odchudzicsie
Asia
Asia bardzo dziękuję ci za maila.Moja lekarka z Ochojca nazywa się inaczej,ale
odczucia te same.Co do kliniki to też tam leżałam i do końca zadowolona nie
byłam.Przez to strasznie się zniechęciłam do tego miejsca.Słyszałam wiele
dobrego o klinice w Krakowie,czy możesz mi powiedzieć coś na ten temat?Znasz tam
jakiegoś dobrego lekarza?
Mam też pytanko w jakim szpitalu będziesz rodzić?I czy w czasie ciąży brałaś
jakieś leki?I jakie miałaś wyniki krwi?
Super za ok. trzy tyg. będziesz mamusią!Napewno szalejesz ze szczęścia!Ja kiedy
dowiedziałam się,ze jestem w ciąży to byłam w siódmym niebie.Ale zanim się
zdecydowałam było mi ciężko.Bardzo się bałam,bo choć lekarz nie mówił nie, to te
wizje co może się zdarzyć przerażały mnie.8 miesięcy zastanawiałam się co
robić.Ale doszłam do wniosku,że jeśli nie spróbuję,będę żałować do końca życia.A
mam takiego kardiologa,że dał mi dużo nadzieji.Teraz muszę zregenerowac mój
organizm i psychikę i myślę,że za kilka miesiecy znowu się postaramy o dzidzię.
A tak wogóle to ja jestem z Tychów.A Katowice znam bardzo dobrze,bo mój mąż jest
z Katowic i mam tam teściów.Poza tym często jezdzę tam na zakupy.No i
najważniejsze- mam na imię Agnieszka i mam 26 lat{1980 rocznik}
Pozdrawiam! Napisz jak będziesz mogła
Jak dacie małemu na imię?
Jeżeli ten uciążliwy remont ma w przyszłości uratować życie to można
przeboleć.Może niejeden pacjent który obecni lezy w szpitalu na inne
schorzenia będzie kiedyś potrzebował pomocy kardiologów.Będzie to oddział
inwazyjny, szybciej pacjent z zawałem dostnie pomoc.Obecnie trzeba wozić
pacjentów do CCS w Zabrzu lub do Katowic na Ochojec.Cieszmy się że bedziemy
mieli taki Oddział i niejednemu uratuje on życie a nie jak pacjentowi z
zawałem którego wozili po szpitalach całego powiatu i pacjent w końcu zmarł.
Po prostu glosno mysle Kuraszewska protegowana i wspolpracownica
Szpyrki z czasow gdy pracowala w Urzedzie Marszałkowskim, nastepnie
jak została wywalona to wlasnie Szpyrka protegowal ja u Wilczoka i
dostala prace w Akademii a nastepnie Wilczok z Sałaniewskim zrobili
ja dyrektorem GCZDi M w Katowicach a zastepca zostala prof
Tenderowa,po wyborach a Akademii 2 lata temu Tenderowa zostaje
rektorem a Kuraszewska kanclerzem Akademii,Olszówka jest dyrektorem
szpitala klinicznego w Ochojcu ,aresztowany ,nastepnie zwolniony za
kaucja z zarzutami korupcji przy przetargach na sprzet
kardiologiczny >Szefem kliniki kardiologi w Katowicach Ochojcu jest
maz pani rektor prof.Michał Tendera.Tylko tyle tak sobie tylko
glosno mysle i takie to wszystko wydaje mi sie dziwne i jakos ze
soba dziwnie powiazane.Jak ano tak że wszystkie tu wymienione osoby
plus dyrektor szpitala z francuzkiej Plazak ,łaczy co ,łaczy
umilowanie do PZPR i SLD ale może to tylko przypadek i tak się
tylko zgrupowali ze Szpyrka na czele ktory przechodzi prawdziwą
transformację ustrojową od PZPR po PO i teraz PiS ale tak naprawde
to stary beton.
Danusiu,
w marcu skończę 25 lat. Moja wada oczywiscie jest wrodzona, wykryta po
urodzeniu, ale "byłam za mała" na leczenie. Oczywiscie byłam pod stałą opieką
kardiologa (Poradnia w Katowicach - tu mieszkam i CZD w Warszawie, dokąd mnie
odesłano). Leczenie polegało na okresowym ekg, echo i pomiarze ciśnienia :)
W wieku 17 lat w stanie przedzawałowym wylądowałam w katowickiej klinice na
Ligocie, parę dni potem w sąsiednim Ochojcu. Żaden lekarz nie chciał się podjąć
leczenia. Miałam "skandaliczną" stenozę z niedomykalnością AO, przerost lewego
serca i przegrody, a co za tym idzie niedotlenienie i niewydolność krążeniową.
Zostałam odesłana do ŚlCChS w Zabrzu, gdzie leczę się do dzisiaj na kardiologii
dziecięcej (a jak!:) ).
Najpierw (styczeń '98) "zrobili" mi walwuloplastykę czyli po prostu
balonikowanie, ale niestety podczas zabiegu pękła mi tętnica udowa i trzeba
było szybko ją łatać, bo stracilam sporo krwi. W dwa miesiące po tym
balonikowanie doszło do skutku i moja stenoza ze skandalicznej zmieniła się
w "średniego stopnia" z niedomykalnością zastawki ++/+++ .
Co trzy miesiące miałam kontrolne badania, czułam się dobrze, choć wiadomo, nie
mogłam jeździć na rowerze czy biegać, ale mogłam już wejść po schodach na I
piętro bez odpoczynku na półpiętrze i zadyszki (uważałam to za wielki sukces!).
Niestety niedomykalność coraz bardziej się zwiększała i płatki zastawki (nota
bene dwa z nich były ze sobą zrośnięte) zaczęły się w szybkim
tempie "wykruszać" i tak oto z początkiem 2000 roku wymienili mi zastawkę.
Ponieważ jestem kobietą (czyt. z uwagi na comiesięczną przypadłość i ewentualną
ciążę ;)) uznaliśmy wspólnie, że na razie nie będą miała sztucznej zastawki
(przy której trzeba zażywać przeciwkrzepliwe specyfiki), wszczepiono mi zatem
homograft aortalny (1 lutego 2000).
Operację znioslam cudownie, już następnego dnia dziarsko maszerowalam po
szpitalu, pęcherzyki płucne w ogóle mi się nie posklejały (zatem w płucach nie
zalegała wydzielina, dzięki czemu uniknęłam bolesnego - dla pokiereszowanego
mostka - kaszlu), ból był na tyle slaby, że obeszłam się bez środków
przeciwbólowych (poza kroplówką na sali pooperacyjnej oczywiście:)).
Tydzień po operacji okazło się, że w worku osierdziowym zalega ponad 1,5 cm
płynu (zazwyczaj przy 3 mm odczuwa się duszność!), w ogóle tego nie czułam.
Nie udało się jednoznacznie opróżnić osierdzia, podawano mi przeróżne leki, z
encortonem na czele (w 3 tygodnie przybrałam 18 kilo). Po drodze pzyplątała się
jakaś infekcja, osłonowo dostałam tak silny antybiotyk, że ledwo żyłam, byłam
cała sina (żyły mi pękały nieustannie, a przecież musiałam mieć wenflony!) i
ledwo żywa. Udało się uniknąć zapalenia wsierdzia (nieliczne szczepy na
zastawce zostały zwalczone antybiotykiem), powoli dochodziłam do siebie.
Teraz czuję się cudownie, mam 13,5 miesięczną córeczkę (ciążę zniosłam średnio,
ale raczej spokojnie, miałam oczywiscie cesarkę), którą, mimo "zakazu" lekarzy
nadal karmię piersią i noszę na rękach (czasami:)).
Ostatnio badałam się w czerwcu, niedomykalność się powiększa (po operacji jeden
jet, w czerwcu 2/4), lewa komora nieco ponad górnej granicy, okresowe
zaburzenia rytmu, no i niestety zastawka mitralna zaczyna niedomagać
(nieznaczna niedomykalność +/++).
Za dwa tygodnie znowu czeka mnie kontrola, wiem, że nieuchronnie zmierzam ku
kolejnej wymianie, tym razem już chyba na sztuczną zastawkę...
Jakbyś coś jeszcze chciala wiedzieć, napisz.
Wybaczcie, że tak się rozpisalam :)
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego!
Agnieszka
Cześć dziewczyny,
Nie było mnie jeden dzień a tu proszę, tyle czytania ))(tylko nie myślcie, że
narzekam ) Wczoraj byłam u kardiologa na Ochojcu na kontroli – wszystko ok. U
Piotrusia też chyba lepiej, żadne inne objawy się nie pojawiły, a gorączka
chyba spada, bo jak dostał wczoraj o 13tej Ibufen to dzisiaj rano nie miał
gorączki (nie mierzyłam, bo jak wychodziłam do pracy to jeszcze spał ale „tak
na dotyk” to nie miał). A czy przy trzydniówce to musi się pojawić wysypka? A
kiedy? Bo na razie nie ma….
Eluszka – fajnie, że Ola zaczyna sama stać, a ja też kupiłam Piotrusiowi
biszkopty ale jeszcze nie próbowaliśmy, bo stwierdziłam, że teraz przy tej
gorączce nie będę mu dawać nowości
Biealka – gratulujemy ząbka – no widzisz, niedawno rozmawiałyśmy o ząbku i
martwiłaś się, że jeszcze nie ma – a tu proszę! A to mleko z manną to jakie
będziesz dawała? Takie z kartonu czy z woreczka czy może prosto od krowy? A
kiedy macie audit?
Seniorella – no widzisz, nie ma się czym martwić, naprawdę takie zmiany u
dzieci często się cofają, oczywiście trzeba to kontrolować ale nie martw się na
zapas, ważne, że się dobrze rozwijają
Kasia2511 – życzymy Oli dużo dużo zdrówka, żeby te paskudne choróbska w końcu
dały jej spokój
Burbuja – trzeba było od razu powiedzieć, że chodzi o Londyn – miasto w Anglii:-
). podziwiam Cię za ten wyjazd, ja bym się chyba nie odważyła. Bardzo mi się
podobają takie osoby, które potrafią tak wszystko organizować, że praktycznie
dziecko nie jest w ich planach żadną przeszkodą. My z mężem chyba trochę
przesadzamy, musimy częściej Piotrusia ze sobą gdzieś zabierać, jak na przykład
jedziemy do supermarketu na zakupy to go zostawiamy z dziadkami itp. Mój brat
zabierał swojego syna wszędzie od malutkiego, jeździł z nimi za granicę,
chodzili z nim po górach (w nosidełku). Teraz wyrósł na bardzo otwartego i
lubiącego przygody młodego człowieka. My niby blisko Śląska (dawne
Częstochowskie) ale u nas raczej obchodzi się imieniny, a ja obchodzę i
urodziny i imieniny (bo zwyczaj obchodzenia urodzin przywiózł tata, który
urodził się w Katowicach).
Mamamadzi – przykro mi z powodu spacerków, a co do służby zdrowia to szkoda
gadać i się wkurzać! Moja koleżanka miała ostatnio wypadek samochodowy,
pogotowie zawiozło ją do szpitala a tam kazali jej z rozwaloną głową siedzieć i
czekać, nikt jej nie zbadał, ona tylko ma to szczęście, że jest lekarzem w
klinice w Bytomiu i poprosiła policje o przewiezienie jej do tej kliniki,
dopiero tam się nią zajęłi. A co by miała zrobić inna osoba – siedzieć i czekać
aż się wykrwawi albo zemdleje?
Vikingowa – fajnie, że Maja polubiła okularki, gratulujemy nowych osiągnięć, a
tym, że nie raczkuje to się wcale nie przejmuj, brat mojego męża wcale nie
raczkował, pewnego dnia po prostu zaczął chodzić i tyle! Maja to urocza
blondyneczka! A jeśli chodzi o warzywa do zupki to ja kupuję w osiedlowym
warzywniaku a mięsko mam od teściowej (króliki hoduje) lub też ze sklepu.
egOs – zdrowiejcie szybko!
Monikak – mam nadzieję, że ten katarek szybko Markowi przejdzie! Ucałuj go
mocno! U nas w pracy już cieplej, zaczęli grzać
Massmix – wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! A komórka i pilot to
ulubione zabawki Piotrusia, na szczęście jeszcze nie wpadł na to, że można
mamie ściągnąć pizamę – a mąż też by się na pewno ucieszył .
Kasiątko – u nas też jak dałam zupkę nie taką dokładnie zmiksowaną (ze słoiczka
warzywa i indyk z pomidorami) to Piotruś nie chciał jeść a w ogóle to chyba mu
te pomidory nie posmakowały bo aż go otrzepało jak spróbował…
Pieprz – to macie taką samą sytuację jak my z Piotrusiem, u nas też podejrzenie
o trzydniówkę lub zęby – trzymajcie się ciepło! Buziaki dla Irenki od Piotrka!
Pulcheria – trzymamy kciuki, żeby rozmowa się udała i żebyś dostała pracę, daj
znać jak poszło! Przekaż mężowi życzenia zdrowia!
Idę sobie zjeść śniadanie, bo mi w brzuchu burczy. Jak wychodziłam do pracy to
mały spał, dzwoniłam teraz to wstał o 7.30 a jak jest weekend to pieronek
wstaje o 5tej
Pozdrowienia dla wszystkich mamuś i maluchów! No właśnie, może Megryan dała
komuś swój nr. telefonu – jakbyście coś wiedziały to dajcie znać czemu się nie
odzywa.
Miłego dnia!
Ania