odchudzicsie
Michasie, ja cię kocham i wielbię, no.
Odcinek świetny, charaktery oddane tak, jak trzeba, respektowany przez Kimbleya Mustang, no i Joker! Joker absolutnie genialny, zły i ze swoim nieodłącznym poczuciem humoru. I wiecznym ulepszaniem swoich kawałów. I psikusów. I jeeeż, no po prostu Joker.]
Fakt faktem - Yeti rozbraja kompletnie.
No i Black "Jestem lepszy jak Bóg" Star <kwik> Ach, cały on. Spirit śmie twierdzić, ze oddałaś całe jego przerośnięte ego w jednym zdaniu. Brrrawo. Jest jeszcze Hei, jedyny i ukochany brat Renusia, i w ogóle wszystko to, co miało być. No i wiesz, ja już mam mroczną wizję xD
Myziam, ściskam i grrratuluję^^
W tym roku jakos tak wyjątkowo bez żadnych kawałów ,dowcipów się obeszło - ale jak to stwierdził mój znajomy: skoro cały rok trzeba kręcić, wkręcać to w ten jeden dzień mozna sobie odpuścić. Generalnie w tym roku 1 kwietnia jakoś tak biednie wypadł pod względem psikusów z tego ,co zauważyłem. Kogo nie spotkałem - to wszyscy chóre odpowiadali, że jeszcze nikogo nie nabrali.
Dziwne macie teorie Zastanómy się, jaką mam ja... A ja mam dokłądnie taką samą jak Adaś ^_^
(Adaś, trzymam z Tobą ;D )
Jak wszystkim wiadomo Irytek uwielbiał robić głupie kawały wszystkim dookoła. A robić psikusy dla Umbrodge to była dla niego czysta przyjemność. Wcale się nie posłuchał bliźniaków tylko robił to co zwykle, tylko że jeszcze bardziej wrednie, bo nie było Dumbledora.
Komar
ehh zawze chciałem byc wampirem, a tu taki psikus..krew będę pić ale jako giez... komar..i będa o mnie żarty, że szczytem precyzji jest zmasturbowanie komara rękawica bokserską bez uszkadzania go...jak to było kiedyś w podstawówce...takie kawały...ehhh...jestem zawiedziony....
ale jak pisze no name to wtedy jestem:
Chrabąszcz
to już wole komara...
Witam,
słuchajcie i odpowiedzcie czy nie wydaje Wam się to dziwne (być morze twórcy Forum odpowiedzą, że nie, to normalne):
chciałem sobie dziś zobaczyć kto, poza mną, jest na Forum, no więc patrzę na "dół" tam gdzie jest "Kto jest na Forum". Byłem tylko ja, ale zaciekawiło mnie coś innego. Otóż spojrzałem na kto ostatnio odwiedzał Forum, no i widzę jakiś naszych ludzi a na końcu germanika. Hmmm, pomyślałem, że może to ktoś kogo nie znam i ma taką ksywę, więc wszedłem na profil a tu coś dziwnego-niby mężczyzna, ale avatar to kobieta i skąd to ÄĂŽńńÄË, dziwne. A potem zobaczyłem kto się ostatnio zarejestrował a tu jakiś Intocacah z Kazachstanu, który nigdy nie odwiedził Forum. A dziś obchodzi urodziny Feshennaśen z Zimbabwe!!!
Czyżby nasze Forum stało się wyjątkowo międzynarodowe i skauci z całego świata się rejestrują czy to jakiś psikus hackerów? A może tylko kawały adminów?
Użytkownik Raszew w końcu nauczył się bawić w tą "zabawę".
Gdzie stał się najbardziej rozrywkową osobą na forum wszyscy go wychwalają i śmieją się z jego żartów/kawałów, zaś o tobie wszyscy zapomnieli że żyjesz i też nie jesteś taki słaby w tą grę, lecz niestety Raszew zrobi Ci takiego psikusa że zakopiesz sie ze wstydu pod ziemię, będziesz się dołował że to on jest gwiazdą wieczoru a nie Ty. :P
Chciałbym w końcu być odważnym człowiekiem. ;/
@.prO#siaK Nie w każdym dziale naliczane są posty, poza tym nikt na to nie patrzy, więc skończ już pisać takie głupoty że ktoś nabija sobie tylko posty bo to jest idiotyczne.
Mam pytanko. A mianowicie chciałbym zrobić komuś małego psikusa i podmienić tapetę, ale nie pytam o podanie sposobu tylko czy w ogóle jest możliwe z poziomu swojego komputera zrobić coś takiego bez potrzeby wysyłania jakichś plików na email, gg czy przez wcześniejszą ingerencję w komputerze tej osoby.
Czytałem o plikach wsadowych i odpowiednich komendach, które pozwalają na różne akcje i reakcje;) ale właśnie tu jest problem, bo chciałbym zrobić to jedynie z poziomu swojego komputera bez wysyłania odpowiednich plików do tej osoby. Temat pewnie podchodzi trochę pod trolowaty, ale to ma być tylko mały przyjacielski kawał;)
Ja mam coś dziwnego... W ts2 ns zmarł sobie taki profesorek, poprostu chodził po akademiku, robił kawały i rozmawiał z wszystkimi simami. Nagle zmarł na schodach wychodząc na dwór. Moja simka miała obawe że profesor stanie się zombie. Tak się nie stało ale... On chodzi jako biały duch po akademiku można przedstawiać jemu różnych simów, płatać psikusy i wszystko.... I każdy sim który stanął na tych schodach co profesor idąc tylnym wyjściem poprostu umierał (najczęściej) zmarł już narzeczony mojej simki i jej drugi chłopak. Na szczęście gry nie zapisałam... Ale ten profesor ciągle nawiedza akademik... Nawet się sam w stołówce obsługuje a po nocach starszy simów : Próbowałam jego grub skasować ale nic to nie dało :O
Dot.: Wszystko o co chcielibyście, ale wstydzicie się zapytać ;)
Cytat:
Napisane przez monika154
(Wiadomość 15018737)
Ja mam takie pytanie na czasie ;p
jak te dzieciaczki odwiedzają domy i mówią 'cukierek albo psikus' to czy którejś z was zrobiono jakiś taki kawał ? Zawsze się nad tym zastanawiałam bo niby słyszałam coś tam o jajach porozbijanych na drzwiach czy przyklejonych podpaskach ale nigdy czegoś takiego na oczy nie widziałam:nie:
Myślałam zawsze, że to stary zwyczaj i raczej widziany na wsi, a nie w mieście. Ale niestety 2-3 lata temu mój dom stał się ofiarą bandy gówniarzy. Akurat w domu nikogo nie było, więc dzieciaki obrzuciły frontową ścianę jajkami. Ściana (biała) ociekała rozbitymi jajkami, szorowaliśmy ją cały weekend :/
-Przed matematyką po całej klasie rozwinęliśmy nitkę. Zahaczyliśmy o krzesła, o lampy na suficie, o ławki, o jakies wystające elementy ze ścian, o rury i cała klasa była w białej nitce, której na pierwszy rzut oka nie było widać. Wszyscy siedzieliśmy grzecznie na swoich miejscach a matematyczka, która ma zwyczaj się spóźniać gdy wparowała do klasy to o mało się nie przewróciła. Jej mina była po prostu cudowna ^^
-Na Prima Aprilis ustaliliśmy, że przed lekcją matematyki wszyscy się ubierzemy w kurtki i wciśniemy pani kit, że każda klasa ma iść do kościoła i odmówić różaniec za JPII (na drugi dzień byłą rocznica jego śmierci). Gdy pani weszła i jej to powiedzieliśmy to ona:
-nie,nie,nie! nie dam się zrobić w jajo! Siadamy wszyscy do ławeczek!
Cała klasa dosłownie olała panią i wszyscy wyszliśmy z klasy i poszliśmy autentycznie do...kościoła (kościół jest niemalże przy samej szkole). Całą klasą uklękliśmy i zaczęliśmy odmawiać różaniec na głos na wypadek gdyby dyrektorka wparowała do kościoła.(dzięki różańcowi odmawianemu przez nas sytuacja byłaby złagodzona) Po jakimś czasie gdy nikt po nas nie przychodził do kościoła wróciliśmy do klasy, gdzie zastaliśmy panią siedzącą spokojnie na krzesełku, włączone radio maryja i dwóch uczniów, którzy nie poszli do kościoła z nami. Pani powiedziała stanowczo: "Macie spóźnienie". Wszyscy oczywiście nie przejęli się tym, bo co tam spóźnienie... A i tak pod koniec lekcjii zajrzeliśmy do dziennika i nic nam nie wpisała
-Na Prima Aprilis (w ten sam dzień co opisywany przeze mnie "psikus") chcieliśmy zrobić taki kawał na religię, że zostawimy na biurku listę osób niby uczestniczących w konkursie, a w klasie zostaną 4 osoby (by było bardziej wiarygodnie xD). Ponieważ na przerwach było za mało czasu, nasz plan omawialiśmy na angolu. Nauczycielka od angola słyszała nasze plany. Na przerwie poszłam do niej po białą kartkę, a ona ją wzięła i poszła za mną do ławki gdzie z ludźmi z klasy mieliśmy przygotowywać "listę osób uczestniczących w konkursie". Napisała nam na kartce cały tekst ["w dniu tym i tym na lekcji tej i tej odbywa sie konkurs bla bla bla"] i dała swój podpis, dzięki czemu kartka była już maksymalnie wiarygodna ! Wypisalismy osoby rzekomo biorące udział w owym konkursie i gdy był dzwonek wszyscy schowaliśmy się do łazienki. Niestety po 20 minutach dyrektorka wbiła do łazienki krzycząc "wyłaźcie!!". Miała uśmiech na twarzy ale jednak widać było że jest wkurzona. Potem całą klasą weszlismy do sali krzycząc "prima aprilis!".
Było jeszcze parę psikusów. Potem może je dopiszę )
Prima Aprilis to dzień kiedy robi się różne dowcipy. Napiszcie jakie dowcipy robili¶cie swoim znajomym, nauczycielom, s±siadom w tym dniu. Pewnie nie zawsze były to kawały w dobrym tonie i na miejscu, ale co tam.... piszcie :mg:
Vincent od razu wychylił się za skrzydła kuzyna. Nie lubił gdy traktowano go jak dziecko, był już przecież dorosły. A szlachcic nie chciał zrobić nic złego, po prostu podobał mu się żart młodzieńca. Tak samo jak kobiecie która tłumiła śmiech. Vincent od razu wyszczerzył zęby, lubił gdy ktoś śmiał się z jego żartów. Z początku tak się ucieszył ,że nie zwrócił uwagi na cała sytuację z Psikusem, dopiero gdy jego opiekunka wyciągnęła miecz. Młody szlachcic zrobił wielkie oczy patrząc to na kusze, to na swego pupila a to na drowkę. Nigdy jeszcze nie widział kapłanki z bronią w ręku, oczywiście bywała ostra i oschła, ale zazwyczaj kończyło się na ciągnięciu za ucho i tym podobnym karą. Ponadto Vincent nie wiedział czemu jeden z konnych celował do Psikusa z kuszy, ale nie wydawał się on przyjacielski. Młodzieniec nie lubił takich osobników, to zwykle oni strofowali go za jego kawały. Zaklinacz odsunął skrzydło swego półsmoczego kuzyna i podszedł szybkim krokiem do konia na którym siedział Cor. Srebrne oczy młodzieńca przeszyły pół-elfa, a po chwili ręka młodego wystrzeliła do góry zatrzymując się koło zaciśniętej na psikusie dłoni szlachcica.
- Mogę dostać już Psikusa? Pewnie jest zmęczony, a po za tym on nie lubi ostrych rzeczy. Jak się obudzi i zobaczy tą strzałę to zacznie panikować. Ma tak od wtedy gdy przypadkiem mój ojciec nakłuł go widelcem przy posiłku. Śmieszna historia bo w sumie nie wiedział ,że to on, ale się wtedy uśmiałem potem wam opowiem! Ale teraz proszę oddaj mi już go.
Vincent nie myśląc długo złapał za rękaw szlachcica i pociągnął w dół, niczym bobas który chce dostać swa ulubioną zabawkę. Drugą rękę ustawił tak by Cor mógł spokojnie położyć na niej stworzonko. Jako ze jego młodzieńczy umysł stwierdził ,że zagrożenie zostało zażegnane to czekając na reakcję pół-elfa zaczął paplać, w stronę Eryki.
- Podobała się pani ta sztuczka z butami? Bo widziałem ,że się pani śmiała, umiem jeszcze sporo takich! Pokaże wam potem, pamiętam jak raz pozamieniałem księgi ojca. Nieźle mi się wtedy oberwało bo to były jakieś ważne towary. No ale po za tym to była kupa śmiechu jak szukał ich po całej rezydencji! Czyli te konie są aż tak wygodne? Nie wyglądają, ja jeszcze nigdy nie jechałem długo na koniu, pewnie było by ciężko!-
Vincent paplał wesołym tonem jak gdyby wycelowana w jego pupila kusza już znikła, a wszyscy świetnie się dogadywali. W jego mniemaniu właśnie tak było, bo po co ktoś by miał strzelać do Psikusa, to musiało być jakieś nieporozumienie.
Pseudosmok spał w najlepsze trzymany przez Cora nie zdając sobie sprawy ,że swa próbą wywarcia dobrego wrażenia narobił tyle kłopotów...
Sprobuje sie teraz skupic...i nie rozklejac...Honda w połowie pażdziarnika usłyszała wyrok. To była kwestia paru tygodni...nikt nie wiedział ilu...Pozbierała sie szybko po operacji, jak zawsze....choć miewała padaczki i niestrawności..ale kilka minut po otrzepywała się i biegała dalej..to było po prostu niewiarygodne!!!!! Kiedys atak przytrafił sie nam na pasach na Wielickiej, zamarlam...co bedzie jak samochody rusza? Honda miała to w nosie i za sekung kilka wstała, otrzepała sie i zadowolona z siebie pobiegla dalej....Miny kierowców mówiły same za siebie....Po 3 tygodniach zauwazylam ze boli ja brzuch i jest wiekszy...i choc udawalam ze tego nie widze...jednak nie dalo sie ukryc ze Honda jest wolniejsza i smutniejsza...Wtedy zaczela czesciej niz zwykle sie przytulac i pchac do lóżka,,Wtedy tez pierwszy raz dostała oficjalne zezwolenie na spanie ze mna...mamy razem nawet zdjecia ..w lozeczku...Przynajmniej mialam sie z kim budzic, hehehehe...czarny humor:(
Potem, tydzien temu byla biegunka...ale taka konkretna..jeszcze łudziłam sie ze to z powodu jedzenia..ale niestety nie....Apetyt spadl..na kilka dni i wiecej spała. I nagle w srode forma wróciła , węc i ja jak dzieciak sie cieszyłam..Że już bedzie dobrze wszystko....że może dotrwamy razem chociaż do ?wiąt.....No a w piątek nagle przestała jeść, pić i wstawać...... Pani doktor zbadała ją, dostala zastrzyki przeciwzapalne, morfinke i plan był poczekać do niedzieli...jeśli ja postawi na nogi...to super...jeśli nie (czego nikt nie zakładał...) no to trzeba bedzie jej pomoc...
Jak sie domyslacie nie pomogło nic, Honda całą noc wymiotowała, odwodniła się o osłabła strasznie..nie mogła już wstawać,,,i wiecie co zrobiła? przyczołgała sie w nocy do mnie do łożka, zaczeła lizac po ręce..oczywiście nie spalam....i juz nie zasnelysmy do rana. Rano pzrenioslam sobie kocyk kolo jej..i tak sobie lezalysmy patrzac w oczy..i wtedy zrozumialam, ze to juz koniec....Ze moja najukochansza z ukochanych i nadzielniejsza z dzielnych meczy sie okropnie....I wyobrazcie sobie, ze mała nie chciala sie z tym swiatem pożegnac. To by nie było w jej stylu....po trzecim zastrzyku !!!! dalej oddychała. Myslalam ze zwariuje...jeszcze nikt w zyciu nie umieral centymetry ode mnie..A ona tak strasznie chciala zyc!!! Widzialam to w jej oczach...ze oddalaby wszystko za chocby jeden dzien...I odeszla chyba po kwadransie...przykrylam ja kocykiem...Potem razem z Aga zawinelysmy ja w przescieradlo i chcialysmy przeniesc do innego pokoju..ale niestety. Zula spostrzegła co sie stało i zaczal sie cyrk..Ciezko sie nam bylo powstrzymac od placzu ...Zula zmusila nas do odwiniecia Hondy, zaczela ja lizac, szturchać nosem i zmuszac do wstania. Powarkiwac i skuczec na przemian, az siadła w pełnym osłupieniu na tyłku i patrzyla sie z niedowierzaniem jakby chcac spytac? Co jest grane?Zanioslysmy ja do innego pokoju, Zula razem z nami..Długo jeszcze potem siedziała pod drzwiami i skuczała, dalej wieczorem to robi......A ja razem z nia...Taka jest historia ostatnich dni Hondy. Mysle ze jestem jej to winna, zeby Wam opowiedziec jaka była..do ostatnich chwil....Twarda i nieugięta, walcząca do ostatniego tchu, wesoła i radosna, zawsze zadowolona...do ostatniej minuty. I mam nadzieje, że i ja dzieki niej będę lepsza...że wszyscy zaczniemy szanować kazdy dzień..za to że po prostu jest . I będziemy sie cieszyc życiem tak Honda... Widzieć psikusa w kazdym mozliwym przedmiocie..robić wszystkim kawały, uciekać na spacerach, zaczepiać wszystkich i namawiać do zabawy..I nigdy , przenigdy sie nie poddamy...I zawsze bedziemy soba....
Szkoda , ze ten najfajnieszy na swiecie mokry nos juz mnie nie traca rano...Ale wiem ze czeka na mnie tam na górze i jeszcze pohasamy razem