odchudzicsie
Hmm, nie wydaje mi się, aby media były wszechmogące.
Ale na pewno dużo potrafią zdziałać.
Zmobilizować do poprawnego wykonania pracy, zmusić do zastanowienia się.
W prawie każdym urzędzie czy zakładzie pracy, pracownicy mają olewczy stosunek do interesantów. A jak się postraszy, że nagłośni się sprawę w prasie czy telewizji, to urzędnik zaczyna się zastanawiać, czy warto, bo jeszcze szef po premii poleci. I zaczyna się przykładać do tego co robi.
Ja bym nie chciała zostać dziennikarzm - z jednej strony robią kawał dobrej roboty w kwestii informacyjnej. Ale z drugiej strony, to sępy bazujące na cudzym nieszczęściu - w poszukiwaniu sensacji.
Drogi Equesie!
Wyrazy solidarności i poparcia! Dobrze Cię rozumiem, nawet lepiej niż myślisz... Od dwóch lat też jestem bez pracy, (wyłączając miesięczną "fuchę" jako sprzedawca w sklepie z materiałami budowlanymi ). Ale ze swojego miasta się nie wyniosę (choć "element napływowy" jestem) bo... po prostu z kilku złożonych powodów, co do których nie chcę Was zanudzać. A "Due South" uwielbiam , szczególnie odcinek "Victoria Secret":
Equesie - nie łam się jednak - młody i przebojowy jesteś i świat jeszcze przed Tobą. Tobie na pewno się uda!
Tak przy okazji, to przypomina mi się pewien kawał:
Ojciec przychodzi do Urzędu Pracy aby załatwić pracę synowi. Urzędnik rozkłada przed nim propozycje - "To może murarz? 1.000 złotych pensji?" "Eee... wolałbym coś innego, to za dużo pieniędzy. Jeszcze wszystko przepije." "To może pomocnik murarza? 800 zł pensji?" Ojciec nadal kręci głową "To za duzo... A nie ma Pan czegoś mniej płatnego". Urzędnik wyraźnie podirytowany wykrzykuje "Proszę Pana! Aby zarabiać 500 złotych, to trzeba mieć wyższe wykształcenie!"
Howgh!
Gdyby mieli karac wszystkich ściagających internautów, to sądy zostałyby zparaliżowane. Wg mnie oni tą ustawę będą wykorzystywać głównie przeciw pedofilom i piratom "przemysłowym", którzy ściągają w ciagu miesiąca setki gigabajtów i rozpowszechniają płyty dla własnej korzyści materialnej.
Polski urzędnik to statystycznie kawał lenia, więc jak ktoś sobie raz na jakiś czas ściągnie serial, to raczej nie ma czego sie obawiać, tym bardziej, że prawo przewiduje możliwość ściagania na własny użytek pod warunkiem usunięcia pliku w 24 godziny po ściągnięciu, zatem zapisy na serwerach nie są podstawą do żadnych zarzutów, dopóki ilości ściagniętych danych nie są podejrzanie wysokie.
Geez, if ty myśleć że twoja to Mary Sue, to przedstawię ci moją(starą, teraz już nie popełniam tak koszmarnych błedów):
- Arsene...Nick?!?!? - celnik zamrugał gwałtownie oczami. Widać było że już kompletnie nic nie rozumie.
- To nie jest zbyt długa historia... - dziewczyna poprawiła czerwono złoty krawat i odetchnęła - Pewnego dnia rodzice siedli przy winie, i postanowili że zrobią coś takiego, że ich dziecko na zawsze ich popamięta... Krótko mówiąc myśleli że mają poczucie humoru.
Celnik pokiwał głową ze zrozumieniem. Jego własni rodziciele byli pewni, że on sam uzna imię "Oktawian" za dobry kawał, i po prostu pogodzi się z losem. Schylił się i doczytał pełną nazwę stojącej przed nim osobniczki.
- Arsene Nick von Carstein... panienka z Niemiec?
- Z Holandii. Gdy mój prapraprapradziadek zmieniał nazwisko, jakiś przygłuchy urzędnik nie postawił ogonka i voila!
To było tyle co do imienia i nazwiska. Reszta to kompletne dno.
Przychodzi blondynka do banku i mówi, że wylatuje na wakacje za
granicę i prosi o kredyt w wysokości 3000 PLN na 2 tygodnie. Urzędnik
prosi ją o przedstawienie jakiegoś zabezpieczenia pod pożyczkę. Blondi
wyjmuje kluczyki od Jaguara stojącego przed bankiem. Po sprawdzeniu
wszystkiego, bank zgadza się na przyjęcie samochodu pod zastaw.
Pracownik banku odbiera kluczyki i odprowadza samochód do
podziemnego garażu w banku. Po 2 tygodniach blondynka oddaje dług
w wysokości 3000 PLN i odsetki 22,50 PLN.
Urzędnik bankowy mówi:
"Cieszymy się z udanego interesu i mamy nadzieję, że wakacje się
udały. Jednakże w czasie Pani nieobecności sprawdziliśmy, że jest Pani
multimilionerką. Zastanawia nas, po co zawracała Pani sobie głowę
pożyczką na 3000 PLN ?"
Blondi odpowiada:
"A gdzie do diabła w Warszawie znalazłabym parking strzeżony dla
Jaguara na 2 tygodnie za 22,50 złotych?"
Dobre. A ja mam coś, wprawdzie nie kawał, ale mnie to rozwaliło:
Artykuł w jednej z francuskich gazet...
"Polska. Oto znajdujemy się w świecie absurdu. Kraj, w którym co piąty mieszkaniec stracił życie w czasie drugiej wojny światowej, którego 1/5 narodu żyje poza granicami kraju i w którym co 3 mieszkaniec ma 20lat. Kraj, który ma dwa razy więcej studentów niż Francja, a inżynier zarabia tu mniej niż przeciętny robotnik. Kraj, gdzie człowiek wydaje dwa razy więcej niż zarabia, gdzie przeciętna pensja nie przekracza ceny (!) trzech par dobrych butów, gdzie jednocześnie nie ma biedy a obcy kapitał się pcha drzwiami i oknami. Kraj, w którym cena samochodu równa się trzyletnim zarobkom, a mimo to trudno znaleźć miejsce na parkingu. Kraj, w którym rządzą byli socjaliści, w którym święta kościelne są dniami wolnymi od pracy (!) Cudzoziemiec musi zrezygnować tu z jakiejkolwiek logiki, jeśli nie chce stracić gruntu pod nogami. Dziwny kraj, w którym z kelnerem można porozmawiać po angielsku, z kucharzem po francusku, ekspedientem po niemiecku a ministrem lub jakimkolwiek urzędnikiem państwowym tylko za pośrednictwem tłumacza. Polacy..! Jak wy to robicie..?"
przyglądałam się całej tej dyskusji tak trochę z boku...czytałam, jeździłam na wały(Wisła i Narew) rozmawiałam z ludźmi którzy czynnie pilnowali by inni mogli spać spokojnie min mieszkańcy i żołnierze...jedyną osobą z gminy która mi się przewijała często była radna Pani Teresa z Sochocina...
moje uwagi:
straż i policja czasami na dalsze części wału i zaglądała i tyle,
żołnierze i okoliczni mieszkańcy owszem im chwała za kawał dobrej roboty,
urzędnicy...jedyną zainteresowaną osobą była na tych dalszych odcinkach wspomniana pani radna...
na koniec link do strony urzędu skąd pochodzę, może nasza gmina powinna brać z nich przykład, zresztą zobaczcie sami:
http://www.czosnow.pl/news.php
Wnętrze kościoła św. Leonarda w Tyszowcach. Ciekawostką jest to, że budowano go jako gorzelnię, gdyż urzędnicy carscy nie wydali pozwolenia na budowę. Mieszkańcy przechytrzyli ich wmawiając, że to będzie gorzelnia na wzgórzu, a do wody było kawał drogi. Po wybudowaniu odprawiono potajemnie nabożeństwo i już nie było sprzeciwu.
Co ciekawe nawet bez masy udało sie trochę załatwić, po jednej rozmowie z naczelnikiem Szczepańskim wykoszono z krzewów i niebezpiecznych konarów spory odcinek ścieżki przy ulicy kresowej, równie szybko naczelnik Guzik zareagował gdy poprosiliśmy go o obniżenie krawężników przy nowo budowanych miejscach parkingowych na stawikach ( tak żeby łatwiej było przejechać rowerem) poprosiliśmy o poziome oznaczenia wjazdów na ścieżki - i już są
Wspomniani urzędnicy przeszli z nimi kawał terenu tylko po żeby wybrać najlepsze połączenie z Będzinem.
Z całym szacunkiem ale jak by wszyscy mieli takie podejście jakie ty prezentujesz to rzeczywiście można by usiąść i płakać. Robimy 8 października konferencje rowerową i jestem pewien że nie będzie to daremne spotkanie