odchudzicsie
A ja idę, choć nie z sympatii dla panów P i B.
...mimo że JaSam nie jest bez racji.
Idę na referendum, bo ZF jest złym prezydentem, który prowadzi miasto w kierunku
degradacji z silnego ośrodka inteligencji technicznej w kierunku miasta
plebejskiego, robotniczego. Fabryki w SSE zamiast centrów badawczo-rozwojowych,
degradacja Politechniki poprzez niszczenie struktury miasteczka studenckiego
(kierowanie ruchu na Konarskiego i Kujawską czy "imprezownia" na pl. Krakowskim
zamiast zapewnianej przez prawo ochrony i wzrostu autonomii dzielnicy
akademickiej - oczywiście wszystko jest zgodne z literą prawa, chociaż z jego
duchem już nie bardzo), stawianie na centra handlowe zamiast dbałości o Starówkę
(koncepcja Nowego Centrum - Gliwice mają już centrum, choć pod kupą śmieci na
Rynku i spadającego gruzu na Kaczyńcu trudno je dostrzec), brak koncepcji
rozwoju komunikacji miejskiej w celu ochrony historycznego centrum przed ciężkim
ruchem kołowym, koncepcja przecięcia miasta DTS w wykopie zamiast szeroką
miejską ulicą (niechby nawet szła tym samym śladem, ale tak, by poprzez płaskie
skrzyżowania z przejściami dla pieszych, budynki i sklepy zwrócone do ulicy itd.
łączyłaby, a nie dzieliła dwie części miasta).
Idę na referendum, bo mam nadzieję, ze po wygranej zostanie powołany komisarz na
czas do wyborów, a komisarz nie powinien podejmować nowych działań, jedynie
wstrzymać te, które budziły sprzeciw mieszkańców. Do wyborów w przyszłym roku
potencjalni kandydaci na urząd się ujawnią, coś się o nich dowiemy, będzie czas
się zastanowić. Pewne jest, że trudno będzie znaleźć władzę gorszą niż ZF -
dlatego idę na referendum mimo, że wiele działań tzw. referendystów mi się nie
podoba.
bujej sie Fela
Śląsk zaczyna promować atrakcje turystyczne
Tomasz Malkowski2006-10-19, ostatnia aktualizacja 2006-10-19 20:40
Już wkrótce Ruda Śląska, Zabrze czy Gliwice przestaną być tylko mijanymi
miastami przy autostradzie. Staną się ważnymi przystankami na Szlaku Zabytków
Techniki, który w czwartek uroczyście otwarto.
Fot. GRZEGORZ CELEJEWSKI / AG
Gliwicka radiostacjaTaki szlak mógł powstać tylko na Śląsku, w najbardziej
uprzemysłowionym regionie kraju. - Mamy czym się chwalić, jednak dotychczas nie
korzystaliśmy z potencjału, jaki tkwił w zabytkowych obiektach przemysłowych.
Szlak Zabytków Techniki odmieni nasze spojrzenie na region. Odkryjemy
zadziwiające obiekty - mówi Adam Hajduga, główny specjalista z wydziału
promocji regionu, turystyki i sportu Urzędu Marszałkowskiego Województwa
Śląskiego.
Urzędnicy wspólnie ze specjalistami ze Śląskiego Dziedzictwa Kulturowego
wytypowali 100 najciekawszych obiektów. Potem była selekcja - niektóre nie były
bezpieczne, inne zbyt niedostępne, wiele nie ma potrzebnej infrastruktury
okołoturystycznej.
W końcu wybrano 29 miejsc, które tworzą szlak. Część z nich to już znane
atrakcje turystyczne, jak skansen kopalni Królowa Luiza czy Muzeum Piwowarstwa
w Tychach. Jednak wiele z nich dopiero teraz zaistnieje w świadomości turystów,
jak osiedle Ficinus w Rudzie Śląskiej czy Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach.
Najodleglejsze miejsca dzieli 100 km, ale większość jest zlokalizowana w
miastach aglomeracji. Szlak będzie przeznaczony głównie dla osób
zmotoryzowanych, już wkrótce na drogach pojawią się biało-granatowe znaki,
zachęcające do zjechania z autostrady i wstąpienia do zabytkowej kopalni,
odwiedzenia osiedla robotniczego czy browaru z tradycją. Już teraz przy
obiektach pojawiły się wielkie tablice z opisami historycznymi, najważniejszymi
informacjami oraz z mapką całego szlaku.
- Szlak Zabytków Techniki będzie najbardziej rozpoznawalnym produktem
turystycznym w Polsce. Wpisuje się w nowy sposób myślenia o turystyce, tworzy
kompleksową ofertę - mówi Tomasz Majka, wiceprezes Polskiej Agencji Rozwoju
turystyki.
Tomasz Stemplewski, szef wydziału promocji Urzędu Marszałkowskiego, dodaje: -
Czas przemysłu ciężkiego minął, teraz szansą dla Śląska jest przemysł
turystyczny. Mamy unikatowe obiekty, które mogą przyciągać turystów. Szlak da
wiele miejsc pracy. Dawna kopalnia będzie zatrudniać przewodników, którzy będą
przybliżać zwiedzającym pracę górników.
Szlak ma formułę otwartą, będzie więc motywować obecnych zarządców do dbania o
lepszy stan budynków czy tworzenie udogodnień w postaci sklepów z pamiątkami
czy parkingów dla gości. W zamian mogą liczyć na promocję. Jak na razie Urząd
Marszałkowski wydał na ten projekt 200 tys. zł.
Do "Gazety Wyborczej" 30 października dołączymy mapkę szlaku wydaną przez Urząd
Marszałkowski. Rozpoczniemy także plebiscyt na największą atrakcję turystyczną
Śląska.
U.M. w Gliwicach nic nie wie
Pomnik w Brzezince - cd.
Małgorzata Goślińska 26-05-2005 , ostatnia aktualizacja 26-05-2005 18:13
Dotarliśmy do publikacji, która potwierdza, że w Brzezince jest zbiorowa
mogiła. Urząd Miasta w Gliwicach uparcie powtarza, że nic o tym nie wie
"Trudne warunki obozowego życia, a zwłaszcza głód, szybko odbiły się na
zdrowiu więźniów. Choroby dziesiątkowały szeregi więźniów podobnych raczej do
kościotrupów niż żywych ludzi. Wielu z nich zmarło już w ciągu zimy 1942 r.
Były okresy, że codziennie wywożono po kilka trupów. Współwięźniowie grzebali
swych kolegów we wspólnej mogile na skraju lasu, w pobliżu dzisiejszej
leśniczówki, znajdującej się w połowie drogi z Kozłowa do Brzezinki. Mogiła
rosła z dnia na dzień. Raz po raz przysypywano ją wapnem w obawie przed
powstaniem epidemii. W późniejszym okresie, a zwłaszcza latem 1944 r. zmarłych
względnie zakatowanych na śmierć więźniów grzebano gdzie popadło. Tak np. w
1948 r. na odległym od obozu polu jednego z mieszkańców Kozłowa odkryto w
czasie orki masowy grób, w którym spoczywało 40 więźniów miejscowego obozu.
Prochy ich ekshumowano i przeniesiono do wspólnej mogiły (...). Ta wielka
zbiorowa mogiła, na której litościwe ręce mieszkańców Kozłowa i Brzezinki
posadziły po wyzwoleniu kilkanaście świerków, a ówczesne prezydium GRN w
Ostropie wystawiło biały skromny obelisk kamienny, kryje w swym łonie szczątki
blisko 600 więźniów, zamorzonych na śmierć lub zamordowanych w czasie ciężkiej
pracy przy budowie". To fragment tekstu Edmunda Całki "Hitlerowskie obozy w
Gliwicach i powiecie". Do tekstu dotarliśmy w zeszłym tygodniu. Wcześniej
podobną historię utkaliśmy z opowieści mieszkańców Brzezinki, dzisiejszej
dzielnicy Gliwic. Mimo to wbrew temu, co twierdzą Całka i mieszkańcy
Brzezinki, na obelisku widnieje napis "Żołnierzom radzieckim poległym w latach
1941 - 1943". Gliwicki magistrat ani myśli go zmienić.
Obóz osobny
Tekst Całki opublikowano w czwartej części "Zeszytów Gliwickich", wydanych w
1966 roku. Wówczas dbano o pomnik, o którym wspomina autor. Ludzie, którzy
przeżyli w Brzezince wojnę, są pewni, że pod pomnikiem znajduje się mogiła
jeńców obozu w Kozłowie. Niestety, żadna instytucja nie była w stanie tego
potwierdzić. Pomnik nie figuruje ani w gliwickiej, ani w wojewódzkiej
ewidencji miejsc pamięci. Nic o nim nie wiedziano w muzeum w Gliwicach,
chociaż to właśnie ta placówka jest współwydawcą "Zeszytów Gliwickich".
Nigdzie nie słyszano nawet o obozie w Kozłowie. Sprawdziliśmy to również w
muzeach w Opolu i w Oświęcimiu. Może dlatego, że jak podkreślał pół wieku temu
Całka, w historii obozów hitlerowskich w powiecie gliwickim obóz w Kozłowie
stanowi osobny rozdział?
Kromki na autostradzie
W okolicy Gliwic znajdowało się osiem lagrów pracy przymusowej. Cztery jako
filie obozu oświęcimskiego - dla Żydów. Trzy - dla robotników spędzonych z
całej okupowanej Europy. Ten w Kozłowie prowadziła jednostka saperów
Wehrmachtu. Powstał w 1941 roku po napaści Niemiec na Związek Radziecki. Armia
hitlerowska cierpiała na brak szybkiego zaopatrzenia z zaplecza w głębi
Niemiec. Potrzebowała taniej siły roboczej do zakończenia budowy autostrady
Wrocław - Kraków.
Kierownictwo budowy odcinka drogi przebiegającej przez powiat gliwicki
osiedliło się w Kozłowie. Tu, przy bocznej drodze prowadzącej do Brzezinki,
postawiono drewniane baraki. Więźniów spędzano pieszo z dworca w Gliwicach.
Zwożono ich tutaj w zaplombowanych wagonach z terenów wschodnich. Oddziały
Wehrmachtu zgarniały ich z ulicy w łapankach. To byli młodzi, zdrowi, silni
mężczyźni narodowości białoruskiej i ukraińskiej.
Dzień w lagrze zaczynał się i kończył apelem. Stawać musieli wszyscy. Chorych
wyrzucano z barłogów siłą, wynoszono na plac zbiórki, bito i kopano. Zdrowi
współwięźniowie musieli taszczyć ich nawet na budowę.
Praca była katorżnicza. Karczowanie lasów, rycie przekopów, przerzucanie ziemi
łopatami. Od wczesnego ranka do późnego popołudnia. Bez względu na pogodę, bez
przerwy na odpoczynek i posiłek.
Rano i wieczorem robotnicy jedli wodniste zupy. Z głodu jedli i trawę i korę z
drzew. Całka nie wspomina jednak ani słowem o dzieciach, które rzucały przez
płot lagru niedopałki papierosów. Ani o młynarce z Kozłowa, która wystawiała
obok studni gar z gotowanymi kartoflami. Ani o kromkach chleba, które kładli
na drodze okoliczni mieszkańcy. Robili to po kryjomu i w strachu. Byli
Niemcami. Więźniowie, pijąc wodę, napełniali kartoflami kieszenie, a chleb
zbierali w drodze do pracy. Strażnicy bili ich za to kolbami karabinów.
Zmienić chociaż napis
Zebrane przez nas relacje mieszkańców Brzezinki potwierdza Zbigniew Gołasz z
muzeum w Zabrzu. Zna tekst Całki i dziwi go, że w Gliwicach nikt nie słyszał o
obozie w Kozłowie. Po raz kolejny pytamy w Urzędzie Miasta w Gliwicach, co
stanie się z pomnikiem. Tadeusz Poplicha z Brzezinki, który odgrzebał sprawę
mogiły, sugerował w rozmowie z nami, żeby zmienić chociaż napis na tablicy.
Irena Dąbrowska, naczelniczka wydziału przedsięwzięć gospodarczych i usług
komunalnych, odpowiada uparcie, że do niej nie dotarły żadne nowe informacje i
nie zamierza zmieniać ani tablicy, ani rozbudowywać obelisku. Jakich jeszcze
dowodów potrzebuje?
Gołasz twierdzi, że poza Całką o obozie w Kozłowie i mogile w Brzezince
prawdopodobnie nikt nie pisał. Ostatni świadkowie tych wojennych wydarzeń mają
dziś 70, 80 lat. Historia umrze razem z nimi.