odchudzicsie
Witam
Temat niżej "się trochę udzieliłem".
W uzupełnieniu moge dodać:
- ulubiona krótka trasa - pętla od zajazdu Piastowskiego w Kazimierzu Dln. - Skarpa Dobrska - Albrechtówka - Zajazd Piastowski. 1,5 h - ale ostrym tempem. 2 - 2,5 h bardzo lajtowo z jedzonkiem na skarpie (na miejsce dowożę "się" i rower albo Combiakiem albo MZK spod dworca w Puławach).
- b.fajna dłuzsza trasa : Puławy - Skarpa Dobrska - Puławy (wąwozy, podjazdy , zjazdy, less, wapień, trochę piachu.- można ominąć Kazimierz z jego "turystyczna stonką" - można też "zaistnieć" na rynku "na bbike'u - jak ktos lubi :033: (szczególnie uchlapanym okoliczną "wapienną glinką" :D :D :D)
- Inne trasy : Pulawy - Piskory, okolice Gołębia - Niebrzegowa (łaki i lasy nad Wieprzem), Klementowice - Wąwolnica, Nałeczów, Wojciechów, Stok, Rąblów.
- z drugiej strony Wisły - Garbatka, Janowiec.
P.S> W zasadzie zawsze poza szlakami (gościńce, dukty, scieżki, miedze, czasem szlaki "turystyczne") - raczej mało asfaltu
P.P.S> Czasem pociągiem w jedną stronę, rowerem w dugą.
P.P.P.S> Zawsze bez plecaka "na placech" ale z prowiantem i ciuchami na bagazniku i "technicznym niezbednikiem" w trójkątnej "sakiewce" "w ramie".
Pozdrawiam
st_x
U mnie zlicznika wyszło 148km. Trasa urozmaicona. Oprócz opisanych przez Imbira atrakcji czysto turystycznych, były też kolarskie: kilka gleb w piachu, gleba Imbira w sam środek błotnej kałuży, sprint tegoż zawodnika aby urwać się psom oraz guma na..... 250m (czytaj metrów) przed końcem szlaku. Jak stwierdził sam zainteresowany: "Wkońcu był to szlak pieszy, więc trzeba dać trochę z buta"
Kolejny projekt to: Tour de Kazimierz Dolny n/Wisłą. Jedziemy 140km szosą, tylko asfalt, powrót pociągiem z Puław. Może jeszcze ten sezon.
DOBRE powiem więcej REWELACYJNE
Kampinos "znam" tylko z maratonów.
Ale Tour de Kazimierz Dolny n/Wisłą też zrobimy? (140km)
Jest też pomysł na początek czerwonego Szlaku Okrężnego od Modlina do Rembertowa ok.60km, dalej znamy do Góry Kalwarii wyjdzie ponad 100km.
Trzeba zacząć zaliczać już w maju jak dni się wydłużają i dobrą pogodę zaplanować. Oczywiście robimy wszystko. Jeżeli chodzi o Kampinos to polecimy po szlakach turystycznych, rowerowych. Nie trzeba raczej robić specjalnego śladu. Będziemy musieli tylko zapisać, z którego szlaku na który przechodzimy.
" />1. Sandomierz - z tego względu że oprócz tego że to moje miasto nie da się w nim nie zakochać, polecam w szczególności podziemia, zamek, góry pieprzowe na których można znaleźć jedyny w Polsce (a także na świecie) kamień pasiasty za który gwiazdy płacą miliony, wzgórze Salve regina, bramę Opatowską z której widać pasma gór świętokrzyskich, pieprzowych a także szeroki obszar Wisły
2. Góry świętokrzyskie - Łysa Góra (tam gdzie czarownice wybierają się na zloty), Święty krzyż, klasztor do którego prowadzi ciekawy szlak turystyczny, zamek w Chęcinach, miejscowość Ujazd i ruiny zamku Krzyżtopór (ograniczę się do tylu i niestety choć wszystkie te miejscowości, Sandomierz też, leżą w pasmie Gór Świętokrzyskich to są od siebie oddalone nawet o 100 km)
3. Kazimierz Dolny nad Wisłą - miasto znane chyba wszystkim więc nie muszę tłumaczyć na czym polega urok tego wspaniałego miasta
4. Kraków - urokliwe miasto ale jedyne co mnie niepokoi to jego gwar, szum co dzieli miasto na artystyczna krainę i nowoczesne miejsce szeroko pojętego shoppingu.
5. Bieszczady - miejsce w którym zatapiam się i w którym czas ma zupełnie inny wymiar.
Na moim wypadzie rowerowym po Polsce północnej i centralnej miałem identyczne odczucia odnośnie turystyki rowerowej. Kolarzy z sakwami spotykałem sporadycznie. A nasza dwójka była już nie lada wydarzeniem w okolicy (2x extrawheel).
Ponieważ robię objazdówki, to tłumaczę sobie to tym, że przejeżdżam kolejno przez regiony turystyczne i regiony nierozwinięte turystycznie. W ciągu 2 tygodni spotkałem około 30 osób podróżujących z sakwami, ale to i tak wydaje mi się mało. Przede wszystkim wydaje mi się, że Polscy turyści są leniwi. Człowiek, który przez rok czasu nic nie robi, a potem wyjeżdża na tygodniowy, wakacyjny urlop, miałby niezły wyczyn, zrobić nawet 30 km bez sakw. Na trasie spotykałem dużo ludzi z rowerami na samochodach. Ale umówmy się, że jest to inny rodzaj jeżdżenia i zauważyłem, że rowery zabierają głównie małżeństwa w średnim wieku z dziećmi lub ludzie starsi.
Co do ścieżek rowerowych, to często, gęsto ignorowałem zakaz jazdy rowerem w związku z obecnością ścieżki rowerowej, ponieważ na drodze czułem się po prostu bezpieczniej. Generalnie uważam, że kiepski rozwój turystyki rowerowej to nie problem leżący w braku dróg, lecz w mentalności ludzi i ich sposobie życia. Jeżeli przeciętny Polski kanapowiec porwie się na zrobienie 70 km w ciągu dnia z sakwami (przyjmijmy, że to średni dystans na rajdzie), to grozi mu to co najmniej zapaścią ;). Zresztą reakcje ludzi, których pytałeś o drogę, poświadczają niewiedzę w aspekcie turystyki kolarskiej. Wydaje mi się, że ważny jest też aspekt bazy noclegowej. Wymarzone dla kolarzy-turystów schroniska młodzieżowe sieci PTSM wymierają. Ja przykładowo musiałem dziennie dzwonić nawet do 7 SM, z czego przynajmniej pięć od dawna nie funkcjonowało. A taki nocleg w schronisku za 20 zł to okazja. Jest dużo wygodniej, niż pod namiotem, który niektórym wydaje się zbyt ekstremalną formą spędzania wakacji.
Ja przynajmniej w swojej okolicy próbuję z tym walczyć. Na swoim blogu rowerowym zrobiłem dział Mała Ojczyzna i tam zachęcam kanapowców do spędzania wolnego czasu na siodełku rowerowym, opisuję szlaki rowerowe w okolicy, zamieszczam ciekawostki dotyczące regionu itd. Bo nie będzie turystyki kolarskiej, jeżeli ludzie nie zdobędą się nawet na 1-dniową wycieczkę. Czy będzie skutek, zobaczymy. Na razie mam w planie organizację 1-dniowej wycieczki dla osób, które na codzień roweru używają tylko, żeby skoczyć po bułki. Trasa jest ciekawa, więc może ich zainteresuje (szlak żółwia i dinozaura - Kazimierz Dolny-Bałtów).
" />W Parchatce, przy drodze łączącej Puławy z Kazimierzem Dolnym znajduje się kopiec. Umieszczone na jego szczycie krzyż i tablicę zasłaniają gałęzie drzew. Kopiec nie jest opisywany w żadnym przewodniku. Ale to jeszcze można zrozumieć - od wielu lat szlaki turystyczne omijają to miejsce bądź wąwozami, bądź brzegiem Wisły.
Być może chodzi tu o wydarzenia nocy 1/2 marca 1831 r.? Gdy Celni Strzelcy Świętokrzyscy pod dowództwem hr. Juliusza Małachowskiego na rozkaz gen. Dwernickiego stacjonującego po drugiej stronie zamarzniętej Wisły w miejscowości Granica uderzył na koszary rosyjskie w Puławach i zdobył je bez strat własnych? W walkach uczestniczył też oddział piechoty pod dowództwem kpt. Apolinarego Nyki i por. Plewaki (wszyscy trzej dowódcy otrzymali za ten wyczyn złote krzyże Virtuti-Militari o numerach 26; 24; 25)
Kopiec zwykle jest usypywany na mogile (chyba że jest jedynie kopcem symbolicznym). A skoro nie było strat własnych to nie było poległych powstańców, których by tu można było pochować.
Kolejne wydarzenie to walki o Kazimierz Dolny. Dokładniej odwrót resztek wojsk z Sierawskim na czele 18 kwietnia 1831 roku. Uchodząc wciąż walczyli z wojskami Kreuza. Zmierzali do Puław gdzie czekać miała mała załoga pod dowództwem Madalińskiego pozostawiona dla ochrony przeprawy przez Wisłę. Ci jednak na widok wycofujących się oddziałów sami wycofali się za Wisłę pozostawiając walczących bez pomocy. W tym wypadku mogły być i ofiary śmiertelne i pasuje lokalizacja kopca. Tylko czy na pewno o to tu chodzi? Może to tylko kopiec pamiątkowy z 1916 roku?
Załącznik:p1060061.jpg
Załącznik:p1060062.jpg
Załącznik:p1060063.jpg
Załącznik:p1060065.jpg
Dziwne. Jestem na miejscu i nie wiem.
" />Jadąc ścieżką rowerową z Puław do Kazimierza Dolnego, lub idąc wałem tą samą drogą można zobaczyć coś takiego:
Załącznik:P1050793.JPG
(wybaczcie jakość zdjęcia - aparat wymaga naprawy)
Te trzy krzyże stoją w Parchatce od 2006 roku. Jednak trzy krzyże na tej właśnie górze pojawiły się dużo wcześniej. To co dziś można zobaczyć to próba rekonstrukcji. Nie chcę przepisywać tu treści całego artykułu z portalu Kazimierza Dolnego. Wolę tam odesłać zainteresowanych. Poszukiwania śladów Czartoryskich na terenie Parchatki to praca niemal niemożliwa. Puławy i Włostowice posiadają murowane zabytki. Tu wykorzystywano drewno. Wyjątkiem od tego jest rurociąg pałacowy doprowadzający wodę z włostowickich wydm dębowymi rurami. Jednak w wielu źródłach pojawiają się informacje o tym jak to jest u Czartoryskich, że aż kusi by odnaleźć choć miejsce po opisywanej budowli czy (jak w tym wypadku) widocznych kiedyś z daleka krzyżach. Poszukiwania prowadzi Andrzej Pawłowski, prowadzą i inni choć pewnie z mniejszym powodzeniem skoro na ten temat jeszcze nie napisano.
Załącznik:P1050796.JPG
Widok na Puławy.
Załącznik:P1050798.JPG
Gdzieś tam jest Kazimierz Dolny.
Załącznik:P1050808.JPG
Do krzyży można dojść (lub dojechać na rowerze) czarnym szlakiem turystycznym. Ja wybrałem drogę krótszą lecz bardziej męczącą. Zszedłem z drogi do Zbędowic w pierwszy większy wąwóz prowadzący w prawo.
Załącznik:P1050794.JPG
Załącznik:P1050795.JPG
Ze względu na wiele leżących gałęzi i błoto rower był przy podejściu raczej balastem. Z tego też względu od krzyży już na rowerze pojechałem na rowerze czarnym szlakiem ku Zbędowicom.