odchudzicsie
Futbol Amerykanski jest do kitu
Popierwsze, ci co napisali ze jak ktos nie lubi tego sporciku, to nie zna
regul. Powiem wam tyle: jestescie sami pierdolnieci mocno w glowe.
Powiem jeszcze to. Do liceum chodzilem w Kanadzie i dwa lata gralem w druzynie
futbolowej. Jeden rok jako tight end, drugi po drugiej stronie line of
scrimmage, jako inside linebacker. Teraz mi sie ten sport nie podoba. Po
skonczeniu liceum zaczalem grac w rugby, i to jest sport. Nie to co futbol.
Moja kondycja po dwoch latach gry w futbol byla niewystarczajaca na rugby.
Teraz mi sie wydaje ze futbol to raczej nie jest sport. Pamietam ze w futbolu
bylo duzo wiecej stania w miejscu niz gry. Rugby to bieg i ruch przez prawie
caly mecz. To jest sport. A jak cie w rugby trafia mocno to boli wiecej niz w
futbolu. Bo tu nie masz kasku, tej zbroji. Futbol Amerykanski to dla mnie
smieszny sporcik.
Zygo ma rację!!!
Facet zna się na rzeczy tylko ta reszta prezesów to futbolowy trzeci świat.
Podpisać na gwałt cokolwiek byle teraz dostać trochę kaski od sponsora ligi.
Nie ważne co będzie później, nie ważne że umowa bedzie sprzezczna z prawem,
podpisac i już bo tak chce Koźmiński tzn. człowiek który zrobił z
Górnika "Futbolowy wiejski bazar". Rozumiem postępowanie "G4"; te kluby myślą o
przyszłości: dużo inwestują aby móc później dużo inkasowac np. od mediów i
reklamodawców.
Gość portalu: kask napisał(a):
> zgadzam się - jeśli chodzi o kuszczaka to reakcja kiboli była żenująca widać
że
>
> Polacy=frustraci leczący swoje kompleksy gdzie sie tylko da - żenada
Reakcja, jak reakcja, na brawa za to nie zasłużył.
Gorzej - ta bramka przejdzie do historii jako jeden z największych paradoksów
futbolowych!
Wstyd!
Widzę też kilka nazwisk, które brzmią mi znajomo, bodaj z ligi futbolowej USA.
Ci noszą kaski; żeby im intelekt łbów nie rozsadził.
Mistrzowie Świata. Lista nowych pasażerów.
Gość portalu - Boczek - napisał (jak umiał):
> Amerykany som mistrzami swiata w futbolu i bejzbolu! A Europa?
Amerykany są jeszcze (przede wszystkim) Mistrzami Świata w koncentracji kapitału
a niejeden klub futbolowy (nie wiedomo o co w tym "sporcie" - poza kasą -
naprawdę chodzi ale to to z tą jajowatą piłką i bykolami w rajtuzkach i
plastikowych zbrojach ze łbami zakutymi w kaski) - jest ZDECYDOWANIE bogatszy niż
niejedna (porównywalna w ilości zatrudnionych) korporacja europejska produkująca
jakieś dobra. Siatka socjalna rozpięta pod pracownikami w Europie jednak -
słabsza lub mocniejsza ale będzie - a w amerykańskim klubie czy przeciętnej
firmie zatrudniającej poniżej tysiąca ludzi - żadna lub prawie żadna. Tak jak
napisał Yabolek - forsa idzie tuw ubezpieczenia/zabezpieczenia przeciw ew.
pozwom.
Obserwacja dodatkowa: byłem właśnie w INS w Newarku pomagać znajomej (tłumaczyć).
To co widziałem przypomina DOKŁADNIE to co samo widziałem dwa lata temu starając
się o obywatelstwo sam a kilka lat wcześniej o Zieloną Kartę: na 120-150
czekających w kolejce byliśmy tam dziasiaj JEDYNYMI białymi!
Oględnie: 25% skośnookich (Chińczycy, Koreańczycy, Filipińczycy), 20% czarnych
(Haiti, Nigeria i diabli wiedzą skąd jeszcze), 10-15% Hindusi (czyli być może też
Pakistan, Bangladesz, Cejlon czy n.p. Gujana), 30-40% południowi i tochę
pozostałych nieokreślonej "maści".
Większość skośnookich i Hindusów wyglądała na wykształconych, większość czarnych
i południowych na niekoniecznie, choć najwyraźniej wszyscy umieli czytać i pisać!
Skala wiekowa: od dwudziestolatków do pięćdziesięciolatków, czyli w tym przypadku
akurat pełen przekrój wieku "produkcyjnego".
Czy ktoś wie i zechaciałby się podzielić spostrzeżeniami jak wygląda przekrój
nowych imigrantów/obywateli w innych miejscach Stanów, Kanady, Europy czy
Australii i N.Z. ? LePenn jedzie w konserwatywnej części Francji m.in. na
sentymentach antyimigranckich (antyimograncko-antymuzułmańskich), ta sama -
niegdyś popularna nuta już znacznie słabiej brzmi w starzejących się Niemczech a
jak to jest gdzie indziej?
RUSZA KONKURS "PIŁKARZYKI"! - KOMUNIKAT
Witamy!
Kończymy test nowego konkursu futbolowego "Piłkarzyki". Zgodnie z
wcześniejszymi zapowiedziami, 13 marca kasujemy punkty zdobyte przez Was
podczas testu i od 14 marca rozpoczynamy punktowaną grę w wersję
beta "Piłkarzyków". Swoje jedenastki na najbliższą kolejkę musicie wystawić do
15 marca (piątek), do godz. 19.30.
W czasie testów wprowadziliśmy kilka poprawek do zasad gry i regulaminu, część
z nich mieliśmy wprowadzić już wcześniej, część zasugerowaliście w licznych
postach na forum, za które serdecznie dziękujemy.
Najważniejsze zmiany to:
- ograniczenia w formowaniu jedenastki (musi być conajmniej trzech obrońców)
- ograniczenia w transferach: po założeniu klubu przez gracza odejmujemy 1
punkt za każdego sprzedanego piłkarza
- jedenastki trzeba wybrać przed określonym wcześniej terminem - po jego
upływie "obstawiamy" już na następną kolejkę
- w regulaminie i tabeli punktacji błędnie podaliśmy liczbę punktów, które
otrzymuje piłkarz za zwycięstwo jego drużyny. Były trzy punkty, a powinny być
dwa.
- wprowadzamy opcję "historia gracza" w której gracze będą mogli sprawdzać
ustawienia swoich jedenastek i punkty zdobyte w poprzednich kolejkach
Z innych ważnych informacji: wiadomo już, co będzie nagrodą dla najlepszego
gracza tej edycji. Najlepszy prezes klubu "Piłkarzyków" otrzyma skuter Suzuki
AY50WR. Pochodzi on z limitowanej serii Kenny i wygląda tak jak skuter
wyścigowy, którym Kenny Roberts zdobywał Mistrzostwo Świata Grand Prix 500.
Skuter posiada chłodzony cieczą silnik o pojemności 49 ccm (więc by go
prowadzić po naszych drogach nie trzeba mieć prawa jazdy na motocykl) i
automatyczną skrzynię biegów. W zestawie jest również oryginalny kask.
Za zwycięstwo w kolejce wręczamy oryginalne koszulki najlepszych klubów
piłkarskich Europy - w każdej kolejce wręczamy inny trykot!
Na forum czekamy dalej na Wasze uwagi dotyczące konkursu - najlepszych,
najbardziej wnikliwych "beta testerów" będziemy premiować dodatkowymi nagrodami.
Zapraszamy do gry i życzymy powodzenia!
Jury konkursu "Piłkarzyki"
TUTAJ WPIS Z BLOGU CZESLAWA MICHNIEWICZA NA TEN SAM TEMAT (ZRÓDŁO -
PORTAL WWW.WESZLO.PL). ZACHECAM.
Problemem polskiej piłki nie jest osoba trenera reprezentacji.
Ostatnie trzy wielkie imprezy dobitnie pokazały, że ktokolwiek nim
zostanie, efekt zawsze będzie podobny. Możemy teraz wziąć mistrza
świata Marcelo Lippiego. Ale czy to oznacza, że zostaniemy mistrzem
świata, albo chociaż finalistą? Oczywiście, że nie.
Zwróćmy uwagę na kilka faktów. W Korei Jerzy Engel wystawił Jacka
Bąka, Jacka Krzynówka, Macieja Żurawskiego i Michała Żewłakowa.
Cztery lata później Janas do tej czwórki dodał Artura Boruca,
Euzebiusza Smolarka, Mariusza Jopa, Dariusza Dudkę i Mariusza
Lewandowskiego. Minęły kolejne dwa lata, Leo Beenhakker sprzedał
kilka opowieści o niesamowitej liczbie talentów w naszym futbolu
i... skorzystał z mniej więcej tej samej grupy ludzi co poprzedni
selekcjoner. Na dobrą sprawę doszli tylko Roger i Łobodziński.
Wniosek? Każdy trener miesza w tym samym garnku, w którym pływają
ciągle te same kąski mięska, niektóre już stare. Wyboru nie ma
żadnego. Młodsi zawodnicy nie stanowią żadnej alternatywy, bo są
gorsi od tych, których już dobrze znamy.
Oczywiście – można się zastanawiać, jakie błędy w selekcji popełnił
(i czy popełnił) Leo Beenhakker. Można mówić, że należało dać szansę
Jeleniowi czy Brożkowi. W porządku, ale to już rozpisują na
wszystkie możliwe sposoby inni. Ja wolę na to spojrzeć z szerszej
perspektywy. Problem selekcjonera (ktokolwiek nim będzie) zawsze
polega na tym, z ilu zawodników wybiera. U nas, niestety, z bardzo
niewielu.
Problemem też jest to, dokąd nasi najzdolniejsi piłkarze zmierzają.
Celem wszystkich jest wyjazd zagranicę. Ale czy ten wyjazd sprawia,
że stają się lepszymi piłkarzami, czy gorszymi? Ilu naszych piłkarzy
rzeczywiście poprawiło swoje umiejętności poprzez wyjazd, a ilu
przepadło? Kiedy wracają do polskiej ligi, to jako gorsi zawodnicy,
czy lepsi? Najczęściej scenariusz wygląda tak – polski piłkarz
dostaje na początku kilka szans, nie sprawdza się. W klubowym
rankingu spada na miejsce numer 23 czy 25 i nie potrafi już zawziąć
się i pracą wywalczyć powrotu chociażby do osiemnastki. Wraca potem
z podkulonym ogonem. Wracają i ci słabi, i ci, co do których byliśmy
pewni, że sobie poradzą. Wyjątki są naprawdę rzadkie.
To jest problem mentalny, ale też czysto piłkarski. Widzieliście jak
Roger dośrodkowywał w meczu z Chorwacją? Jemu potrzebne było ledwie
pół metra wolnego miejsca, żeby wrzucić piłkę na punkt, dokładnie
tam gdzie chce. A ileż niepotrzebnych ruchów, drobnych kroczków
musiał wykonać Wawrzyniak, by piłkę kopnąć gdziekolwiek? Najprościej
byłoby zmienić trenera, ale to nie zniweluje wspomnianej różnicy
między Rogerem i Wawrzyniakiem. Różnicy wynikającej z lat treningów.
Tak naprawdę różnica między kolejnymi selekcjonerami polega głównie
na współpracy z mediami, na tym co i jak mówią. Ale robią to samo.
Może się uda, może będzie dobrze, ale i tak nigdy to wszystko nie ma
fundamentów. Wystarczy chwilę popatrzeć na to, co jest solą piłki –
podanie i przyjęcie – by widzieć, jak bardzo odbiegamy. Tych
technicznych zaniedbać nie da się usunąć w trakcie dwóch czy trzech
tygodni zgrupowania. Zawsze powtarzam – nie można natrenować się na
zapas, tak jak nie można się najeść na zapas. Wszystko musi być w
odpowiednim tempie i odpowiednim czasie.
Może więc w Euro 2008 można było coś zrobić lepiej, może mogliśmy
osiągnąć więcej, ale to byłoby więcej na zasadzie jednej strzelonej
bramki więcej albo jednej straconej mniej. Nie byłoby skoku
jakościowego. Bo od samego mieszania herbata nigdy nie stanie się
słodsza.
Dodam jeszcze, że zastanawia mnie fenomen Chorwacji. Mały, też post-
komunistyczny kraj, który ma ledwie 4,5 miliona mieszkańców i tylu
doskonałych piłkarzy. Oni zawsze grają w wielkich klubach, płaci się
za nich krocie, bo mają markę – jak mercedes. Ale taka specyfika
tego regionu. Kiedyś o Jugosławii mówiło się, że gdyby organizowano
trójbój – mistrzostwa w piłce nożnej, piłce ręcznej i koszykówce –
to Jugosławia zawsze byłaby mistrzem świata... Z czego to wynika?
Mam wrażenie, że tam dzieci traktują piłkę jako sposób na życie,
może nawet walkę o przetrwanie. I mają pozytywne wzorce. Może
dlatego ganiają za piłką od rana do wieczora? Może ten kraj ma
pasję? Tutaj w Austrii graliśmy kilka razy w siatkonogę i... Zbyszek
Boniek ogrywał wszystkich, nawet tych młodszych o 20 lat, bo taka
była różnica techniczna między nim, a resztą. Ale to wynikało z
tego, że – jak opowiadał – będąc małym chłopcem w każdej wolnej
chwili jechał na stadion Zawiszy, żeby podawać starszym od siebie
piłki. Ilu chłopców dziś tak robi?
Niestety, ale nie ma możliwości podniesienia umiejętności, trenując
godzinę dziennie, albo w ogóle przychodząc na zajęcia 2-3 razy w
tygodniu (jak to w klubach niższych klas). W Polsce trenujemy za
mało, źle i robi to za mało osób. I efekt potem unaocznia się na
takich imprezach jak mistrzostwa Europy. Beenhakker nie nauczy
Łobodzińskiego celnie podać, bo to nie ten etap.
Dlatego za naszą klęskę na Euro 2008 nie winię ani trenera, ani
piłkarzy – po prostu taka jest prawda o naszym futbolu. Ktokolwiek
by trenował i ktokolwiek grał, efekt zawsze byłby podobny. Nie
identyczny, ale podobny. Jacek Bąk ma już bodaj 96 meczów w
reprezentacji, dużo więcej niż Boniek, Tomaszewski czy Młynarczyk.
To tylko pokazuje, jak wąski jest wybór w Polsce. Bo Jacek jest
solidnym obrońcą, ale nie człowiekiem, bez którego w ostatnich
latach nie dałoby się wyjść na boisko. Zwróćmy uwagę, ilu wielkich
piłkarzy z przeszłości nie rozegrało w kadrze 60 meczów (co daje
wstęp do klubu wybitnego reprezentanta), a jak łatwo jest o to
teraz. Zaraz wybitny będzie wspomniany Łobodziński, za pięć minut
Zahorski... Pod względem statystycznym osiągną to, co nie tak dawno
nie udało Warzysze, Juskowiakowi, Kowalczykowi czy Nowakowi.
Mamy w Polsce futbolową „bylejakość”, powszechnie codziennie
akceptowaną. Może gdzieś, w innych krajach też jest byle jak, ale
mam wrażenie, że u nas ta bylejakość jest naprawdę na wysokim
poziomie. I tylko raz na cztery lata (a jak dobrze pójdzie, to raz
na dwa) robimy z tego wielkie halo...