odchudzicsie
Kosztów nie pamiętam, ale można je sprawdzić na stronach kolei słowackich,
węgierskich i polskich. W Słowacji to ok. 300 koron na osobę, na Węgrzech nie
pamiętam, bo mimo dość częstych wizyt tam, jakoś nie radzę sobie z tamtejszą
waluta :)
a trasa jest taka:
pkp do Muszyny
dalej, albo pkp z Muszyny do miejscowości Plavec, a jak nic nie jedzie, to
stopem do granicy i zaraz za granicą jest przystanek kolejowy w miejscowości
Circ (1-2 pociągi dziennie do Plavca, ew. dalej stopem do Plavca). Z Plavca już
jest prosto pociąg do Koszyc i dalej do Slovenskego Novego Mesta.
Tam przekraczamy pieszo granicę Węgierską i jesteśmy w Satoraljaujhely
(jakkolwiek to się pisze). Uwaga, granica jest piesza i nieczynna w nocy. W
2005 czekaliśmy rano pół godziny na otwarcie (otwierają o 7:00). Trzeba przejść
całe miasto do dworca PKP i dalej jedziemy:
a. Satoraljaujhely - Mateszalka i dalej stopem do przejścia granicznego w
miejscowości Patea - stamtąd autobus do Satu Mare za chyba 3 leje - to trasa w
przypadku wyboru drogi na północy,
b. Satoraljaujhely - Nigerhaza - Debrecen - Nieyrbrador (to się jakoś inaczej
pisze, nie mam mapy, więc nie pamiętam jak) i do granicy (też jeździ pociag) w
Valea Lui Michai. Z granicy jechaliśmy dalej stopem, ale jeżdżą też posiągi.
Zawsze możecie jeszcze jechać w kierunku przejścia na Oradeę, wówczas ostatnia
stacja na Węgrzech to Pusposkladany - takie miejsce, w którym, przynajmniej na
dworcu zatrzymał sie świat.
Przejazd naprawdę wychodzi tanio.... chyba około 100-150 złotych na osobę w
jedna stronę. Trwa to 1,5 - 2 dni. Raz nocowaliśmy po drodze w
Satoraljaujhely, a raz przekimaliśmy na dworcu od 22:00 do 5:00. Zimno było i
bezdomny mi się kłaniał. Teraz sprawdziliśmy, że jak się dojedzie do Muszyny w
nocy, to można jechać dalej i nie ma konieczności nocowania.
Kombinujcie, miłej podróży i do zobaczenia na szlaku.
A jesli chodzi o podroze kombinowane to dosc tanim rozwiazaniem sa bilety
T/P z Wegier i Slowacji i w wielu przypadkach juz sie nie oplaca kombinowac
(po ,,doliczeniu'' straconych nerwow i czasu na nadprogramowych przesiadkach).
No nie wiem czy tak tanio, bo w tamtym roku bardzo podrożały bilety na Węgrzech
i w Budapeszcie bardzo mnie wmurowało, gdy za bilet T/P Budapeszt-Arad pani w
kasie zaśpiewała mi ponad 5 400 Ft (z miejscówką), gdy rok wcześniej (2000) za
to samo zapałaciliśmy 2490 Ft...
Nie wiem, czy aż taka podwyżka była, a może jakoś chciała mnie nabrać i długo
się nie namyślając kupiłem bilety do Lokhosazy i tam bilety T/P (międzynarodowe
oczywiście) do Aradu za ok. 1100 Ft. Na operacji zaoszczędziliśmy ok. 1000 Ft
na osobę.
Nie wiem, jak jest w tym roku, ale z drugiego zeszłorocznego pobytu w Rumunii
wracałem już przez Oradeę-Debreczyn-Miszkolc-Koszyce-Muszynę, by odcinek
węgierski był jak najkrótszy. I co ciekawsze przejechaliśmy Węgry (relacja
Biharkeresztes-Hidasmenesti przez Puspokladany-Debreczyn-Miszkolc) na bilecie
osobowym ze zniżką studencką ...dla studenta węgierskiego (68% zniżki!!!!).
Na żądanie pokazania węgierskiej legitymacji studenckiej pokazywaliśmy miny
pt. ,,nic nie rozumiemy'' i ,,nie mów do mnie po węgiersku''...
I wcale nas nie wyrzucili, bo co mieli z nami zrobić. Z 1900 Ft zrobiło się
jedynie 650 Ft...
A jeszcze taka ciekawostka: w Pusposkladany wsiadaliśmy do pociągu osobowego
relacji Szolnok-Miszkolc i przy wsiadaniu do wagonu przedziałowego mówię do
kumpla: ,,jakoś dziwnie znajomo wyglądają te wagony...''
Nie dawało mi to spokoju i poszedłem poszukać tabliczek wyrobu i oczywiście był
to wyrób H. Cegielskiego z Poznania. Troszkę pozmieniany, ale polska myśl
techniczna... Miło mi się zrobiło - to tak jak w Rumunii w małym miasteczku
Victoria koło Sybina znalazłem szynę ze skrótem PKP, a w języku rumuńskim
litera ,,k'' nie występuje, więc... wymiana była wśród bratnich krajów mocno
rozpowszechniona...
Ogólnie dobrze i szybko się podróżuje kolejami rumuńskimi i jest dość
bezpiecznie. Jeśli jedziez w grupie, to polecam spać w nocnych osobowych (ja z
grupą 13-osobową spałem w osobowym relacji Arad-Sybin wyjeżdżającym z Aradu o 1
w nocy i było bardzo miło - nawet kondi przyciemnił nam światło, co początkowo
wogóle było nie dospełnienia w rumuńskich wagonach, bo powiedział, że
technicznie nie da się wyłączyć jednego wagonu, ale po 10 minutach się udało i
kondi z wielką radością życzył nam dobrej nocy).
W łapę się da dać - szczególnie jak się wsiada na stacjach, gdzie nie ma kasy -
jednak przy twardym stanowisku wypisują bilety i nie burczą.
Przypominam tylko o obowiązku podbicia kartonika na dłuższe trasy rankiem
następnego dnia, gdy przerwiemy podróż i gdzieś zanocujemy. Przed wyjazdem ze
stacji noclegu koniecznie rano z kasy musimy wziąć datownik, bo inaczej bilet
jest nieważny.
W tym roku wybieram się w Maramuresz i tamtejsze linie - czy ktoś wie, czy
nadal jeździ wąskotorówka z Viseu de Sus do Coman wzdłuż doliny Wazeru w
Karpatach Marmaroskich. Służa ona do wywozu drewna i w tamtym roku jeszcze
jeździła - chciałbym się na nią załapać!
Pozdrawia
kruczek