odchudzicsie
Mam olbrzymi problem z wymysleniem tematu pracy licencjackiej...hm...raczej mój promotor ma problem z zaakceptowaniem moich pomysłów...Pisze pracę z katedry Mikroekonomii. Praca musi zawierać minimum jeden rozdział badań i badania nie mogą byś przeprowadzone na zasadzie suchej analizy ale muszę zrobić jakies porównanie..Np. porównanie planu budżetowego z jego realizacją. Temat nie musi być stricto mikroekonomiczny, wystarczy ze nie bedzie wjeżdzał na pole finansów i bankowości. Bardzo prosze o jakieś propozycje bo moja fantazja właśnie poznała swe granice:-) Ciepło pozdrawiam
witam,
mam ogromny problem z wyborem jakiegoś tematu pracy mgr który byłby związany z gminą; praca ma być pisana w katedrze marketingu i polityki na wydziale ekonomii i się zastanawiam nad tematem choc trochę oryginalnym :/
chodzi o to że temat powinien być związany z gminą, bo nie ma dostępu do żadnych materiałów z firm itp (brak takowych znajomości czy też pracy w takim miejscu-> niestety :( ), a ogólnie budżet mojej gminy juz byl opisany, i mam prośbe o jakieś wskazówki,
widziałam że niektóre osoby biorą pod lupę konkretne wydatki, ale czy tu jest pole do popisu jeśli chodzi o pracę badawczą ?? :( myślałam o finansowaniu czy też rozwoju infrastruktury ale czy to może być "oryginalne"
z góry dzięki za jakieś wskazówki, bo jestem pod ścianą a musze napisać pracę w ciagu semestru, a nie mam tematu ;(
Dziura w budŻecie Politechniki Częstochowskiej sięgnęła 13 mln zł. Rektor wskazuje winnych - poprzednie władze uczelni. Byłego rektora, który od tego roku akademickiego jest dziekanem jednego z wydziałów, zawiesił w pełnionych obowiązkach. Zdaniem części pracowników uczelni i prawników to złamanie prawa.
Deficyt budŻetowy uczelni został obliczony na podstawie badań finansowych za lata 2002-2005. January Bień, rektor Politechniki Częstochowskiej od tego roku akademickiego, w środę wyjaśniał:
- Do 2002 roku dotacje z ministerstwa były liczone według algorytmu, w którym brano pod uwagę m.in. liczbę pracowników z poszczególnymi tytułami naukowymi i liczbę studentów. Na uczelni było ponad 13 tys. studentów studiów płatnych. Dochody z ich opłat plus dotacje ministerstwa doprowadziły do następującej polityki uczelni: nie przyjmowano nowych pracowników, siatka godzin pozostała ta sama, a więcej pieniędzy przeznaczono na nadgodziny. To było tańsze niŻ zatrudnianie nowych pracowników - mówił na spotkaniu z pracownikami Politechniki. - W 2002 roku ministerstwo odeszło od tego algorytmu. Dodatkowo liczba osób na studiach płatnych zmalała. Żadna jednostka uczelni na to nie zareagowała. Wszyscy nawet dostali podwyŻki płac. Potem był nabór, podczas którego przyjęto więcej studentów, niŻ pozwalały na to zasoby budŻetowe.
Nowy rektor zaczął wprowadzać oszczędności. Nie wszyscy są z nich zadowoleni. Wykładowcy narzekają, Że dostają mniej pieniędzy za wypracowane godziny, nie chcą łączenia grup studentów, by nie pogarszać warunków nauki.
Najwięcej emocji wzbudziło jednak bezterminowe zawieszenie dziekana Wydziału InŻynierii Procesowej, byłego rektora Politechniki Częstochowskiej prof. Henryka Dyi. To jemu rektor Bień zarzucił niewłaściwe gospodarowanie finansami uczelni (sprawę bada rzecznik dyscyplinarny dla nauczycieli akademickich Politechniki Częstochowskiej). OskarŻył swojego poprzednika m.in. o naduŻycie uprawnień, niedopełnianie podstawowych obowiązków, naruszenie przepisów przy przyznawaniu nagród dla nauczycieli akademickich, bezpodstawne podpisanie umowy o pracę z byłym dyrektorem administracyjnym i bezprawne wypłacenie mu ekwiwalentu za niewykorzystany urlop - ponad 31 tys. zł.
Decyzja rektora wywołała burzę. Część pracowników uczelni twierdzi, Że nie miał prawa zawiesić dziekana. - W świetle ustawy o szkolnictwie wyŻszym są dwa organy uczelniane wybierane kolegialnie: rektor i dziekan. Ustawodawca zastrzegł ten sposób wyboru, aby były od siebie niezaleŻne - mówi prof. Zbigniew Piłkowski, wykładowca Politechniki. Podobne zdanie mają prawnicy z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Według ich opinii zawiesić w obowiązkach dziekana moŻe tylko minister edukacji narodowej. Takich moŻliwości nie daje rektorowi ani Prawo o szkolnictwie wyŻszym, ani statut uczelni, na które powołuje się Bień. Poza tym nie ma podstaw do zawieszenia, bo wobec Dyi nie zostało wszczęte postępowanie karne.
Zawieszony dziekan złoŻył do ministra edukacji narodowej wniosek o stwierdzenie niewaŻności decyzji rektora. Na razie nie ma odpowiedzi. Delegacja pracowników Politechniki rozmawiała wczoraj na ten temat z przedstawicielami departamentu szkolnictwa wyŻszego. - Spodziewamy się, Że na uczelnię przyjdzie polecenie anulowania zarządzenia rektora - zapowiada Piłkowski.
Rektor Bień tłumaczy, Że zawieszenie to nie odwołanie z funkcji, ale odsunięcie do czasu wyjaśnienia wszystkich wątpliwości związanych z decyzjami finansowymi podejmowanymi przez Dyję. Rektor zapewnia, Że zajmują się nimi prokuratura i uczelniana Senacka Komisja DoraŹna.
Zawieszenie nie dotyczy obowiązków nauczyciela akademickiego. Dyja moŻe prowadzić zajęcia ze studentami. Obecnie przebywa na zwolnieniu lekarskim. O całej sprawie nie chciał się wypowiedzieć do "Gazety".
Politechnika Częstochowska
Jest największą szkołą wyŻszą w regionie. Zatrudnia ponad 1400 pracowników, w tym 840 nauczycieli akademickich. Na 18 kierunkach uczy się około 20 tys. studentów.
Za Gazeta.pl
No i co dalej ?
kxs - e tam, dyskusja trochę zwolniła, ale ja nie narzekam. Wreszcie nadążam z odpowiedziami. Pierwsze parę dni było trudne. Co do tego czy PI pójdzie w strone robienia filmów bardziej na poważnie. Myślę, że to nieuniknione. Kwestia czasu. Jeszcze się trochę rozkręcimy, spuchniemy, zarobimy i pojawią się środki na rozkręcanie na poważnie normalnych produkcji. Powolutku. Na razie budujemy fundamenty pod coś takiego.
floo - Jaką radę dla ludzi którzy chcą pójść tą ścieżą? Chodźcie twardo po ziemi. Mierzcie siły na zamiary. Nie liczy się co będziecie robić - liczy się co zdołacie zrobić. Najlepszy nie skończony projekt jest słabszy od najgorszego skończonego. Więc zaplanujcie pracę tak - żeby dało się to ukończyć. To najważniejsze i to jest rada podstawowa.
Co do drugiego pytania. Ludziom, którzy za coś takiego się zabierają, jeśli tylko ma to ręce i nogi - bardzo kibicuję. Wiem ile taka praca kosztuje.
Widzę głównie pozytywy. To kuźnia charakteru. Człowiek, który taki projekt jest w stanie doprowadzić do końca, z reguły później radzi sobie w życiu i pracy doskonale. Przynajmniej jak na razie znam same takie przypadki. Nawet jeśli jego film nie osiągnie jakichś niebywałych, głównonurtowych sukcesów to i tak warto. Kolejną sprawą jest doświadczenie jakie się uzyskuje przy okazji, znajomości, ewentualne sukcesy i możliwości. To wszystko się bardzo później przydaje.
Jakiś minus? Tak - nie każdy da radę. I nie każdy poradzi sobie z porażką jeśli tej rady sobie nie da. Czasem lepiej odpuścić na samym początku niż narażać się na złudzenia i poddać po roku czy dwóch pracy.
Tak już obok pytań pozwolę sobie na ogólną dygresję. Ostatnio mam wrażenie, że robienie animacji trochę sie mitologizuje. Nowych filmów specjalnie nie widać. A to znowu nie jest takie strasznie trudne. Wiadomo może nie chodzi od razu budowanie nowej "Katedry" , ale sprawny, fajny, sprytny film można zrobić w tej chwili dużo mniejszym nakładem kosztów niż kiedyś. Komputery są potężne. Programy też. Wystarczy dobry, prosty pomysł, trochę pracy i można zabłysnąć. Trochę dziwi mnie i trochę martwi, że takie wyzwania są brane przez ludzi w naszym smutnym kraiku tak rzadko, a przecież warto.
kxs - jak godzić wolność artystyczną ze zbieraniem funduszy na film? Jaką wolność? To zawsze jest pewna gra kompromisów. Trzeba umieć w tą grę grać. Wchodząc w ten świat warto rozstać się z idealizmem - po prostu przyjąć, że pewne rzeczy są nie do pogodzenia, że chcąc coś osiągnąć trzeba oddać pole w czymś innym. Zrozumieć kompromis.
Co do pierwszego pytania - zawsze potrzebujesz producenta, ale możesz być oczywiście swoim własnym producentem. Tyle, że to bez sensu. Producent ( tak jak i reżyser ) niby nic nie robi, ale jakoś tak jest cały czas zajęty i jakoś tak , hehe, jest zazwyczaj potrzebny. Można robić oczywiście wszystko samemu i nie jest powiedziane, że się nie odniesie sukcesu, ale nie zawsze warto - czasem może lepiej oddać część autonomii i zyskać coś w zamian - na przykład: spokój tworzenia. Z perspektywy czasu uważam, że posiadanie producenta ma same plusy. Co do PISF - procedura nie jest taka trudna, ale, żeby na przykład otrzymać 100 tysięcy, trzeba mieć producenta, który wyłoży ( w formie finansowej, lub rzeczowej ) drugie 100 tysięcy- co może być barierą dla artystów - samotników.
Chalek - wolę ten pierwszy tryb. Wiadomo jak zrobić, i robimy. To niekoniecznie oznacza, że jest się skazanym na rutyne. To także oznacza, że można skupić się na stronie artystycznej, czy ideowej a nie skupiać sie na technice.
Niestety rzeczywistość nie jest tak fajna i bardzo często napotyka się na rzeczy nieprzewidziane. Myślę, że i ja i ekipa PI jest na tyle doświadczona, że w teorii właściwie zawsze wiemy jak dany temat zrobić, ale wciąż są dziedziny gdzie brakuje nam doświadczenia i często podczas pracy nad projektem okazuje się, że trzeba rzeczywiście na gwałt uczyć się nowych rzeczy. Rozwiązywać problemy, które w teorii były blahe, a okazały się całkiem sporymi przeszkodami. Zawsze jest jeszcze coś nowego do nauczenia. I dobrze. Taki lajf. Profesjonalista to nie tylko ten, który "wie wszystko", to także ten, który się potrafi uczyć nowych rzeczy jeśli jest taka potrzeba.
tomek