odchudzicsie
Chęć przyjęcia apokastazy zawsze wiąże się z modą filozoficzną pochodzącą z poza chrześcijaństwa.
... apokatastaza stanowi jedyne logicznie i emocjonalnie spojne polaczenie tresci CALEJ Bibli.
Kazda alternatywa wymaga albo odrzucenia twierdzenia o wszechmocy Boga, albo odrzucenia twierdzenia o Jego nieograniczonej milosci do kazdego stworzenia, albo zrezygnowania z logicznej spojnosci kosztem odwolania sie do jakiejs "niepojetej tajemnicy".
Nie ma najmniejszej sprzecznosci pomiedzy teoria apokatastazy i Biblia.
Nie ma rowniez najmniejszej sprzecznosci pomiedzy teoria apokatastazy a dogmatyka katolicka. Twierdzenie o sprzecznosciach bierze sie z niezrozumienia albo jednego, albo drugiego, albo obu na raz.
No pewnie, my od dawna wiemy że tylko twoje rozumienie może być "poprawne"
Natomiast oficjalne nauczanie Kościoła Katolickiego ktorego członkiem jesteś (tylko dlatego o tym wspominam) w sposób oczywisty aż do bólu nie głosi w ogóle powszechności zbawienia, co najpierw udowodnił ci Trąbka, a jedno z moich wyjaśnień pokazujących że KKK podaje coś zupełnie przeciwnego masz zaledwie kilka postow wczesniej:
http://www.sfinia.fora.pl/post37447.html#37447
Wiem jednak że i tak udasz że go nie było, podobie jak nigdy nie odpowiedziałes na temat Trąbce. Spoko.
1261 Jeśli chodzi o dzieci zmarłe bez chrztu, Kościół może tylko polecać je miłosierdziu Bożemu, jak czyni to podczas przeznaczonego dla nich obrzędu pogrzebu. Istotnie, wielkie miłosierdzie Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni [por. 1 Tm 2,4], i miłość Jezusa do dzieci, która kazała Mu powiedzieć: "Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im" (Mk 10,14), pozwalają nam mieć nadzieję, że istnieje jakaś droga zbawienia dla dzieci zmarłych bez chrztu. Tym bardziej naglące jest wezwanie Kościoła, by nie przeszkadzać małym dzieciom przyjść do Chrystusa przez dar chrztu świętego.
Zgodność tych dwóch sformułowań (KKK i soborowych) nie jest bynajmniej taka oczywista, prawda?
dnia Śro 0:49, 08 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
Tolkienowki Eru to dla mnie wypisz wymaluj ten drugi tata. Możecie to nazywać opatrznością, a ja go i tak nie polubię.
Per analogiam, co z Bogiem w świecie realnym sprzed Jego wejścia w świat jako Syn Boży? Też Go nie lubisz?
Nie lubisz Eru IlĂşvatara czy może nie lubisz stanu wiedzy o Eru, jaka jest udziałem nie posiadających tego, co nazywamy Objawieniem, zagubionych istot - elfów i ludzi - opisanych przez Tolkiena w Legendarium? Pamiętajmy, że w Śródziemiu mamy do czynienia z naturalną teologią - tam nie było Objawienia, jakie w naszym świecie - zgodnie z wiarą chrześcijan - stało się udziałem tych, którzy przyjęli ewangelię Jezusa.
I mam jakoś wrażenie, że pokutuje u Ciebie ciągle wyobrażenie Opatrzności jako Boga XiX-wiecznych deistów (jak pisałaś trochę wyżej), a nie traktujesz tego słowa tak, jak przyjęło się je traktować w teologii chrześcijańskiej (podawałem opis Opatrzności z Katechizmu Kościoła Katolickiego - widziałaś?). Opatrzność Boża to "zrządzenia, przez które Bóg prowadzi swoje stworzenie do tej doskonałości (...)" (KKK) - Opatrzność w katolicyzmie to to wszystko, co wydaje się niekiedy zbiegiem niesamowitych okoliczności, a jest tak naprawdę przejawem działania Bożej miłości w życiu poszczególnych ludzi, całych narodów i ludzkości.
Jeżeli już deklarujemy sympatię, ja bardzo lubię obraz Eru w dziełach Tolkiena, a język jakim mówi on o sensie świata i o etyce jest dla mnie bardzo atrakcyjny.
Z 4PŻD jest taki problem, że każdy z tych punktów jest dobrze umocowany w Biblii i nie jest sprzeczny z wiarą katolicką [przynajmniej w tym brzmieniu, które obowiązuje w RŚŻ], natomiast "same z siebie" posiadają neoprotestancką strukturę i logikę [wynik czytania Pisma przez "reformowane" okulary] i poza kontekstem nauczania oazowego mogą łatwo wyprowadzić ewangelizowanego poza Kościół katolicki.
Weżmy pod uwagę takie oto wyjaśnienie 3go prawa z owej słynnej "książeczki":
Bóg przerzucił pomost nad przepaścią, która dzieli nas opd Niego, przez posłanie swego Syna, Jezusa Chrystusa, aby umarł zamiast nas płacąc w ten sposób karę za nasze grzechy.
Pierwszy człon tego zdania, mówiący o tym, że Jezus jest "pomostem" - to czysta doktryna św. Katarzyny ze Sieny, doktora Kościoła. Miałoby się ochotę krzyknąć: brawo, pięknie!
Niestety zaraz potem jest czysta doktryna z reformowanego Katechizmu heidelberskiego razem z błędnym, niebiblijnym zwrotem "zamiast nas".
Sugeruje się przy tym, że jedynym celem Wcielenia było zaspokojenie nieubłaganej Bożej sprawiedliwości, co jest sprzeczne z KKK. Nie zauważa się, że w swoim Wcieleniu Bóg pokonuje przepaść natury, co samo w sobie jest aktem zbawczym. Dopiero potem pokonuje przepaść grzechu w misterium paschalnym.
No a ten fragment o "spłacaniu kary" przeczy o tym, że największym atrybutem bożym jest Miłość, [a nie sprawiedliwość, litość, wszechmoc itd.].
Miłość zatem:
"nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma, miłość nigdy nie ustaje" [1Kor 13]
A Bóg z Katechizmu heidelberskiego, domagający się "satysfakcji" niczym jakiś obrażony arystokrata, nie jest taką Miłością...