odchudzicsie
proszę o pomoc przy róży
Moją doniczkową różę zaatakowały szkodniki. Są to bardzo drobne jasne (białe)
ruchliwe robaczki, które umiejscowione są na spodzie liści i tworzą
pajęczynki na łodygach. Niektóre z robaczków są ciemne. Róża przestała
kwitnąć, chociaż do tej pory miała dziesiątki pięknych kwiatów. Listki
usychają, żółkną i opadają. Stosowałam „domowe sposoby” – zalewałam doniczkę
róży fusami z kawy, a później wkładałam do niej zapałki łebkami do ziemi –
bez skutku. Chciałabym się dowiedzieć, co to za szkodniki i jak się ich
pozbyć. Na parapecie obok róży stoją amarylisy – i nie mam z nimi tego
problemu.
Tygrys biedaczysko ty moje ,mam nadzieje ze szybko sie wylizesz ;)
Ja jestem przewrazliwiona na punkcie bezpieczenstwa w domu i chociaz zdaje
sobie sprawe ze niektorych sytuacji nie da sie przewidziec to zminimalizowalam
niebezpieczestwo do granic mozliwosci jak sadze ,kontakty pozaslepiane ,meble
ktorym nie ufalam przymocowane do scian wiec nie groza przewroceniem sie na
mlodego w razie gdyby przyszlo mu do glowy wspiac sie po nich ,kable
niedostepne ,szafki i szuflady pozabezpieczane ,drabinka w dzwiach kuchni i
sypialni ( kosmetyki ,perfumy itp )kwiaty doniczkowe raczej
niedostepne ,zadnych lekarstw i srodkow czystosci w zasiegu reki
mlodego ,klamki w toalecie i lazience zalozone wzdloz dzwi wiec Fabian nie moze
ich otworzyc ,zawsze gotuje na palnikach z tylu itd dlugo by wyliczac w kazdym
badz razie mam ten komfort psychiczny ze moge sobie usiasc i napic sie kawy (
tak jak teraz ha ha ) i nie musze sprawdzac co chwile czy mlody gdziec nie
rozrabia ;)
Ciekawa jestem jak mnie ludzie odbieraja na podstawie mieszkania.
Ksiazki, tez na gorze z braku miejsca, kwiaty sa,doniczkowe i ciete.
Na scianach bohomazy mojej produkcji w duzych ilosciach. Podloga, hmm,czasem
odkurzana. Stol duzy wygodny ,ciagle czyms zawalony,jakies
rachunki,reklamy,karteluszki. Najgorzej jest w momentach "weny" malarskiej,nikt
nad niczym nie panuje.
Goscie wpadajacy znienacka juz przyzwyczajeni,odsuwam szpargaly na bok robiac
miejsce na kawe.
Najwazniejsze ,ze mojemu mezowi i mnie jest z tym dobrze.
Niekiedy w porywach robimy generalne sprzatanie i zaczynamy od nowa.
Prezenty
To jest zawsze dla mnie problem, co kupić.Staram sie kupić to czym ja bym się
ucieszyła ale zazwyczaj są to praktyczne prezenty. Np ostatnio na 35 - lecie
ślubu moim sąsiadom kupiłam pościel i coś słodkiego (ale nie byłam proszona na
uroczystość, tylko poszłam już po, wieczorem )Kawa zawsze mile widziana, duży
kwiat doniczkowy dla kogoś kto otrzymał mieszkanie (młodzi), alkohol w ładnej
butelce, album do zdjęć, ładna serweta na ławę.
Karafka. Ja jestem zadbaną kobietą. To, że nie robię z siebie 20-
latki: nie farbuje włosów, nie noszę wydekoltowanych bluzek,
obcisłych rzeczy, krótkich spódnic, butów na szpilkach i sztucznych
pazurów to nie znaczy, że o siebie niedbam! To nie jest „dbanie”
tylko robienie z siebie widowiska, a nie kobiety z zasadami i klasą.
Pytasz co robię poza pracą? Dbam o siebie, dom. Hoduję w domu kwiaty
doniczkowe. Książki bardzo lubię, do kona czy teatru nie mam teraz z
kim pójść, pływać nie umiem, zresztą z kim pójdę? Z koleżanka i jej
rodziną? Czuła bym się nie swojo. Na „kawy” z koleżankami nie
chodzę. W pracy nie utrzymuje bliższych kontaktów, a te kobiety z
którymi się koleguję maja mężów, rodziny o po kawiarniach nie
chodzą. Zresztą po co tam mam iść? Szukać mężczyzn? Co można
pomyśleć o kobietach przesiadujących po kawiarniach? Że szukają tak
zwanej okazji! Gdzieś na wyjeździe, owszem, ale tak w domu, nie
wyobrażam sobie.
Wiem, ze osoba samotna może adoptować dziecko, ale ja nie chcę być
samotna! Chcę mieć swoje dziecko, ze swoim mężem! Kiedyś nawet
koleżanka mi mówiła, że gdyby tak doszło do tego, że on by się u
mnie zjawił. No w końcu rozwód nic tu nie zmienił, jesteśmy
małżeństwem. Ale on się nie zjawia, unika mnie. Gdybym spodziewała
się jego dziecka ta kobieta na pewno by go zostawiła. Jak myślisz?
Całkiem spokojnie wypiję trzecią kawę.....
Właśnie mi się ukazało ( na monitorze ) jakieś dziwne okienko a w
nim napis z którego wywnioskowałam:
święto mam.
Skoro święto, to ja:
- idę sobie kawę zrobić i ciasteczko zjem.
Muszę to zrobić teraz, bo:
dzień będę miała zawalony czynnościami nieświątecznymi ( to na
świętowanie nie będzie czasu ).
Kwiatka nie dostanę.
Ale to nic.
Mam kwiaty wieloroczne, doniczkowe ( zaraz je podleję ).
A może się uda i:
wracając z pracy = kupię sobie tulipana?
Jak nie kupię, to też nie problem.
To wezmę karteczkę i kredki = tulipana sobie narysuję.
Pewnie ładniejszy jest tulipan farbkowy a nie kredkowy.
Ale:
farbek nie mam ( był mały sąsiad - farbki mu dałam ).
W Kanadzie podobnie - lapowki czy prezenty dla lekarzy to rzecz niespotykana.
Natomiast w szpitalu - prezenty dla personelu pielegniarskiego zdarzaja sie
dosc czesto i przybieraja rozne formy - od luksusowych "gift baskets", kwiaty
doniczkowe, zamawianie pizzy i tym podobnych take outs (kiedys dostalismy dwa
ogromne kartony wymyslnych kanapek "party" - jedlismy cala noc) do przynoszenia
wlasnorecznych wypiekow czy kawy z Tima dla wszystkich obecnych na dyzurze.
Lub - donacje od rodzin pacjentow na rzecz oddzialu, np. dostalismy odtwarzacz
video/DVD plus kolecja filmow. To do uzytku dla tzw. pacjnetow long-term.
Blum, z tymi prezentami dla nauczycieli to dla mnie ciut przegiecie Ciezko
mi sie bylo przestawic na to myslenie bo jednak z Polski zapamietalam ze
prezenty nauczycielom dawaly lizusy ktore narazaly sie na dostanie w dziob po
lekcjach od kolegow z klasy LOL
Faktycznie, wlasnie dzisiaj dziecko powedrowalo do szkoly z prezencikami z
okazji konca roku. Plus prezenty daje sie przy Bozym Narodzeniu, Wielkanocy
itp.
skarpetko, a ja myslę,ze czesc ludzi starszych sama siebie skazuje
na owa "nieuzytecznośc". Podobnie jak Offla widzę wokól siebie cała
mase lydzi starszych, którzy sa aktywni intelektualnie. Koncerty
galerie, zwyczajne spotkania ze znajomymi przy kawie, herbacie, czy
piwku, zeby pogadać o książce, filmie, muzyce, fotografii, a nie
tylko o chorobach, drozyxnie, TV i jaki to wnuczek zdolny.
Wielu z tych ludzi dopiero na emeryturze ma czas, by rozwijac swoje
pasje, zainteresowania, na które ne mieli zcasu pracujac zawodowo.
Niekoniecznie sa to ludzie zamozni, wiekszosc raczej przeciętnie
uposażona, a jednak nie siedzą w domach i nie sa zgorzkniali i wrogo
nastawieni. Nie mówię tu o ludziach w okolicach 90-tki,
sparalizowanych, którzy mają 400 zeta renty, bo ktos taki wymaga
pomoc, a nie aktywizowania sie, ale o w miare sorawnych 70-latkach.
Chociaz apropos 90-latków. Miałam ostatnio okazje poznac 87 -
letniego pana, który był tak miły i zechciał mi opowiedzieć o tym,
jak jego rodzine miasto przechodziło z rak do rąk dówch okupantów
rozdarte na połowe. Pan miał taki problem, ze ... miał mao
czasu. "Bo wie pani, ja takie kusry szachowe prowadzę w szkole i w
tych godzinach to nie, a potem to ide na wykład w Uniwersytecie
Trzeciegi wieku, nie zawsze chodze, bo wiek, ale bedzie o kwiatach
doniczkowych, a my z zoną mamy i ...W środe mamy uniwersytecki
basen, ale moze we czwratek pani mogłaby, tylko rano, bo potem jest
odczyt w bibliotece. Wybiera sie pani? A to świetnie! Zatem po
odczycie" . pan zajety - po prostu. :)
A inni pan 90 lat prawie zadzwonił do mnie i mówi, ze w Internecie
czytał cos tam mojego i chciałby o tym pogadac, bo ma sporo
dokumentów, wspomnień, fotek z amtego ojkresuo jakim pisałam. "Mam
komputer prosze pani, wnuk mi kupił, bo jest w Irlandii i na tym
komunikatorze rozmawiamy. Dobra rzecz taki internet. Ja mało
wychodze, ale czyam sobie rózne rzeczy, z kolegami ze szklnych lat
pisze, z moimi uczniami (nauczyciel emerytowany)"
przemiły pan , kopalnia wiezdy historycznej, takiej żywej :)
Na pewno sie rewelka nie czuje, ale zero narzekania. Sa tacy ludzie
o im jest latwiej chyba znosic starosc, nawet taki sedziwy wiek.