Indeks odchudzicsiekawa bezkofeinowa przy nadciśnieniu tętniczymKawa czy herbata nazwiska prowadzoncychkawa z ekspresu jak nazywa się po niemieckukawa papieros dzień jak codzieńkawa z mlekiem kolor do salonukawa z l-karnityną skutki ubocznekawa brązowe plamy liścieKawa wg Pięciu PrzemianKawa czy herbata-kontaktKawa i papierosy DVDRip
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • patryk-enha.pev.pl
  •  

    odchudzicsie



    wszystko odmienia
    bujam się wolnością
    jaka jest tego przyczyna

    w nową sukienkę ubrana
    inna nie
    gorzki łyk lampka wina

    wesoła krótka chwila
    następna niedokończona
    kawa spóźnione marzenia

    zatracona w tańcu wiruje
    walca tańczę
    kolejna lampka napełniona
    ja tańczę jak szalona

    wyobraźnia

    spadłam na ziemię
    spragniona wody czystej
    rzeczywistości normalnej
    nie banalnej oczywistej



    pijecie kawę?
      Cześć, kobietki,
    mam pytanko: czy jako ciężarówki wspomagacię się kawą? Jaką? W jakich ilościach? Co na to fachowcy z gabinetów? Odpowiedzcie, proszę, bo ja na herbatkę normalną nawet popatrywać spokojnie nie mogę, a rozpuszczalna kawa w ilości 2 (słownie: dwóch) kubeczków dziennie bardzo mi pasuje. Każdy kubek - plaskata łyżeczka brązowego proszku. Nech mnie ktoś ostrzeże, jeśli bardzo grzeszę ;-)))!!!! (Ciśnienie mam z tych pełzających po ziemi, np 60/90, więc sypiam zypełnie normalnie). Pozdrawiam i proszę o głosy.
    Ola i Maleństwo (20.12.2003)



    Królewna Arianna upuÂściÂła w szoku sztuĂŚce, które niefortunnie uderzyÂły o talerz wywoÂłujÂąc tym samym jeszcze bardziej przeraÂżajÂący jÂą dÂźwiĂżk. Królowa miaÂła minĂż bardziej wyrozumia³Âą. Za dÂługo ÂżyÂła na ziemi, bo takie rzeczy jÂą szokowaÂły.
    -Ciekawe, ciekawe.... nawet Pan nie wie ile dam pozabijaÂłoby siĂż za taki eliksir mÂłodoÂści. Z resztÂą szkoda, Âże Pam nie wie jaka byÂła dobra zabawa, kiedy Lubalbo udawaÂł, ze odkryÂł kamieĂą filozofów.
    Królowa zachichotaÂła, a Arianna wyraÂźnie poczerwieniaÂła ze wstydu, nie wiadomo dokÂładnie czy z powodu upuszczonych sztuĂŚców, czy teÂż moÂże z powodu owej intrygi ukartowanej przez znudzonÂą bÂłazenadÂą fircyków i panien dworskich królowÂą, chcÂącej im wszystkim daĂŚ nauczkĂż, za przekÂładanie wyglÂądu zewnĂżtrznego nad duchem, oraz ¿Âądnego zabawy nizioÂłka.
    -No juÂż kochana, kaÂżdemu mogÂło siĂż zdarzyĂŚ. Lepiej pokaÂż Panu Marvinowi ogrody i ÂświÂątyniĂż Liru.
    Królewna nie podnoszÂąc juÂż sztuĂŚców popatrzyÂła pytajÂącym wzrokiem na ÂłowcĂż, pozostawiajÂąc mu do domyÂślenia siĂż o co go prosi.


    -Och nie bĂżdĂż Pana mĂżczyĂŚ z tymi rodzinnymi opowieÂściami. Trzeba byÂło opowiadaĂŚ to mojej matce, ona uwielbia takie. Jedyne co mnie ciekawi, to dlaczego nie przyjdzie nam juÂż nigdy spotkaĂŚ Pana krewnych.
    Szli jeszcze kawaÂłek kluczÂąc miedzy alejkami pogr±ÂżajÂąc siĂż coraz bardziej w wysokie krzewy i drzewa, aÂż nagle stanĂżli przed kutÂą bramÂą wyjÂściowÂą z jednym skrzydÂłem oplecionym dzikim winem. Królewna podeszÂła do klamki i aÂż pisnÿ³a z radoÂści. KtoÂś nie zamkn±Âł bramy do koĂąca. ByÂła uchylona i poddaÂła siĂż rĂżce Ludwiki.
    -Panie Metallion. Nie wiadomo jak dÂługo Pan tu jeszcze zabawi i czy zd±Âży zwiedziĂŚ miasto. A teraz przydarza siĂż wyjÂątkowa okazja, by zje¶ĂŚ prawdziwÂą kolacjĂż i posÂłuchaĂŚ prawdziwej muzyki, a jak sam pan powiedziaÂł „grzechem byÂłoby nie skorzystaĂŚ”. Nie chcÂąc Pana naraziĂŚ na potĂżpienie ofiarujĂż najlepszego przewodnika w caÂłym mieÂście.
    Ludwika znik³a w gÿstym krzaku cisu, by pojawiÌ siÿ po chwili z tobo³kiem w rÿce. Rozwinÿ³a zawini¹tko ukazuj¹c jego oczom dwa d³ugie czarne p³aszcze z kapturami. Jeden zarzuci³a na siebie sprytnie maskuj¹c wieczorow¹ sukniÿ. Drugi zaœ w lekkim pok³onie poda³a Metallionowi przedstawiaj¹c siÿ:
    -Najlepszy przewodnik po mieÂście, Panna Joanna CymbaÂłek zwana po prostu CymbaÂłkiem.

    Mroczny elf odstawiÂł lutniĂż na ÂławeczkĂż i podniósÂł siĂż by podaĂŚ ramiĂż elfce.
    -Zapraszam wiĂżc do miasta.
    Wyszli przez pierwszÂą przylegajÂącÂą do murów zamkowych bramĂż na szerokÂą ulicĂż wykÂładanÂą „koĂąskimi Âłbami”. Latarnie uliczne sÂączyÂły swoje ÂświatÂło przez mleko zmierzchu. Raz od czasu spotkaĂŚ moÂżna byÂło tutaj spacerujÂących magnatów lub spieszÂących siĂż do swych domów, gdzie czekaÂła na nich ciepÂła kolacja lub zÂła Âżona mieszczan. Arystokracja w przewaÂżajÂącej iloÂści skÂładaÂła siĂż z ludzi, a mieszczanie byli mieszaninÂą ludzi i krasnoludów. SkrĂżcili w wÿ¿szÂą uliczkĂż, równie dobrze oÂświetlonÂą. Min±Âł ich samotny ÂżoÂłnierz o imponujÂącej splecionej w warkoczyki brodzie. BiaÂły marmurowy pomniczek przypatrywaÂł im siĂż z wysokoÂści skweru kiedy mijali jego terytorium. Drzewa Âłaskotane sztucznym ÂświatÂłem zdawaÂły siĂż szeptaĂŚ sobie jakieÂś plotki. Wyszli na plac gÂłówny okolony ze wszystkich stron ciasnymi i prostymi kamienicami, które powoli jedna za drugÂą zasypiaÂły.
    -Co Pani sobie Âżyczy zobaczyĂŚ w naszym mieÂście? – Silherham zamyÂślony dotychczas zadaÂł jej to pytanie.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • frania1320.xlx.pl
  •