odchudzicsie
Morfred przyjął dobrą taktykę: udało mu się uniknąć mierzonego ciosu, który zapewne trafiłby prosto w twarz Rohirrima, jak również zdołał znaleźć się tuż obok mistrza. Ten jednak nie stał przodem do niego, lecz bokiem, przez co uderzenie głowicą miecza zamiast między łopatki - trafiło w ramię. Przed atakiem tarczą, Feist zdołał się uchronić wykonując szybki, prawie niemożliwy do zobaczenia ludzkim okiem, zwód. W międzyczasie zdołał odejść dwa kroki dalej, zwiększając dystans między sobą, a rekrutem. Niespodziewanie... mistrz podniósł rękę! Walka najwyraźniej był zakończona.
Feist napisał końcem kostura na ziemi:
"Zaliczone"
Uśmiechnął się do Morfreda i ruchem głowy wskazał koszary.
" />Chwyt 3
Rodzaj ataku: UDERZENIE PIĘŚCIĄ Z PRZODU
Sposób obrony: WYKONANIE DŹWIGNI NA STAW ŁOKCIOWY
ATAK:
Przeciwnik stojąc naprzeciw broniącego się usiłuje go uderzyć prawą pięścią z przodu w brodę lub twarz.
OBRONA:
Broniący się odchyla głowę do tyłu, błyskawicznie zbija lewą ręką cios przeciwnika do wewnątrz (w prawo), starając się chwycić jego pięść, w czym pomaga sobie prawą ręką, którą przytrzymuje (i również chwyta) uderzającą rękę przeciwnika. Po chwyceniu uderzającej ręki przeciwnika pociąga ją silnie do siebie (aby wyprostować rękę i wytrącić przeciwnika z równowagi). Lewą nogą staje przed jego nogami, prawą zaś stawia obok prawej nogi przeciwnka (na skutek czego broniący się wykonuje ćwierć obrotu w prawo, obracając się lewym bokiem do przeciwnika). Naciskając lewą pachą w dół na łokieć prawej ręki przeciwnika trzymanej pod pachą, naciska prawą ręką na nadgarstek prawej ręki przeciwnika. Na skutek stosowania dźwigni na staw łokciowy i nadgarstkowy zmusza przeciwnika do głębokiego skłonu w przód. W tej pozycji przeciwnik raczej nie powinien już stawiać oporu.
" />*jak tylko powstał tak czuł własnąĂ krew, która w truciznę się zamienia, a teraz jak jednąĂ katanę pozostawił w tyle stała się jego głównąĂ broniąĂ i liczył Że uda mu się jąĂ odpowiednio wykorzystać. Bok strasznie go bolał, dlatego postanowił skupić siły po drugiej stronie swego ciała, aby atak jak najskuteczniej wyprowadzić. JuŻ wstająĂ c chciał nóŻ, specjalnie wywazony do rzucaniaz nogawki wyciąĂ gnąĂ ć i jednym ruchem ręki po własnym udzie ostrzem przejechać, aŻeby nasąĂ czyć je lepkąĂ , brunatnąĂ substancjąĂ , która okazac się mogła śmiertelnym zagroŻeniem dla przeciwnika. RękąĂ w dalszym ruchu miała do tyłu się odgiąĂ ć, do rzutu wielki zamach zrobić i niczym bumerangiem w strone Jaszczura zatrute ostrze posłać. Drake cały ten atak chciał wykonać w ruchu, odpychająĂ c się od ziemi nogami do tyłu, aby o kilka kroków dalej od potwora się znaleść, katanę do przodu wysuwająĂ c mierząĂ c w głowę orka. Jednak i ten atak Dinin sobie w głowie dobrze przemyślał juŻ wcześniej i wiedział, Że samo ostrze moŻe z trudem przebić się przez pancerz przeciwnika, więc chciał wycelować, zwłaszcza, Że odległość nie była daleka, a głowicę młota, jeszcze przed chwiląĂ miał przed sobąĂ , w to samo miejsce w które wcześniej katanąĂ uderzył, w łydkę Dragoniasa. Liczył na to, Że przez krew z poprzedniej rany uda mu się truciznę w nogę potwora zaszczepić, choć kropel kilka tej swojej posoki. Wszak draśnięcie wystarczyło, więc drake świadomie nie liczył na wielkie obraŻenia samym sztyletem, lecz chciał by trucizna swojąĂ rolę odegrała i odnóŻe Jaszczura z walki wykluczyła. Cieszył się w duchu, Że jego piękna bogini Arduina odarzyła go darem walki obiema rękoma i nie czuł róŻnicy po między prawicąĂ swąĂ i lewicąĂ , więc atak sztyletem mógł się powieść.*
" />Polinick
Nie wydawało ci się wcześniej, w jasnym świetle widzisz, że pomieszczenie jest puste. Oprócz tej jednej pochodni i gruzu nie ma tu nic. Ten poziom jest najniżej, być może został ograbiony w przeszłości.
Wchodzisz ostrożnie, z gracją omijając spróchniałe schody i znajdujesz się na drugim poziomie wieży. Stoi tu dużo pustych regałów, niektóre są poprzewracane, są też dwa prostokątne stoliki z krzesłami. Można przypuszczać, że to jakaś biblioteczka, ale nic oprócz mebli się nie uchowało.
Shadow
Idziesz spokojnym krokiem, mijając trawy i trawy, i czasem wspominane małe drzewka. I trawy. Nic się nie dzieje, ale ty rozglądasz się dla pewności na boki, obawiając się zwierząt. Nie spodziewałeś się, że atak nastąpi z góry - nagle coś z impetem uderza cię w głowę. Zamroczyło cię na chwilę, po czym spojrzałeś na ziemię - pod twoimi nogami leżał martwy sokół.
Orick
Czujesz, że ogarnia cię smutek, kiedy opuszczasz kamień, mimo wszystko idziesz dalej. Musisz nastawić się, że droga nie będzie krótka, chociaż na pewno krótsza niż ta, którą przebyłeś, docierając w to miejsce. Idziesz z podniesioną bronią, ale póki co nie musisz jej używać, okolica wydaje się spokojna.
Valygar
Próbujesz odjechać, ale twój koń kuleje na prawą nogę. Widzisz, że chodzenie sprawia mu ból, tak się skończył nieszczęśliwy wypadek.
Mężczyzna jak gdyby nigdy nic podnosi się. Nie wydaje się, by cokolwiek mu się stało. Zbliża się powoli do ciebie, w każdej chwili gotowy do ucieczki.
- Pan posłucha... - w końcu nieśmiało odzywa się. - Ja widza, że hanor pana niezdrowy - wskazuje na konia. - Moga ja pomóc panu, jeśli dobry pan mnie posłucha - nie wiesz, czy jego język to efekt niedouczenia, czy miejscowa gwara. A może pomieszanie gwary z twoim.
Aderon
- Tu niedaleko panie, za tą duużą trawą - pokazuje ci palcem za siebie. - Ale nie mogę tam wrócić bez Tii! - jego oczy znów robią się szklane. - T-Tia... Tia... - próbuje z siebie wydusić, ale potrzebuje dłuższej chwili, by się uspokoić. - Tia to mój psiak, panie. Kiedy zobaczył ten wielki księżyc, zawył i uciekł. Nie mogę go znaleźć - łzy powoli spływają po jego policzkach, ale stara się na ciebie nie patrzeć. Chyba się zawstydził, gdy doszło do niego, że ktoś zobaczył go płaczącego.