odchudzicsie
[Pomorze] Wypadek nie odstraszył Pomorzan przed podróżami autokarowymi
Niedzielna tragedia polskich pielgrzymów we Francji nie odstraszyła pomorskich wiernych od wyjazdów do europejskich sanktuariów. Biura pielgrzymkowe działające w naszym regionie nie dostają sygnałów o rezygnacji z ich ofert.
Ksiądz Ryszard Bugajski, dyrektor Biura Pielgrzymkowego Archidiecezji Gdańskiej Ormeus, twierdzi, że nikt nie odwołuje wyjazdów na trasę pielgrzymki, w skład której wchodzi wizyta w sanktuarium La Salette. Jeden autokar ma wyjechać do Francji we wrześniu, kolejne dwa w październiku
- Od niedzieli mamy czynny specjalny numer telefonu, pod który mogą dzwonić wszyscy zainteresowani. Telefony są głównie w sprawie pielgrzymki, która obecnie znajduje się na terenie Francji - dodaje.
Również w filii warszawskiego Katolickiego Biura Pielgrzymkowego w Gdyni dowiedzieliśmy się, że klienci nie odwołują wyjazdów na żadne pielgrzymki organizowane w najbliższym czasie.
- Nasze biuro również organizuje wyjazdy do sanktuarium w La Salette, lecz nigdy nie jeździmy na skróty. Zawsze jeździmy po głównych drogach i po autostradach - podkreśla Maryla Lerch, która prowadzi biuro od 17 lat.
Po tragedii pod francuskim Grenoble nie zmniejsza się także liczba pasażerów autobusów rejsowych. W biurach podróży wciąż nie brakuje chętnych do wyjazdu do Holandii lub Niemiec takim właśnie środkiem transportu.
- Oczywiście jestem wstrząśnięty tym, co wydarzyło się we Francji, jednak nawet gdybym nie chciał, muszę w tym tygodniu dojechać do Holandii. Poza tym, szczerze mówiąc, uważam, że teraz wszyscy przewoźnicy międzynarodowi będą sprawdzać swoje autokary dużo bardziej szczegółowo - mówi Rafał Urbaniak z gdańskiej Zaspy.
Pomorska Inspekcja Transportu Drogowego i policja nie mają w planach dodatkowej akcji kontroli pojazdów w najbliższym czasie.
- Właściwie codziennie sprawdzamy autokary i autobusy, zarówno przewoźników miejskich, jak i zagranicznych. Jeśli pojazd budzi jakiekolwiek zastrzeżenia, eskortujemy go do okręgowej stacji kontroli, gdzie przechodzi dokładne badania - tłumaczy Jerzy Żyliński, naczelnik wydziału inspekcji w Wojewódzkiej Inspekcji Transportu Drogowego w Gdańsku.
Również drogówka sprawdza na co dzień autokary, jednak policjanci apelują o zgłaszanie wszelkich zaniedbań, jakie zobaczą pasażerowie, pod numerem 997.
- W sezonie turystycznym zawsze wzmagamy takie kontrole. Obejmują one dokumentację kierowcy i pojazdu, a także stan techniczny. W razie jakichkolwiek zaniedbań funkcjonariusz może zatrzymać dowód rejestracyjny - mówi nadkomisarz Dariusz Chojnowski z Komendy Głównej Policji.
Według jednego z gdańskich kierowców autobusów, przeprowadzana przez policję kontrola autokaru przed jego odjazdem nie gwarantuje jednak, że wyjedzie on w pełni sprawny w trasę.
- Ma ona, oczywiście, sens, jednak jeśli ktoś liczy, że wykaże coś więcej niż powierzchowne usterki, to jest w błędzie. Żeby naprawdę zobaczyć, co jest nie tak w autokarze, trzeba go zabrać na kanał do stacji diagnostycznej. Na oko i pukając młotkiem niewiele da się znaleźć - mówi anonimowo kierowca autobusu z 15-letnim stażem.
Przykład z Kwidzyna zaprzecza jednak słowom naszego rozmówcy. Przy okazji takiego sprawdzianu wyszło bowiem na jaw, że nie wszystkie autobusy, które mają odpowiednie dokumenty, naprawdę są sprawne. Kilka tygodni temu kwidzyńska policja, zaalarmowana przez rodziców, nie zezwoliła na wyjazd niesprawnego pojazdu, który miał zawieźć dzieci do Niemiec. Firma przewozowa podstawiła bowiem autokar, z którego opon wystawały... druty. Policjanci zabrali kierowcy dowód rejestracyjny i nie oddali go, bo autokar nie przeszedł pomyślnie kontroli technicznej w jednej ze stacji diagnostycznych w Kwidzynie. Kierowca udał się jednak do kolejnej stacji kilka kilometrów dalej i tam otrzymał niezbędną pieczątkę. Policjanci nie uznali jednak tego zaświadczenia i wszczęli postępowanie wyjaśniające.
Doświadczenie kierowcy to podstawa
z Zygmuntem Jarockim, właścicielem firmy przewozowej Cars-Jarocki, rozmawia Jakub Wielicki
Jakie dodatkowe systemy hamowania powinien mieć autokar, który wyrusza na trasę górską?
Prócz standardowych hamulców autokar powinien być wyposażony w tak zwany retarder oraz ABS. Retarder jest mechanizmem turbinowym, dzięki któremu pojazd jadący na biegu z górki, nie przekroczy określonej prędkości. Ma on jednak swoje wady. Przy zbyt długim zjeździe potrafi się przegrzać i wtedy jest wyłączany przez czujniki elektroniczne.
Co się wtedy dzieje?
W takim wypadku kierowca zdany jest tylko i wyłącznie na zwykłe hamulce oraz swoje umiejętności. Tutaj największą rolę odgrywa doświadczenie. Szczerze wątpię, aby 22-letni kierowca, który ma prawo jazdy od roku dysponował wystarczającymi umiejętnościami, by pokonać tak trudną trasę.
Czy wysyłanie siedmioletniego autokaru na taką trasę nie było zbyt ryzykowne, bo i takie opinie zaczęły się wczoraj pojawiać?
Oczywiście, że nie. Kiedyś przecież jeździło się w takie trasy jelczami i ikarusami, w których nie było mowy ani o retardach, ani o ABS, a kierowcy wracali z drogi. Główną rolę odgrywa doświadczenie kierowcy. Ideałem jest człowiek, który wcześniej jeździł na tirach i potrafi się obchodzić z pojazdem, który waży ponad 20 ton.