Indeks odchudzicsiekawały i dowcipy w języku niemieckimkawały o Jarosławie Kaczyńskim -angorakawały Humor z zeszytówkawały na Prima aprylisKawały oo blondyncekawały dowcipy humorykawały dowcipy żartykawały i rozmowy telefonicznekawały dowcipy i zagadkikawały i dowcipy świńskie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • prof.opx.pl
  •  

    odchudzicsie

    Dorośli w szkołach, czyli uniwerek drugiego wieku
    Czas temu jakiś na „forum kobita” poniżyłem się wobec użytkowników do zwierzeń, mówiąc o swoich problemach ze znalezieniem tzw. drugiej połówki. Chodziło z grubsza o to, że mam wszelkie powody, by sądzić, że jest to spowodowane moim skromnym wykształceniem formalnym – mam mianowicie jedynie maturę; świadectwo, nawiasem mówiąc, zgubiłem. Wkleję może link do rzeczonego tematu:
     

    forum.gazeta.pl/forum/w,16,99768470,99768470,Brak_wyzszego_wyksztalcenia_a_szanse_na_zwiazek.html
     
    Kilka rezolutnych użytkowniczek poradziło mi, bym po prostu skończył studia, nad czym się zacząłem poważnie zastanawiać. Właściwie to faktycznie – można by rozpocząć coś w rodzaju politologii czy socjologii, zaocznie rzecz jasna, i nie byłoby to technicznie biorąc większym problemem. Po jakimś czasie miałbym upragniony przez płeć piękną tytuł magistra, o czym – w razie gdyby na randce padło o to pytanie – mógłbym śmiało i z nieskrywaną dumą poinformować. Tyle że jest jeden szkopuł: mam już swoje lata. Co prawda zauważa się obecnie modę na uzupełnianie wykształcenia, i ludzie mający 30-40 lat poczynają owczym pędem uczęszczać do szkół, ale obawiam się jednego – tego, że popadnę w śmieszność. Podobnie jak panuje dziś wszechobecna moda na chodzenie w japonkach, spodniach w kratę, różowych koszulkach i obowiązkowo z telewizorami na pół ryja, ale przecież ja, ignorując tym samym szczegółowe zalecenia przyjemniaczka Jacykówa i jego koleżki, w życiu nie ubrałbym się do tego stopnia paradnie! Uczestnictwa w grotesce należy wszak skrzętnie unikać.

    A teraz tak. O ile pamiętam beztroskie lata szkolne, cała impreza polegała mniej więcej na tym, że siedziało się w ławce, pisało klasówki i że trzeba było podnieść dwa place, w razie gdy chciało się pyszałkowato pochwalić wobec nauczyciela zaczątkami wiedzy, iść na siku czy donieść na kolegę. Pamiętam ponadto: wywoływanie do tablicy, worki z obuwiem zamiennym i ich posiadania skrupulatną kontrolę, obowiązek starannego prowadzenia zeszytu (również objęty kontrolą), tornister, piórnik, pojemnik z drugim śniadaniem, kawały jednostronne, które - jak nazwa wskazuje - były śmieszne tylko dla jednej strony… i tak dalej. Swoją drogą, mimo że to przecie była komedia, ostatecznie nauczyłem się czytać, pisać i jako tako rachować, co czyni zadość zasadzie, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

    Moje pytanie brzmi: czy szkoła, w której nauczają socjologii tudzież politologii w trybie zaocznym, wygląda podobnie do tej, jaką pamiętam z lat dziecięcych? A jeśli tak – czy trzydziestoletni z górą mężczyzna powinien w czymś takim uczestniczyć i czy przypadkiem nie graniczy to już z regresją, która, jak pouczają specjaliści, nie świadczy najlepiej o stanie psychicznym jednostki człowieczej? Tunku, tunku, tunku! Co robić?!

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • frania1320.xlx.pl
  •