odchudzicsie
draquinia smoczki są fajne, kolorowe, dziecko ma "korek" w ustach i bardzo łatwo się do niego przyzwyczaja ale odzwyczaić katastrofa.
Jeszcze co do kwiatów, ja mam całe mieszkanie w kwiatach doniczkowych, począwszy od róznego rodzaju dracen, anturii, aloesów, kaktusów, lilie i mogłabym tak dlugo wymieniać. Stoją wszędzie na podłodze, na szafkach, na parapetach, w stojakach. Nie wyobrażam sobie bez nich życia bo dodają mieszkaniu uroku. Jednak jak Kevinek zaczął raczkować kwiatki poszły wszystkie na podwyższenia bo nawet liść cytryny może zaszkodzić szkrabowi.
Ale niegdy, przenigdy nie dawajcie dziewczyny fikusa i rododenrona do sypialni albo w miejsce gdzie śpicie. To kwiaty trujące, zabijające tlen w pomieszczeniach i "wysysające" ze śpiących ludzi życie. Mogą stać wszędzie ale nie w miejscach gdzie się śpi. Tak samo anturia, z reguły nie są groźne ale gdy pojawiają się na ich liściach kropelki to trzeba bardzo uważać żeby szkrab nie dotkął i nie dał rączki do buzi bo te krople są trujące. Tyle jeśli chodzi o kwiatki
Mam problem
Jako, że moja przygoda z kwiatami doniczkowymi, zresztą wogóle z jakimi kolwiek
kwiatami, dopiero się rozpoczyna, proszę o pomoc
Mam tylko dwa kwiatki, beniamina, którego dostałam w spadku od teściów, rośnie
idealnie (co mnie dziwi, bo wyczytałam, że przy zmianie miejsca lubi tracić liście, a on
zgubił może ze 3, za to wypuszcza mnóstwo nowych ) i dracenę, którą
kupiłam sama.
I problem dotyczy właśnie draceny
Nie wiem co się z nią dzieje, ponieważ na spodniej stronie liści pojawił się biały nalot,
przypomina kłębki waty.
hmmmm..... jakby pleśń??? Może od zraszania wodą, no ale przecież te rosliny to
lubią, prawda ??
A może to jakieś szkodniki ??
Mieszkanie mam bardzo jasne, podlewam chyba dobrze (tzn jak ma sucho) no i zraszam.
Wybrałam sobie kwiatki, wydawało mi się, niezbyt wymagające, akurat dla mnie jako
początkującej...... a tu proszę i z takimi ma problem
Co mam zrobić, żeby się tego pozbyć ??????????????
Jeżeli chodzi o kwiaty i, w mniejszym wyborze drzewka, to jest sympatyczny ogrodnik w łagiewnikach (Okólna? za zakrętem na Stryków) taki dziadek to prowadzi, ceny mają przystępne (choć nie na wszystko) a sadzonki zdrowe.
U Tracza to ja kupuję głównie na przecenach i, o dziwo, wszystko rośnie i to ładnie
A poza tym rynek Bałucki w soboty. Są i ogrodnicy i "babcie" z kwiatami z ogródka i handlarze. Moje źródło kwiatów do doniczek a ceny o połowę niższe, niż w dużych centrach.
A propos. czy oprócz bratków są już jakieś kwiatki doniczkowe dostępne? Takie, co na 2 miesiące wystarczą...
acha...malinowa
my (ja i mój syn) tez mamy alergię na pleśnie i w związku z tym nie mamy w domu absolutnie żadnych kwiatów doniczkowych, bo pleśnie rozwijają się w ziemiach w donicach (nawet jak nie widać ich tzw. gołym okiem). Jeśłi macie w domu kwiaty to przy alergii na pleśnie polecam się ich pozbyć (niestety). kwiatuszki oddać rodzinie lub sąsiadce
Moja babcia jest na przykład domatorką więc na wyjazd napewno byśmy jej nie namówili.. za to uwielbia "dłubać" w ogródku i kocha roślinki więc zgodnie z jej zamiłowaniem do kwiatów często na okazje tego typu kupujemy jej roślinki doniczkowe Ale na 80-te urodziny to by musiała być jakaś wieksza roślinka - piekna palma, czy bardzo modne ostatnimi czasy - drzewko bonsai.
Często babcie są miłośniczkami słodyczy - więc może kosz z łakociami +koniaczek/naleweczka
lub zrobic u fotografa na duzym formacie zdjęcie rodzinne - wszystkie jej dzieci+wnuczęta+ prawnuczki - i oprawić
Ja-sne. A to co w sigu? :>
To nie hobby, to konieczność życiowa! Jak jedzenie, oddychanie i takie tam!
A czy przypadkiem nie zbieralas zdezelowanych myszoptic? :P
Zbierałam, ale po czwartej setce przestały mi się mieścić gdziekolwiek i trochę przystopowałam.
A o takich bzdurkach jak szycie patchworków, hodowanie kwiatów doniczkowych, wyszywanie, układanie puzzli to nawet nie piszę, bo bzdurki :P
Przyszła jesień, potem zima.
Maksio podrósł, zmężniał. Zrobił się z niego zawziętus, zawsze chętny do bitki, psot i figlów. W dzień strasznie się nudzil - kopał w doniczkach z kwiatami, zrzucał bibeloty i rozrabiał jak zając w kapuście. Nocą zamieniał się w słodkie kociątko, pakujące się z nami do łóżka i zasypiające obok mnie z miłosną mruczanką w samo ucho.
W grudniu odwiedziliśmy z Maksiem nową lecznicę w ktorej fachowo pozbawiono go jajek. Od tego czasu niewiele zostało z dawnego pitbulla-zabijaki. Zamienił się w łagodnego ciapka, zawsze chętnego zeby coś zjeść, przylepnego, trochę niezgrabnego słodziaka.
Miluś pozostał szczupłym burym łowcą - sylwetką i ruchami ciągle przypomina miniaturowego geparda. W zimie wiekszość czasu spędzał z nami w domu, wyskakiwał czasem na wieczorny spacer, a czasem nad ranem. Ktoregoś dnia w czasie zabawy zauważyłam, ze w miejscu w ktorym kiedyś miał złamanego kła widać zaczerwienienie i opuchliznę. Postanowiliśmy zrobic z tym porządek i umowiliśmy się w lecznicy na usuwanie korzenia (w narkozie).
Zwykły zabieg.
Nic nie zapowiadało horroru, ktory miał niebawem nastapić....
Gdzies juz pisalam, ze za moim dotknieciem kazdy kwiat doniczkowy umiera w cierpieniach i dlatego w domu mam tylko kaktusa i kilka ziol. Czas to zmienic, zobaczymy czy te mnie polubia.
jeśli będziesz je podlewać równie często co tego kaktusa, to rożnie może być