnych przygód i tworzenie nowej historii LIDLa. Propsy dla SSW za towarzystwo na poziomie i fanatyczno-fantastyczną zabawę.
Ania, Marcin, Krzysztof, Michał, Jaś, Konrad - dziękówa!
Serdecznie Was pozdrawiam
Antonio's Fejm.
Dot.: Moherowe dinozaury, konserwy i dewotki cz. IV - Kraina Łagodności i Puszystości
2 załącznik(i/ów)
Witajcie Moherki!!!
Jest 4 dzień sierpnia 2009. Imieninowe winko dla wszystkich Fryderyków – to moje ulubione męskie imię :winko:
4 sierpnia 1821 roku urodził się Louis Vuitton, w 1904. Witold Gombrowicz.
Burkina Faso obchodzi Dzień Rewolucji.
W uzgodnieniu z Evą, dzisiejsze Echo przedstawiam ja. Dlaczego?
Dlatego, że 65 lat temu, 4 sierpnia 1944, od kuli niemieckiego snajpera zginął mój ukochany poeta.
Krzysztof Kamil Baczyński urodził się. 22 stycznia 1921 w Warszawie. Był poetą, grafikiem, harcerzem.
Wybuch wojny uniemożliwił mu podjęcie studiów w Akademii Sztuk Pięknych. Marzył o karierze grafika lub ilustratora. W okresie okupacji niemieckiej mieszkał przy ul. Hołówki 3 (a teraz niespodzianka – mieszkałam przez dwa tygodnie w bloku). Po utworzeniu w 1940 r. getta w Warszawie, pozostał z matką po aryjskiej stronie ryzykując, w razie wykrycia żydowskiego pochodzenia, rozstrzelanie na miejscu. Od jesieni 1942 do lata 1943 studiował polonistykę na tajnym Uniwersytecie Warszawskim. Zajmował się pracą dorywczą: szklił okna, malował szyldy, pracował u węglarza na Czerniakowie, przyjmował telefonicznie zlecenia w Zakładach Sanitarnych. Uczył się także w Szkole Sztuk Zdobniczych i Malarstwa.
Wybuch powstania zaskoczył go w rejonie pl. Teatralnego – został tam wysłany po odbiór butów dla oddziału. Nie mogąc przedostać się na miejsce koncentracji macierzystej jednostki (Wola – Dom Starców przy Karolkowej) przyłączył się do oddziału złożonego z ochotników, którymi dowodził ppor. "Leszek" (Lesław Kossowski, dowódca reduty "Ratusz-Pałac Blanka" na odcinku kpt. "Gozdawy"). Zginął 4 sierpnia 1944.
Poezja Baczyńskiego najpełniej wyraża cechy generacji kolumbów. Dla nich konsekwencją wybuchu wojny była konieczność poradzenia sobie z tym wstrząsem i odnalezienie własnej postawy wobec tych wydarzeń. Jego wiersze pomimo silnego związku z czasem wojny, ukazują swój uniwersalny wymiar. Dzieje się tak m.in. dlatego, że nie pisał o swojej epoce wprost, lecz w konwencji apokaliptycznej i onirycznej, a także dlatego, iż poruszał problemy ponadczasowe, takie jak rzeźbienie duszy i psychiki człowieka, refleksja nad młodością i dojrzewaniem (w tym przypadku drastycznie przyśpieszonym przez wojnę), poszukiwanie wartości mogących stanowić fundamenty dorosłego życia. Jego wiersze są pełne rozbudowanych metafor, elementów ze świata baśni, mikroprzyrody, otoczone aurą nastrojowości.
Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych, czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz Wyka - "po stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze Wschodu niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB.
Załączam zdjęcie Baczyńskiego na specjalną prośbę Ewy oraz jeden z moich ulubionych jego wierszy w moim opracowaniu graficznym które kiedyś dla Kogoś robiłam jako część tomiku. A ten wiersz to Pamiąteczki.
spływam :cmok: nie nadziergajcie mi tu tylko pięciu nowych części, cobym miała jak nadrobić :bunia: