Indeks odchudzicsieKatedra Medycyny Rodzinnej Zabrze 3 MajaKatedra św. Jakuba w OlsztynieKatedra i Zakład Protetyki StomatologicznejKatedra Warszawa ul.ŚwiętojańskaKatedra Chrystusa Króla KatowiceKatedra Ekonomii Na Ar W PoznaniuKatedra św. Mikołaja w ElbląguKatedra Etnologii i Antropologii KulturowejKatedra Świętego Floriana WarszawaKatedra św Anny w Warszawie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • protectorklub.xlx.pl
  •  

    odchudzicsie

    Dobrze, czas podjąć precyzyjne postanowienia. Rutger Hoffman zażarcie odmawia skorzystania z jakiejkolwiek pomocy medycznej dając do zrozumienia, że ma gdzieś lekarzy Bogini i dobrze mu tak jak jest teraz. Musicie rozważyć w takim razie opcję przymusu bezpośredniego, ale rzecz jasna można z tym poczekać do chwili, kiedy w domostwie pojawi się kapłan z katedry, wszak jego opinia może zaważyć na ostatecznej decyzji.

    Następna kwestia to Baer. Zakładam, że na tę chwilę zostawiacie go w więzach i pod strażą, ponieważ można faktycznie odnieść wrażenie, że albo wszystkiego do końca nie powiedział albo gdzieś coś przeinaczył. Jeśli zamierzacie go pytać dalej, bić albo błagać o szczerość, zapraszam do dalszej zabawy. Dyskusję na temat identyfikacji kapitana straży zostawiam na potem, teraz kwestia ściągnięcia wsparcia.

    Kargan zasugerował kapłana oraz dwóch szpitalników w charakterze eskorty. Jak już wiecie, musicie teraz albo naginać galopem przez Faulestadt i Wielki Most na Nowe Miasto, a potem przez dzielnicę uniwersytecką pod Bramę Magnusa na Starówkę i do kaplicy - uwaga, to ponad godzina drogi na piechotę przy szybkości niższej niż koński cwał. Jedyna opcja skrócenia podróży oznacza szukanie jakiegoś przewoźnika i przeprawę łódką z powrotem do Łajdackiej Przystani (co oczywiście będzie kosztowało). Jeśli kapłan ma przyjechać wozem, zwiększy to czas oczekiwania do prawie dwóch godzin.

    Zakładam, że podzielicie się na dwie pary. Kto śmiga na Starówkę, a kto zostaje z Rutgerem i Rupertem?



    Nadzwyczajne Posiedzenie Konwentu Arcymagów

    - Dostojni przyjaciele, rozpatrzmy dalsze implikacje tej bezprecedensowej sytuacji. Jest wysoce prawdopodobne, że Ainor zechce poczynić kroki prowadzące do przejęcia lub zniszczenia Cytadeli Iskier i matrycy.
    - Rozkaz wzmocnienia garnizonu został już wydany. Mistrzowie z Katedry Translokacji czynią przygotowania do przerzutu dywizjonu ekspedycyjnego. Pytanie, które musimy sobie teraz zadać brzmi, komu powierzyć dowództwo?
    - Mnie. – Deklaracja była równie zaskakująca jak śmierć Magnusa von Antary. Wszystkie oczy zwróciły się w stronę mówiącego, który przedstawił swój koncept rozwiązania kwestii Ainorskiej. Po kilku kwadransach odbyło się głosowanie, kandydatura została przyjęta niemal jednogłośnie. Zgodnie z prawem przyjęcie posady Legata Kolegium wykluczało możliwość zasiadania w Konwencie Arcymagów. Pozostali mistrzowie magii z niejaką satysfakcją przyjęli rezygnację jednego z najbardziej swarliwych i zaborczych członków Konwentu.



    Redakcja PG nadal uwagoodporna. Kilka przykładów z okładki dzisiejszego PG. Nazwiska żużlowców - Jesper Bruun Jehsen (prawidłowo: Jensen), Magnus Zetterstrom(Zetterstroem). W relacji z koncertu Jacka Wójcickiego Adam Galus i Olga Jung piszą: "Zgromadzeni w katedrze nie potrafili w tym czasie wyksztusić ani słowa (...)". Ja też!!! Dodam, że utwór "O koniach Apokalipsy", to oczywiście "Konie Apokalipsy"! Strach zajrzeć do środka.




    to nie jest bus magnusa, tylko jakiejś firmy ze zdjęciem Zorro, z racji tego iż go sponsorują...mnóstwo razy go widziałem, czy to pod 1 LO czy tez koło katedry, nic nadzwyczajnego:)

    Nie wiem ,ale Mikuta jakoś mi nie pasuje do katedry, a tym bardziej do I LO



    Brama Magnusa, Stare Miasto w Nuln, 28 czerwca 2519, wczesne południe

    Prowadzeni przez Hummela Manteufel i Korvus przepychali się żwawo przez gęstniejący na ulicach Nowego Miasta tłum, wylewający się z gospód i dormitoriów w oczekiwaniu na rozpoczęcie świątecznych obchodów. Co prawda do procesji trzeba było odczekać jeszcze kilka godzin, ale podekscytowani pielgrzymi już koczowali na obrzeżach Starówki trzymani w ryzach przez kordon strażników miejskich oraz ściągniętych z Halbinsel cesarskich żołnierzy.

    Trójka mężczyzn przedostała się na drugą stronę Bramy Magnusa po odstaniu kilku minut w kolejce: kontrole w tej części miasta nie były już tak skrupulatne jak przy zewnętrznych bramach wjazdowych.

    - Patrzajcie tam - mruknął Stefan starając się nie gapić zbyt ostentacyjnie na strzegących wejścia do świątyni Ulryka templariuszy, noszących tego dnia ceremonialne pancerze i dzierżących w metalowych rękawicach drzewca wielkich proporców wyszywanych misternie wielobarwnymi nićmi - To przecie rycerze Białego Wilka.

    - A coś taki zdziwiony? - wzruszył ramionami Gunter spojrzawszy wszelako na nieruchomych, ale budzących słuszny respekt templariuszy - Zakon ma przecie komandorie we wszystkich bez mała prowincjach, a Nuln do najmniejszych miast nie należy, tedy i tu stacjonują.

    Ulica biegnąca poprzez Bramę Magnusa oddzielała od siebie dzielnicę świątynną i mieszczańską część Starówki, toteż idący brukiem mężczyźni mijali po swej lewej kolejne majestatyczne bryły świątynnych budowli, przystając na jednym ze skrzyżowań na krótką chwilę, by pochylić głowy przed bogato dekorowanym frontonem wielkiej katedry Sigmara. Manteufel odmówił półgłosem modlitwę, a potem poprawił uciskający go w biodrach pas.

    - Bogini niech będą dzięki za jej łaskę! - za plecami Ostlandera rozległ się znienacka dziwnie znajomy kobiecy głos, wdzierający się świdrującym tonem w uszy - A jużem myślała, że mi biednej przyjdzie ten kufer aż pod świątynię Bogini targać!

    Trzej mężczyźni obejrzeli się do tyłu napotykając spojrzeniami na zziajaną, czerwoną po twarzy i uśmiechającą się do nich szeroko panią Hoge. Odziana w kilka nałożonych jedna na drugą spódnic mieszczka przyśpieszyła kroku ciągnąc za sobą wleczony po brukowych kostkach podróżny kufer.

    - Wreszcie ktoś, kto nie odmówi pomocy nieszczęsnej białogłowie! - oświadczyła pani Hoge łapiąc Stefana za nieco nadwerężony wieczór wcześniej rękaw - Pomóż mi z tym bagażem, panie żołnierzu!



    Katedra Shallyi, Stare Miasto w Nuln, 29 czerwca 2519, ranek

    Kurt Breuer szedł szybkim krokiem, chcąc się jak najszybciej wydostać na zewnątrz świątyni i odetchnąć świeżym powietrzem. Przybytek budził w nim uczucie klaustrofobii, pogłębiane jeszcze niechęcią mężczyzny do kultu Bogini jako takiego. Kurt nigdy nie należał do ludzi pobożnych, wolał pokładać większe zaufanie w swej szabli i pięści niż modlitwom słanym ku bogom przez słabowitych naiwniaków nabijających kiesy klechom. Pełne wymuszonego współczucia rozmowy z nowicjuszami - bandą klepiących w kółko modlitwy chłystków, którzy mdleli na widok obnażonego ostrza - wzbudziły w Breuerze pogardę tak silną, że zabijaka po prostu musiał wyjść ze świątyni, zanim puszczające nerwy nie wpakowały go w opresje.

    Wieści o bracie Sebastiena Hoffmana okazały się doskonałą wymówką, by dać ze świątyni nogę pod pozorem towarzyszenia Moswaldowi. Chociaż żołnierz wydawał się szczerze zaaferowany zadaniem odszukania brata ofiary, sam Kurt niewiele sobie z tego nie robił, dołączając do Ostrorękiego nie tyle z chęci pomocy, co z zamiarem zajrzenia przy okazji pobytu w Faulestadt do handlarza pasami. Pora była co prawda jeszcze dość wczesna, ale Kurt uznał, że nie zaszkodzi wcześniej powłóczyć się nieco po tamtej okolicy i rozejrzeć tu i ówdzie - wszak w dzisiejszych czasach zarobek leżał na ulicy, trzeba było mieć tylko bystry wzrok, a nie mieć skrupułów, by móc nosić przy sobie coraz zasobniejszy mieszek.

    Obaj mężczyźni zeszli w dół schodów odprowadzani badawczych wzrokiem trzymających wartę przed wrotami szpitalników, po czym stanęli na chwilę w miejscu wodząc spojrzeniami po ulicy.

    - Popatrz na tych wszystkich dziwaków - powiedział ściszonym głosem Kurt wskazując ruchem głowy gromady śpiewających nieskładnie pielgrzymów - Cóż za tępe owce, w sam raz do strzyżenia przez duchownych.

    Moswald nic nie odrzekł, albo nie chcąc strzępić języka po próżnicy albo nie podzielając być może niechęci Breuera do kwestii wiary, a nie chcąc wdawać się z Kurtem w niepotrzebną dyskusję.

    - To gdzie idziemy? - zapytał żołnierz - Do Bramy Magnusa, a potem przez Nowe Miasto na jakiś most?

    - Wszystko mi jedno - prychnął Kurt - Ty prowadź.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • frania1320.xlx.pl
  •