odchudzicsie
Oj Moniko chciałaś pomóc inny a wystawiłaś się na burzę krytyki a to za sprawą Twojej niewiedzy. Kazimierz Wielki to zasłużył się tym że za jego panowania wybudowano bardzo wiele murowanych budowli( zamki, kościoły, domy itp) a ponad 250 póżniej Zygmunt III Waza przeniusł stolicę z Krakowa do Warszawy. Historia jest bardzo ciekawa- polecam.
" />Zamek w Łowiczu, ruiny gotyckiego zamku z czasów Kazimierza Wielkiego, zbudowanego przez arcybiskupa Jarosława Skotnickiego nad Bzurą. Zamek gościł polskich królów: Kazimierza Jagiellończyka, Zygmunta Starego, Stefana Batorego i Jana Kazimierza. Posiadał bogatą bibliotekę.
Miał kształt czworoboku, składał się z zamku dolnego i górnego oraz wieży bramnej, otaczały go mury i fosa. W 2. połowie XVII w. warownię przebudowano w stylu renesansowym, zbudowano piętrowy pałac z dwukondygnacjową loggią arkadowo-kolumnową i bastionami, założono ogród prymasowski o renesansowym układzie (na lewym brzegu Bzury). Rezydencję otoczono murami skośnymi, niższymi od gotyckich i lepiej przystosowanymi do odpierania ostrzału artyleryjskiego.
Zamek w Łowiczu został bez walki oddany Szwedom podczas ich najazdu. Tu odbyła się uczta na cześć króla szwedzkiego Karola Gustawa, wydana przez podkanclerzego koronnego Hieronima Radziejowskiego. Zamek bezskutecznie próbował odbić Stefan Czarniecki. Wycofujący się Szwedzi wysadzili część budynków w powietrze.
Odbudowany, stał się miejscem spisku Prażmowskiego i ówczesnego hetmana Jana Sobieskiego przeciw Michałowi Korybutowi Wiśniowieckiemu. Stąd Jan Sobieski – już jako król – wyruszył na wojnę z Turkami.
Arcybiskup Michał Poniatowski umieścił w łowickim zamku manufakturę płótna, działającą do 1793. To zapoczątkowało upadek budowli. Po pożarze w 1794 mury przez wiele lat, od 1822 do 1871, rozbierano. Zachowane do dziś fragmenty przetrwały dzięki zakazowi rozbiórki, wydanemu w 1871 przez władze carskie. Na terenie zamku w latach 1915-1918 zorganizowano cmentarz wojskowy.
Zachowały się fragmenty murów przyziemia, wału i fosy zamku górnego. Spora część kamieniarki została przewieziona do pobliskiej Arkadii, gdzie można ją oglądać.
Sporo jest o nim w necie są nawet dawne ryciny tylko trzeba poszukać
" />Dziennik Polski:
">Zamek czeka na kasę
BYDLIN. Nadal nie wiadomo, czy znajdą się pieniądze na zabezpieczenie ruin zamku w Bydlinie. Pod koniec ubiegłego roku zawaliła się część północnego muru.
Władze gminy starały się o pieniądze na remont u marszałka Małopolski i ministra kultury. Bez efektu. - Jeszcze w lipcu ma być ogłoszony kolejny nabór wniosków w Urzędzie Marszałkowskim. Liczymy, że tym razem nasz wniosek uzyska wsparcie. Niedawno był na zamku wojewódzki konserwator zabytków i ma wydać opinię określającą kierunki prac. Mamy już gotowy projekt. Szacujemy, że koszty najpilniejszych prac, które doprowadzą zabytek do stanu bezpieczeństwa to 643 tys. zł - mówi Barbara Wąs, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Kluczach, który sprawuje pieczę na tym zabytkiem.
Kiedy w grudniu runął fragment ściany zamku, na polecenie GOK otoczono teren taśmami i ustawiono tabliczki zabraniające wstępu. Teraz nie ma po nich śladu. - Większość tych zabezpieczeń zniszczyli wandale. Co gorsza ludzie zabierają kamienie, z których zbudowany był mur. Przypominamy, że nadal obowiązuje tam zakaz wstępu. Mury mogą runąć w każdej chwili - ostrzega Barbara Wąs.
Ruiny zamku w Bydlinie położone na wzgórzu Świętego Krzyża dopiero przed trzema laty zostały wpisane do rejestru zabytków Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Krakowie. Przed dwoma laty władze gminy zamówiły dokumentację techniczną i konserwatorską dla odrestaurowania ruin średniowiecznego zamku w Bydlinie.
Pierwsza budowla na wzgórzu św. Krzyża powstała w XIV wieku. Był to zameczek myśliwski wybudowany przez ród Toporczyków. Podobno zamek należał do nieślubnego syna Kazimierza Wielkiego. Budowla składała się z domu mieszkalnego i wieży. W XVI wieku Firlejowie zamienili zamek w zbór ariański, a następnie w dobie kontrreformacji powstał tam kościół św. Krzyża.
W XVII wieku bydliński zamek został spalony przez Szwedów. Częściowo odbudowano go w XVIII wieku, ale opuszczony ostatecznie pod koniec XVIII w. popadał w ruinę. Przed dwudziestu laty przeprowadzono tu badania archeologiczne, które potwierdziły obronny charakter fortyfikacji. Wtedy odkryto między innymi kryptę grobową, ceramikę i monety. Przy zamku nie prowadzono prac ratunkowych jedynie porządkowano otaczający go teren, wykonano schody i odtwarzano okopy z czasów I wojny światowej, jakie są wokół zamku.
" />W lokalnej prasie pojawił się dość ciekawy artykuł:
http://www.wspolczesna.pl/apps/pbcs.dll ... /857237372
Sensacja! Nikt w kraju nie może poszczycić się takim znaleziskiem
Kazimierz Radzajewski, kradzajewski@wspolczesna.pl
Mońki. Ta butla niosła Rosjanom śmierć.
To bezcenne znalezisko, choć ma śmiertelną wymowę – mówi Krzysztof Kawenczyński
6 sierpnia 1915 r.
Atak gazowy na Twierdzę Osowiec miał miejsce 6 sierpnia 1915 r., gdy z 30 baterii gazowych wypuszczono śmiertelną mieszankę chloru i innych trujących gazów. Było to kilka tysięcy stalowych butli. W kilka minut utworzyła się ogromna chmura szerokości kilku kilometrów i wysokości kilkunastu metrów. Pchana siłą wiatru dotarła do okopów, a później przeszła nad wszystkimi budowlami wojskowymi, które były rozmieszczone na terenie czterech fortów.
Sensacja! Jedyne i autentyczne świadectwo użycia przez Niemców gazów bojowych w Polsce jest w posiadaniu Krzysztofa Kawenczyńskiego, zwanego „Królem Biebrzy”.
Zardzewiała butla, z której uleciała na Rosjan śmiercionośna chmura chloru, przeleżała w bagnach biebrzańskich blisko 100 lat. – Kupiłem ją i gdy nacieszę się, oddam do Muzeum Twierdzy Osowiec – mówi z nieukrywaną radością Kawenczyński.
Trofeum znalazł w mokradłach k. wsi Białogrądy nad Biebrzą lokalny poszukiwacz skarbów. Używał detektora metali. Z błota wydobył coś, co wyglądało jak pocisk wielkiego kalibru. Okazało się, że jest to doskonale zachowana butla gazowa. O znalezisku dowiedział się natychmiast Kawenczyński, warszawski antykwariusz, który 17 lat temu osiadł w opuszczonej wsi Budy k. Trzciannego.
– To jedyny namacalny dowód na użycie chloru, gdy Niemcy próbowali różnych sposobów zdobycia osowieckiej fortecy. Ta jednak nigdy nie została zdobyta – opowiada „Król”.
– Niesamowite znalezisko! W Polsce nie ma ani jednego muzeum opowiadającego o I wojnie światowej. Nie ma też takich eksponatów. Jedyna znana butla po chlorze służyła za miejski dzwon w podwarszawskim Bolimowie. Tam też Niemcy użyli tego bojowego gazu w wojnie z Rosją – komentuje eksponat z bagien Bogusław Perzyk, autor „Monografii Twierdzy Osowiec”.
Historyk dementuje też opowieści osowieckich przewodników, którzy twierdzą, że podczas ataku gazowego wiatr zmienił kierunek i oprócz tysiąca Rosjan chmura gazu zabiła setki żołnierzy niemieckich szturmujących twierdzę. Jest też legenda o „Czarnej damie”, która ponoć w sierpniu 1915 r. unosiła się nad polem bitwy usłanym obrońcami i atakującymi twierdzę.
– To prawda, ale ta opowieść została „przeflancowana” także z Bolimowa. Tam właśnie były ofiary po obu stronach. Na takie fakty pod Osowcem nie ma potwierdzenia. Gdyby jeszcze ktoś natrafił na ślad cmentarza, gdzie są pochowane ofiary tego szturmu z użyciem „białej śmierci” – mówi Perzyk.
Tymczasem butla po gazie bojowym zdobi jedną z chat Kawenczyńskiego. Jego gospodarstwo jest teraz swoistym muzeum etnograficznym i historycznym. Nie ma drugiej takiej składnicy pamiątek z przeszłości tych okolic. Krzysztof zaś to protoplasta wielkiego klanu „biebrzniętych”, ludzi dotkniętych bezinteresowną miłością do najdzikszych i największych bagien w Europie. On sam jest postacią niezwykle ciekawą i barwną.
– Wszystko to już jest własnością ludzi zakochanych w Biebrzy – zamyśla się kustosz muzeum w dwóch chatach i jednym spichlerzyku.
Pozdrawiam. snorll
PS. Ciekawe czy publikacja tego artykułu nie stanie się niedźwiedzią przysługą dla "lokalnego poszukiwacza skarbów".