odchudzicsie
Zwycięzca tegorocznego kolarskiego wyścigu Tour de France Alberto Contador nie weźmie udziału w rozpoczynających się 29 września w Australii mistrzostwach świata. Hiszpan chce odpocząć przed przygotowaniami do nowego sezonu.
O decyzji Contadora poinformował trener hiszpańskiej kadry Jose Luis de Santos.
"Alberto przyznał, że chciałby zakończyć ściganie w tym sezonie nieco wcześniej" - powiedział de Santos.
Hiszpan to jeden z najlepszych kolarzy ostatnich lat. W 2007 roku po raz pierwszy wygrał Tour de France (wyczyn ten powtórzył w latach 2009-10), a rok później był najlepszy w Giro d'Italia i Vuelta a Espana.
Swoje pierwsze etapowe zwycięstwo w zawodowym peletonie odniósł w 2003 roku, kiedy był bezkonkurencyjny podczas ósmego etapu Tour de Pologne - jazdy indywidualnej na czas z Jeleniej Góry do Karpacza.
W ubiegłym tygodniu z walki o tęczową koszulkę zrezygnował drugi zawodnik Tour de France 2010 Luksemburczyk Andy Schleck.
źródło: INTERIA.PL
" />jak każdy mam prawo do podzielenia się wrażeniami z pobytu w willi "albert".
Otóż wszytsko jest pięknie ładnie, ale telefonicznie poinformowano mnie o 500 metrach do centrum, jadąc taksówką taksometr nabił prawie 2500 metrów. Podobno można iść na skróty łąkami (jak nas poinformowała w dzień odjazdu właścicielka willi) ale w zimę jest to niemożliwe, poza tym szlak ten nie jest w żadnen sposób oznakowany. "Albert" posiada aneks kuchenny ale bardzo ubogo wyposażony, bo nawet zwykłega garnka nie było. W pokojach niestety nie zawsze grzejniki były ciepłe... Jeśli szukać pozytywnych stron tego miejsca, to rzeczywsićie położona jest willa w cichym, spokojnym miejscu Karpacza, w pokoju, który otrzymaliśmy (2m/2m - taki był "duży") było czysto i schludnie. Wybór należy do Państwa!
" />Jedziemy do Karpacza..., najlepiej jak coś niedrogiego by się znalazło. Moze willa Albert? No to dzwonimy. Są miejsca za 20 zł, naprawde tanio, więc bierzemy. Jeden nocleg - nie trzeba wysyłac ani zaliczki ani potwierdzać swojego przyjazdu. Po miesiacu jedziemy w koncu na upragniony wekendowy odpoczynek. Jesteśmy na miejscu, zadowoleni dzwonimy do drzwi... jeden raz, drugi raz, trzeci raz i nikogo nie ma . Zaniepokojeni dzwonimy na komórkę do właścicielki. Po krótkiej konwersacji pani nam oznajmiła bezczelnie że nie ma jej na obiekcie, nie wpłacilismy zaliczki i nie potwierdziliśmy przyjazdu więc musimy znaleźć sobie coś innego. Pani ponadto była zdziwiona że taka rezerwacja miała miejsce miesiąc temu. Straciliśmy troche czasu na znalezienie wolnego miejsca (w weekend andrzejkowy) . Szukając noclegu własciciele nie chcieli komentować zaistniałej sytuacji ponieważ nie zdażyła się ona po raz pierwszy. Dlatego odrzadzam wam tę willę - tanie mięso to psy jedzą i nie zwrcajcie uwagi na cenę bo nie jest wcale adekwatna do potencjalnie zmarnowanego wypoczynku.
Chciałabym wtrącić swoje 3 grosze do tej rozmowy o Albercie. Z tego co wiem to ten teren gdzie obecnie znajdują się jego resztki należy do Kościoła ewangelickiego z Karpacza (Wang). Co więcej garaże znajdujące się za Albertem też stoją na terenie do niego należącym. Można więc dojść do wniosku że Wang upomniał się o swoją własność. Teraz pozostaje tylko pytanie co bedzie z garażami i co powstanie na miejscu Alberta.
niedziela, 20 kwietnia 2008 godz. 19:09
Opuszczony dworzec
Mija rok od przetargu na dworzec kolejowy w Karpaczu.I chociaż znalazł się kupiec, ustalono cenę, budynek nadal nie ma prawdziwego właściciela i popada w ruinę.
W latach 20. i 30. dworzec w Karpaczu tętnił życiem. Miasto było jednym z najważniejszych sudeckich kurortów. Teraz dworzec jest opuszczony, tak jak 300 podobnych na Dolnym Śląsku.
Rok temu PKP zorganizowało przetarg, który wygrał prywatny inwestor. Miał zapłacić za dworzec pół miliona. Do transakcji jednak nigdy nie doszło.
Minister transportu nie zgodził się na sprzedaż z powodu protestów. Ich motorem były Karkonoskie Drezyny Ręczne, firma, która chce uruchomić linie kolejową z Karpacza do Jeleniej Góry.
Tyle że firma Karkonoskie Drezyny nie zgłosiła się do przetargu. Nie ma też kilku milionów na remont dworca. â Najlepiej byłoby, gdyby remont sfinansowała gmina â mówi Grażyna Kopania z Oddziału Gospodarowania Nieruchomościami PKP.
Po unieważnieniu przetargu można by przekazać dworzec gminie, za długi wobec Skarbu Państwa. â Być może jeszcze w tym roku.
W tej sprawie splatają się różne interesy. Tymczasem dworzec jak stał, tak stoi.
Reporter: Albert Bystroński
Władze Karpacza chciałyby do odremontowanego dworca przenieść Muzeum Zabawek i stworzyć tu centrum kulturalne.
http://ww6.tvp.pl/1687,20080420700254.strona
Karpacz sie upomniał, owszem, ale moze sobie cmentarz stary poogladac, bo z tego co sie orientuje, to sklep (Albert) ma byc otwarty juz 29 lipca, przynajmniej tak mowia byle pracowniczki tego sklepu... Oby mialy racje!
Jeśli pozwolicie to wrócę jeszcze w kilku zdaniach do zakończonego w lipcu TdF.
Nie wiem jak wam, ale mnie tegoroczna wielka pętla wydała się znacznie ciekawsza niż w ubiegłym roku. Odcinek brukowy na jednym z pierwszych, płaskich etapów - świetny pomysł. Etap ten zebrał żniwo i od razu zrobiło się ciekawie w generalce. Brak team time triala również był imo dobrym rozwiązaniem. Pamiętamy co było rok temu po zwycięstwie Astany na tym etapie - pełna kontrola wyścigu przez jeden zespół. Wygrana TdF przez Contadora jest faktem, aczkolwiek Schleck jest już tuż tuż za Hiszpanem. Śmiem twierdzić, że to Andy był w tym roku mocniejszy od Hiszpana w górach. Zobaczymy za rok po zmianie ekip przez obydwu kolarzy kto bardziej na tym przedsięwzięciu zyskał. Mam nadzieję, że Luksemburczyk sięgnie za rok po pełną pulę. Polubiłem go, a za Alberto krótko i delikatnie mówiąc nie przepadam.
Natomiast co do TdP.
No cóż - doszliśmy wczoraj z Arkiem do wniosku, że niestety, ale nasz narodowy tour traci na prestiżu. Moim zdaniem Czesiu Lang za bardzo próbuje zmieniać trasę wyścigu i nie zawsze są to trafne decyzje. W tym roku akurat góry były dość trudne (i dobrze), lecz w ubiegłym roku było w mojej opinii za łatwo. Według mnie musi w przyszłym roku powrócić Orlinek. Podjazd ulicami Karpacza tworzył ten klimat TdP. Co do klimatu - odechciewa się oglądać touru w TVP po prostu... Komentator od wszystkiego Szczęsny dostaje palpitacji serca, ponieważ kolarze zjeżdżają ze sztywnego podjazdu z prędkością przekraczającą 80 km/h jakby to było dla nich coś nowego. No i termin. Był wrzesień - źle, bo większość szykuje się do Vuelty. Teraz jest sierpień i jest chyba jeszcze gorzej. Większość jest tuż po TdF i odpuszcza nasz tour. Ale tak naprawdę to nie widzę innego godnego terminu w który można by wcisnąć tygodniowy wyścig dookoła Polski. Chyba tylko czerwiec jest takim miesiącem w którym kilku znakomitych kolarzy mogłoby się pokazać u nas. Nie wiem tylko, czy aby czasem właśnie nie w czerwcu priorytetem dla czołowych zawodników jest Dauphine-Libere?