odchudzicsie
Ja ostatnio kupiłam "Mężczyzna zmiennym jest" Raniszewskiego na goneta.net. Zainteresował mnie tytuł i muszę przyznać, że książka jest bardzo ciekawa i wciągająca. Pisarz jest mało znany, bo to młody autor, a szansę na dotarcie do szerszej publiczności czytelniczej miał właśnie dzięki wydawnictwu internetowemu.
Cd. „rozważań” nad sprawiedliwością
Nie mam również wątpliwości, że kiedy człowiek o aparycji lumpa a na dodatek z niejednoznaczną przeszłością, zostanie oskarżony o ciężką zbrodnię, to poddany jakiemukolwiek osądowi, będzie również już stał, na z góry straconej pozycji w opinii większej części publiczności.
A dlaczego?
A dlatego, że człowiek .... instynktownie buntując się przeciwko brzydocie i kalectwu ulega swoim stereotypom myślenia.
Dla jednych zataczający się na ulicy człowiek będzie ... pijakiem, a dla drugiego, będzie ..chorym, wymagającym pomocy.
Innym razem, żebrzący na ulicy kaleka będzie dla wielu ... wydrwigroszem godnym pogardy, a dla innych, człowiekiem skrzywdzonym przez los wymagającym wsparcia.
Pierwszy osąd nie zadaje sobie trudu myślenia, nie wnika głębiej w przyczyny, jednakże drugi powoduje uruchomienie myślenia co do przyczyn.
Myślę że w opisanych przypadkach można mówić o złych i dobrych stereotypach myślenia.
Pierwszy oparty na złych myślach przekłada się na równie złe instynkty i emocje, podobnie jak drugi oparty na dobrych instynktach, przekłada się na dobre instynkty i dobre emocje.
Nasze życie jest pełne emocji ale śmiem twierdzić, że większość z nas poddawana jest presji tych złych.
Spójrzmy na komunikację społeczną, jesteśmy nieustannie epatowani wydarzeniami składającymi się na mroczną stronę życia.
Wojny, katastrofy, brutalne zabójstwa, przemoc etc. to jest to co chyba jednak wychodzi naprzeciwko zapotrzebowaniu społecznemu, skoro to zwiększa czytelnictwo i oglądalność.
Czyli co, chcemy się podświadomie obracać w kręgu zła i towarzyszącymi temu złymi emocjami?
Dlaczego tak mało jest informacji na temat zdarzeń pozytywnych i odkładających się w sferze dobrych emocji?
A co z tego wynika?
Czyż poruszając się w świecie zła nie stajemy się źli i odwrotnie, poruszając się w świecie dobra jesteśmy dobrymi?
Dlatego problemem staje się na ile te światy przenikają się nawzajem i jakie są relacje między nimi.
Pozdrawiam
To duża enklawa. W autobusie, metrze, tramwaju publiczność czyta aż dym idzie. Jeżeli tak wygląda upadające czytelnictwo to ja jestem za. Niech upada.
Wydaje mi się, że wspomniane "historie orzy ognisku" miały raczej funkcje dydaktyczne. Poprzez różnego rodzaju przypowieści przekazywano historię, tradycję, praktyczne rady, normy moralne, itp. danego społeczeństwa. Z piśmiennictwem (i pozostałymi dziedzinami sztuki) było podobnie, tzn. rozrywka jakby przy okazji. Pierwsze dzieła miały przede wszystkim uczyć, pokzywać właściwą drogę, itd. Potem proporcje zostały pozmieniane, ale w dalszym ciągu cała literatura opiera się na przeciwstawieniu "dobra" "złu". Czasami istnieje jednoznaczna ocena moralna postępowania bohaterów, czasami to czytelnik musi dokonać takiej oceny, wg. niektórych definicji to właśnie różni lit. ambitną od masowej. No ale żeby nie było za łatwo, autorzy zamiast trzymać się reguł i podziałów stworzonych przez znawców i krytyków, kombinują i tworzą "niewiadomoco"
Ale wciąż historie przede wszystkim służyły rozrywce. Stąd, imho, te walki tytanów itd. Grunt to zainteresować publiczność. Więc sądzę, że to morał przyszedł przy okazji a zaczęło się od ciekawego opowiadania historii. Choć bynajmniej nie zamierzam deprecjonować wartości ani jednego ani drugiego. Natomiast "niewadomoco" najlepiej wychodzi jednak twórcom f/s-f Łatwiej tam o oryginalność i zrozumiałość Natomiast literatura masowa też coraz częściej zaciera te granice. W filmach, w komiksach. Czy to Mononoke-Hime czy "Liga..." czasem bohaterowie nie są czarni czy biali, za to są kolorowi (no racism in this text ), nawet pojawia się ten "co zawsze zła pragnąc, zawsze czyni dobro" Przyznam szczerze, mimo, że az tak dużo głownego nurtu nie czytałem, to jednak wydaje mi się, że nie w dobru i złu leży problem...
Szkoda, że tylko dwie osoby biorą udział w dyskusji. Czyżby to była puenta do eseju o stanie polskiego czytelnictwa?
Niektórzy pewnie kojarzą ten tytuł, jako że wystąpił w niedawnym konkursie. Trafiłem na niego całkiem niedawno, przeglądając jakieś strony (wyjątkowo nie pornograficzne!). Z tego, co pamiętam, to rzucił mi się w oczy fakt, że w jej opisie pojawiły się jakieś nawiązania do postaci literackich (tak trochę a propos nieustającego konkursu). Odżałowałem trochę grosza i... całkiem nieźle się przy tym bawiłem. Na tyle nieźle, że poważnie zastanawiam się nad tomem następnym.
Universum Jaspera Fforde (Walijczyk z pochodzenia, więc i nazwisko troszkę różne od Smitha; a poza tym ma też polskie korzenie i głośno się do tego przyznaje) jest po trosze ultymatywne, jeśli przyjąć, że w ostateczności dobrze jest wyciągnąć tę czy inną postać z kart książki. Mechanizm ten działa także w drugą stronę, czyli niektóre (bo to jednak rzadkość) osoby mogą wkroczyć do świata powieści. A! Nie tylko powieści! Bo i na przykład wiersza, opowiadania, felietonu (Spieq pewnie mocno się zaniepokoił)... Troszkę przekłamałem, bo jest to możliwe dla każdego, o ile się wykorzysta moc pewnego portalu, ale miałem na myśli umiejętność wrodzoną czy - jak kto woli - immanentną. Uspokajam jednak - Kant się nie pojawił, a w każdym razie tego nie zauważyłem.
Historia tamtego świata potoczyła się nieco odmiennym torem; a choćby od 130-tu lat toczy się wojna krymska, o czym wspominam, bo ma to (wojna, nie moja wzmianka) niebagatelne znaczenie dla fabuły. Nie opowiem jej, oczywiście, i tak tylko w skrócie napiszę, że czytało mi się lekko i bardzo przyjemnie. Trochę to powieść sensacyjna, trochę science-fiction (choć to słowo na wyrost), trochę zabawa z czytelnikiem; mieszanka ryzykowna, a nawet - fuj! - postmodernistyczna, ale Jasperowi się udało, moim zdaniem. Rewelacyjna jest scena z przedstawienia Ryszarda III-go (tak, Agnes! Ale o Tey nie ma słowa), kiedy to publiczność Swindon... a nie, nie będzie spoilera! W każdym razie śmiałem się przy niej głośno, pyszna jest, a i nawet zazdrość się pojawiła, że oni tak mogą... No i te wszystkie zwariowane kółka miłośników pisarzy, ich wielkie wpływy, powszechność czytelnictwa i kłótnie o to, czy Szekspir to był Szekspir czy może Marlowe, na przykład. Wiele ze smaczków z całą pewnością mi umknęło, bo ani "Wichrowych wzgórz" nie czytałem, ani "Chuzzlewitta" Dickensa, a z kolei po "Ryszarda" sięgać mi się nie chciało, o życiorysie Szekspira nie wspominając, ale da się czytać i bez tej wiedzy i pysznie się bawić.
A już Ziemiokrzyżowcy to czysta poezja dla mnie! Ubaw nieziemski! Dosłownie!
Pewne rzeczy są ważniejsze niż normy i przepisy. Rządy i mody przychodzą i odchodzą, a "Jane Eyre" jest wieczna. Oddałbym wszystko by uratować tę powieść od zniszczenia.
Tak tam właśnie jest. Czyli jednak fiction.