odchudzicsie
Skończyłam czytać "Przed świtem" w niedzielę. Chciałam sobie powolutku "dawkować" przyjemność czytania, ale jak widać, nie wyszło.
Ta część była bardzo wciągająca (podobniejak wcześniejsze trzy). Polubiłam ją.
Dzięki spoilerom wiedziałam już wcześniej, że Edward i Bella wezmą ślub i będą mieli dziecko. Ale mimo to byłam bardzo zaskoczona wszystkimi wydarzeniami w książce.
Szczególnie zadziwiło mnie wpojenie Jacoba, zdecydowanie nie tego się spodziewałam. Ale to było miłe zaskoczenie. Fajnie, że była jedna księga pisana właśnie z perspektywy Jacoba, dzięki temu dowiedziałam się znacznie więcej o losach watahy wilków. Bardzo polubiłam Setha, taki miły i optymistyczny dzieciak.
A ten wątek z Alice i Jasperem był świetny. Bardzo fajnie pani Meyer to uknuła. Do samego końca myślałam, że już nie wrócą. (Uff, dobrze, że tak się nie stało.) Ale mimo to, chciałabym żeby było ich w książce więceej.
Świetne były dialogi pomiędzy Jacobem a Rose. Te kawały o blondynkach, heh.
No i oczywiście Renesmee. Świetnie opisany jej wygląd, zachowanie. Widziałam przed oczami słodkie dziecko.
Co do tłumaczenia, nie mam jak go ocenić - nie czytałam oryginału. Może kiedyś, jak już lepiej będę znać się na angielskim, ocenię.
A co do niechlujnego wydania przez wyd. Dolnośląskie, to szkoda gadać. Nie wiem co robili korektorzy.
Ogólnie to książka bardzo mi się podobała (mam słabość do takiego typu książek). Jednak intryguje mnie niejednoznaczne zakończenie BD. Tak jakby jeszcze pani Meyer jednak nie napisała ostatniego słowa o wampirach...
A ja muszę przyznać,że tym razem byłam pozytywnie zaskoczona ekranizacją (porównując do 2 części). Muzyka pasowała mi od samego początku (tylko w żadnej scenie nie mogłam wyłapać mojej kochanej piosenki "Heavy in your arms"). Tak jak i w książce najbardziej podobała mi się końcówka,czyli scena w namiocie,walka, no i przybycie Volturi...W tym momencie muszę złożyć pokłony w stronę Dakoty,bo odwaliła kawał dobrej roboty,taka młoda a najbardziej przekonująca aktorka z całej obsady... Nawet nie irytował mnie Jacob tak bardzo jak podczas czytania książki,tutaj trochę wkurzał mnie wyraz ogólny Edwarda,ale to już pomińmy...Przejdę do wad, zdecydowanym minusem tej części jest charakteryzacja (coraz gorsze soczewki,a wygląd Jaspera woła o pomstę do nieba,no i ta widoczna peruka Belli),efekty specjalne-niezłe,ale jak dla mnie dziwne było to 'kruszenie' wampirów jak porcelanowych lalek...Znów kilka zmian w umiejscowieniu pewnych scen,ale na to już nie zwracam szczególnej uwagi. Może też film bardziej mi przypadł do gustu ze względu na Riley'a Właściwie dlatego zdecydowałam się na obejrzenie tej części. Podsumowując już krótko: ekranizacja bardzo dobra,w moim rankingu plasuje się na 1 miejscu ex equo ze Zmierzchem Daję porządne 8/10.
Przychodzą 3 wampiry do baru. Jeden mówi:
-Poproszę szklankę krwi-dostaje ją po chwili.
Drugi mówi:
-Poproszę szklankę krwi-też dostaje.
Trzeci mówi:
-Poproszę wrzątek.
Barman tak dziwnie patrzy, ale podaje mu wrzątek.
Drugi się pyta tego trzeciego:
-Coś Ty! Po co Ci wrzątek?
Na to ten trzeci wyciąga zużytą podpaskę, kładzie ją na szklankę z wrzątkiem i mówi:
-Ja piję parzoną.
Przemek, pamiętasz jak opowiadałeś ten kawał na geografii?
{Kawał czarnego cielska nagle pojawia sie w sali i zionie ogniem} Witajcie jestem Wampirosmokiem ;] To znaczy smokiem który został zamieniony w wampira.
Jesli nie obrazicie sie że się wtrącam poprosze Glizdogońskiejo ile macie ją na stanie... najlepiej całą beczke
Może kołek osinowy zadziała?
BTW: przypomniał mi się taki głupi kawał:
spotyka się 2 wariatów.
"Wiesz, gościu, z którym byłem w pokoju był wampirem"
"taa, a to czemu?
"bo jak mu wbilem kołek w serce to od razu wykitował".
Powrót do góry
Pazuzu, będę się powtarzać: śliczne. Piszesz naprawdę dobrze, fabuła konstruowana logicznie, wszystko następuje w swoim czasie. Ciekawe ujęcie postaci wampira. Jak tak dalej pójdzie, to nasze kochane polskie pisarki bedą miały na ogonie poważnego konkurenta. I znowu się powtórzę: mimo kilku drobnych usterek (literówki) kawał dobrego fantasy. Niech ci wena sprzyja!
Dzieci miały przynieść do szkoły różne przedmioty związane z medycyną. Małgosia przyniosła strzykawkę, Kasia bandaż, a Basia słuchawki.
A ty co przyniosłeś? Pyta nauczycielka Jasia.
Aparat tlenowy!
Tak.? A skąd go wziąłeś?
Od dziadka.
A co na to dziadek?
Eeeech... cheeee...
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Jasiu, nie obgryzaj paznokci krzyczy mama.
Jasiu, powtarzam nie obgryzaj paznokci.
Jasiu, do cholery nie obgryzaj babci paznokci bo zamknę trumnę!
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Mamusiu, dzieci w szkole mówią że jestem wampirem!
Nie przejmuj się i jedz szybciej ten barszczyk bo ci skrzepnie!
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Pani do dzieci w klasie
No to teraz wyjmiemy karteczki i piszemy klasówkę.
Na to Jasiu
Ja ci dam stara franco klasówkę, jak ci przypieprzę to zobaczysz.
Pani z płaczem poleciała do dyrektora
Panie dyrektorze. Chciałam zrobić klasówkę a Jasiek powiedział wulgarnie że mnie pobije
Taki mały, rudy?
No, tak
Ooo! ten to potrafi przypieprzyć.
heh słyszałem:P
a z tego typu kawałów to ja też coś rzucę
Są sobie 3 wampiry, kłócą się kto jest lepszy
Wieczorem robią zawody kto zrobi większą rozrube
1 pobiegł sprintem szybko po 3 godzinach wraca cały zkrwawiony
odrapany i mówi
widzicie tamtą wioske? nie ma w niej już życia....
2 pobiegł, nie było go 5 godzin, ledwo co wraca, cały pokaleczony i umazany od krwi i mówi
Widzicie tamto miasteczko? nie ma w nim już żadnego życia ...
3 wyruszył, wraca po 9 godzinach cały zmordowany i okaleczony i mówi
widzicie tamto drzewo? ja go nie widziałem ...
ahahahaha
OST do Tsukihime jest jednym z najlepszych, jakie kiedykolwiek słyszałem. Niesamowicie buduje klimat. Jest spokojne, co jest pewną odskocznią od innych, zazwyczaj jPop'owych utworów.
Fabuła jest przemyślana dobrze. Nawet bardzo dobrze. Trzyma w napięciu do samego końca. Może nawet za bardzo. Bo przy 8 epku już miałem tego dosyć, gdy dalej nie wiedziałem o co chodzi. Ratuje jednak ten błąd końcówka, która naprawdę dostarcza wszystkich informacji, które są potrzebne, a których w wielu anime brakuje.
Postaci są skonstruowane dobrze, ale nie zachwycają jakoś szczególnie. Ot, mamy typowego ucznia, trochę zamkniętego w sobie, nie potrafiącego znaleźć sobie miejsca. Mamy jego siostrę, która jest trochę przewrażliwiona na jego punkcie. Ale mamy też fenomen: Arcueid, która jest czymś świeżym i nowym. Tutaj również wiele ratuje końcówka, która wyjaśnia skąd ta nadopiekunczość siostrzyczki Shikiego.
Całość można podsumować jako "KAWAŁ DOBREGO ANIME". Niestety jest parę niedociągnięć, to napięcie jest za duże.
8+/10 to max, jaki mogę dać za to anime.
O wiele lepsze jest Vampire Princess Miyu. Gatunki są te same (wampiry), więc można je bez obaw porównywać.
/ Dworzec / Seattle
Z Susan sprawa poszła dość gładko. Dziewczyna ciągle będąca w euforii po wczorajszym awansie zgodziła się na wszystko, tak więc Roy miał trzy dni wolne od pracy. Właśnie dość poważnie się zaziębił, a przy jego bladości i ogólnej słabości nie byłoby rozsądnym wychodzić z domu. Z rodziną też się nie trudził. Im sprzedał bajkę o festiwalu na drugim końcu Stanów. Jego siostra, którą zatrudnił do dokarmiania chomików, nie podzielała gustów muzycznych brata i mało ją obeszło na jaki festiwal Roy się wybiera. Wampir niczego więcej już nie potrzebował. Przyjemnie udawało się w długą podróż bez tych wszystkich ludzkich czynności uprzykrzających jedynie życie i zabierających czas. Mała koperta leżała na fotelu pasażera, a kawał metalu ciążył na udzie, noszony w kieszeni niczym drogocenny amulet ochraniający od wszystkiego co złe. No może prawie od wszystkiego. Na tylnym siedzeniu leżała rozłożona mapa Stanów Zjednoczonych z wytyczoną na prędce najszybszą trasą do Parku Narodowego. Roy wsparty na łokciu i rozwalony w fotelu, przecząc tym samym wszystkim naukom jakich udzielał Lizz, kierował całkiem machinalnie, jakby sama czynność miała dla niego mikre znaczenie. Tak było. Liczył się cel podróży i ewentualne skutki. Technika prowadzenia samochodu nie odgrywała tutaj szczególnej roli, ważne by się tam dostać. A co potem? Sam nie wiedział, rozmyślał o tym kiedy przemierzał kolejne kawałki autostrady i nie mógł wymyślić żadnego konkretnego zakończenia. Teksty piosenek też mu nic nie powiedziały. Czasem kiedy wybitnie mu odbijało wybierał utwory na chybił trafił i na podstawie tego co miał do powiedzenia wokalista Roy podejmował decyzję. W tym wypadku to absolutnie nie miało prawa powodzenia. Za duże ryzyko. Im bliżej Alaski był, tym jego myśli stawały się czystsze. Doszedł do jednego sensownego wniosku. Będzie co ma być.
/ Alaska / Park Narodowy Denali / Kantishna
Można powiedzieć że był utalentowany w tym kierunku. Przecież nie przekręcał tego jej na złość. Wszystko służyło podtrzymaniu dość niepoważnej rozmowy, którą właśnie między sobą z takim zapałem prowadzili - Hm... No w zasadzie to nie wiem. - przyznał Roy a jego elektroniczny prototyp dodał - Nie nadmienili mi o tym nic. A właśnie że nienormalny. Tak mi ci na górze powiedzieli. Uzasadnili to tym że... - zaczął wyliczać na palcach, a przynajmniej próbował bo motała się między nimi trawa - Od dziecka zachowywał się trochę dziwnie, ma wieczny bałagan w życiu, który został jedynie ograniczony do bałaganu w kawalerce bo pewien element... - spojrzał sugestywnie na Elizabeth - Sprawił że trochę ułożyło mu się w głowie. Jego życie nie jest już takie bałaganiarskie. No i co jeszcze... Pracoholizm, a nie to już nie...- powiedział i zastanowił się patrząc na baldachim liści ponad nimi - Mówię o tym dlatego że u nas właśnie ta wesołość jest podejrzana i trzeba było to przebadać u jakiegoś ziemianina. Czy u was to też jest takie codziennie, czy tylko w niektórych przypadkach, albo... Być może mamy do czynienia z psychopatą. - zakończył ze śmiertelnie poważną miną, świadczącą o wadze problemu jaki rzekomo badał na Ziemi. Roy obrócił w dłoniach plecionkę powarkując na nią w duchu bo za nic w świecie nie chciało to przypominać korony. Utknął łodygę czerwonego kwiatu pragnąc by trzymała się na miejscu a nie wypadła - Ale... - sapnął z wyrzutem - Ja mam wiele innych pożytecznych funkcji. Poza tym mógłbym pani poczytać kawały i zapewne coś by rozbawiło i... - urwał parskając śmiechem. Mimo że żarty trzymały się go na każdym kroku nie miał pamięci do dowcipów i zazwyczaj zdawał się na improwizację - Tak mówiono. Przedstawiono również pani szczegółową charakterystykę żebym wiedział co i jak. Oj zmyją mi głowę za to że tak się wsypałem. - westchnął ciężko i zadrżał. Raz z powodu gniewu przełożonych a dwa z powodu duszonego z sobie śmiechu. Chyba tak, lenistwo w tropikach zdawało egzamin, przynajmniej jak dla wampira - Mnie to nie irytuje. Sama powiedziałaś że widzisz dwa słońca. Też tak mam. - powiedział uśmiechając się do Lizzy by przestała na to narzekać - Yhm. Trzeba się będzie nad tym zastanowić. - przytaknął ciesząc się tym że wampirzyca zgadza się z nim - Zrób mi w takim wypadku coś bym się zamknął! - odgryzł się z satysfakcją wiedząc że Lizzy nie musiała długo medytować co z tym fantem zrobić. I nie przeliczył się. Wilgotne ciuchy u robotów mogły powodować spięcia, to odpada. Jedynym wytłumaczeniem było to że wampirzycę obejmował jej żywy, prawdziwy Roy.