odchudzicsie
A kto z szablą sie porywał na "nazistów" ? Nie jakis aktor czasem?
IMHO - i w dodatku wjechał w Kazimierzu Dolnym do knajpy na koniu
Ale takie "szablowanie" dodatkowo może "utwierdzić" publikę w przekonaniu o "antynazistowskich" poglądach aktora - jakiś pomysl to niewątpliwie jest :roll:
pzdr.
Ano własnie, żeby sie gdzies poczuc "u siebie" trzeba tę przestrzeń po swojemu zagospodarować. Zmienic zasłony, abażur, powiesić albo zdjąc obrazek, postawic kwiatki, albo wyrzucic je przez okno. To nie jest mieszkanie 'u męża'. to jest mieszkanie Z MĘŻĘM. Musisz zacząć tak na to patrzeć. No chyba, ze Twój mąż daje Ci odczuć, ze mieszkasz u niego. wtedy to już jest zupełnie inna bajka. i ten problem trzeba rozwiązać, a nie czepiac się zbyt wysoko powieszonych szafek. W końcu zawsze można sobie podsunąć stołeczek pod te szafke, albo poprosić męża, zeby wyjął to i owo. Mieszkałam w wielu miejscach. Njapierw w różnych pokojach w akademiku, potem czterokrotnie wynajmowałam mieszkanie lub pokój, teraz też mieszkam w mieszkaniu, które nie jest nasze, wieć inwestowac się w nie nie opłaca. Brzydka łazienka bo nigdy nas nie stać na jakiś siding, więc pomalowana na olejno za to na żólto i na niebiesko (jak się wprowadzilismy było tu ponura ciemna zieleń), stare meble na wysoki połysk i to w dodatku nieliczne, żednych kafelków, terakot i innych takich tam. Ale wiesz, to jest nasz dom. Nasz. Tworzą go książki stojące na półkach, grafiki z Kazimierzem Dolnym na scianie w "salonie" (czyt. dużym pokoju), porozrzucane zabawki Maćka, komputery w salonie i w kuchni (to mój azyl, moje miejsce, gdzie moge się zamknąć, odizolować od reszty domu i przy okazji popracowac w spokoju. Dlatego nie ma na wszelki wypadek podłączenia do internetu ), ten drugi od tygodnia, ale już sobie nie wyobrażam jak mogło go tam nie być.
Możesz obłaskawić to mieszkanie. Przekształcić go w dom. I naprawdę nie trzeba do tego gruntownego remontu. Tylko postaraj się znaleźć w nim swój kącik i go urządź po swojemu. Nawet jeśli to ma być zupełnie inny wieszak na reczniki w łązience, albo nowa deska w toalecie
No i nos do góry!!! W końcu to Ty jesteś panią domu!!!
Ściskam!!!
A mój Plecaczek mówi, że mnie kocha i może jachać nawet na koniec Świata. W niedzielę gonimy do Kazimierza Dolnego. Będzie można porównać, dwa lata temu byliśmy tam moją Hondą.
Pozdarwiam
Jacek
No to ja też się podzielę moimi wakacjami
Pierwszy dzień Gniezno kierunek Zakopane, ale po drodze Częstochowa, zamek w Ogrodzieńcu no i oczywiście Kraków, z którego przegoniła nas potężna burza. Wieczorem wylądowaliśmy w Zakopanem.
Drugi dzień rekreacyjnie spacerek na rozruszanie mięśni tzn. Wiktorówki - Gęsia Szyja (1400 coś metrów) i zejście w Toporowej Cyrhli.
Trzeci dzień przywitał nas deszczem. Trzeba było jakoś wykorzystać dzień, więc udaliśmy się na Słowacje. Tam oczywiście Stary Smokovec i później Poprad. Przerażający widok ogromnych połaci spalonych wiatrołomów. W zeszłym roku był tam ogromny pożar.
Czwarty dzień pogoda dopisała więc o godz. 7.15 rozpoczynaliśmy już wspinaczkę na Ciemniak (2059 m npm) z dol. Kościeliskiej i stamtąd całym masywem Czerwonych Wierchów w kierunku Kasprowego. Czas trasy niecałe 7 godzin.
Piąty dzień od rana niestety deszcz No więc znów wycieczka samochodowa. Kierunke Beskidy. A tam po drodze zamek w Niedzicy i Trzy Korony. Pogoda nie dopisywała, żeby wchodzić wysoko. Na koniec zakup słynnej Śliwowicy Łąckiej
Szósty dzień zaczął się dość niewinnie wycieczką do Polany Palenicy, a stamtąd Wodogrzmoty Mickiewicza, Dol. Roztoki i Dol. 5 Stawów Polskich. W schronisku zapadła decyzja, że część osób w tym ja wracają do Zakopanego inną trasą. Tak więc wyruszyłem w kierunku Koziej Przełęczy (jest to fragment Orlej Perci) - najtrudniejszy szlak w Tatrach (łańcuchy, półki skalne, przepaść, puszczenie łańcucha skutkowało spadaniem w przepaść). Było ciężko, ale za to widoki ..... Po 9 godzinnej wędrówce wylądowaliśmy w Kuźnicach.
Siódmy dzień wyjazd z Zakopanego. Kierunek Zamość (odwiedziny u rodziny). A po drodze Łańcut. W Zamości spędziliśmy dwa dni. Starówka przepiękna i choć dookoła bieda to jednak umieli zagospodarować Rynek. W drodze powrotnej do Gniezna zahaczyliśmy jeszcze o Kazimierz Dolny.
W tym roku moje oczy oraz obiektyw zobaczyły naprawdę wiele.
Wszystkim tym, którzy na codzień pracują w biurach szczerze polecam aktywny wypoczynek.
Zapraszam także do mojej galerii zdjęć, gdzie co jakiś czas wrzucam fotki z wakacji www.galeria.z.gniezno.pl